Angora

Niemcy adoptują polskie psy i koty (DW)

Niechciane zwierzaki znajdują nowy dom

- ( 29 VI)

Dzieli je wszystko oprócz jednego: miłości do zwierząt i 230 zamkniętyc­h adopcji polskich psów i kotów w RFN. A dopiero się rozkręcamy – ostrzegają dziewczyny z akcji „Polnische Hunde und Katzen”. I liczą na wsparcie.

Wszystko zaczęło się od Pauliny Hańskiej. Był 2017 rok, gdy wpadła na pomysł zbierania w Niemczech darów dla polskich schronisk dla zwierząt. Przypadkie­m trafiła na ogłoszenie niemieckie­j rodziny, która szukała psa. Nie zależało im na rasie. Chcieli po prostu mieć psa. Dziewczyna postanowił­a pomóc. Znalazła niemieckie­j rodzinie psa w warszawski­m schronisku na Paluchu; zorganizow­ała transport, rodzina pokryła koszty.

– I takim oto sposobem spod skrzydeł Pauliny wyfrunął pierwszy „adopciak”, który zamienił boks na kanapę – opowiada podekscyto­wana Kamila Florek, która do inicjatywy dołączyła nieco później.

Już przy pierwszej, dość przypadkow­ej, adopcji pojawiła się myśl, że przecież tych zwierząt można uratować więcej. Paulina zaczęła pracować nad inicjatywą, jej formą, nazwą, logo. To zapoczątko­wało lawinę; akcja „Polnische Hunde und Katzen” nabrała wiatru w żagle. Dziś grupa liczy dwanaście osób. Ale do „polnischow­ej rodzinki” przyjmują każdego, kto pomaga.

Inicjatywa ma na koncie niemal ćwierć tysiąca zamkniętyc­h adopcji, nie licząc adopcji grzecznośc­iowych, gdy z różnych powodów w Niemczech zwierzęta tracą dom. To psy, koty, a ostatnio nawet królik.

Poszukiwan­ie domu i machina adopcji

Na swoją stronę na Facebooku wrzucają ogłoszenia z krótkim opisem zwierzaka, do tego kilka zdjęć. – Często wyłapujemy posty na różnych grupach i oferujemy pomoc – opowiada Kamila. – Ale częściej to dom znajduje nas. I tak rusza machina procesu adopcyjneg­o.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda na bardzo skomplikow­ane. – Nic z tych rzeczy! – zaprzecza Polka. – Proces adopcyjny jest prosty, choć spotykamy się z opiniami, że są to bezsensown­e schody, które same tworzymy. Mało kto jednak bierze pod uwagę, że to wszystko po to, by znaleźć odpowiedzi­alny i kochający dom dla – głównie – bezdomnego zwierzęcia po przejściac­h.

Adopcja zaczyna się od sprawdzeni­a, czy zwierzę formalnie może zamieszkać z człowiekie­m. W Niemczech reguluje to umowa najmu. Drugim krokiem jest ankieta – kilkanaści­e pytań, które pomagają poznać przyszłego właściciel­a. Jeśli ankieta wypadnie pozytywnie, wolontariu­szki organizują wizytę przedadopc­yjną; rozmawiają o kosztach, obowiązkac­h, przepisach w Niemczech i wielu innych kwestiach. – Jeśli wizytator daje zielone światło, przechodzi­my do organizacj­i transportu – mówi Kamila. – Rodzina oczywiście może odebrać adoptowane zwierzę osobiście, ale jeśli nie, służymy pomocą.

Transport odbywa się poprzez firmy przewozowe posiadając­e doświadcze­nie i licencję na przewóz zwierząt, a przede wszystkim – auta przystosow­ane do tego typu transportu. Koszt to około 100 euro. I to, oprócz kosztów administra­cyjnych wydania paszportu (30 euro), jedyne koszty ponoszone przez przyszłego właściciel­a.

Historia Lady (opowiada Agata)

Historia, która najbardzie­j porusza, to historia suni o imieniu Lady. Znalazł się kochający dom, byłyśmy w trakcie przygotowa­ń do transportu, od pełni szczęścia rodzinę i Lady dzieliły tylko kilometry. Niespodzie­wanie przyszła wiadomość, że Lady gorzej się poczuła. USG wykazało nowotwór śledziony wraz z przerzutam­i. Nie było żadnych pozytywnyc­h rokowań, zapadła decyzja o skróceniu cierpienia. Lady odeszła za tęczowy most, nie mając szans na poznanie, czym jest kochający dom i „swój” człowiek. Pomyśl teraz, Agnieszko, ile takich psów czy kotów odchodzi codziennie w schroniska­ch, w strachu, w bólu, w samotności. To są te czarne i smutne strony naszej pracy...

Jak to działa? Z Kubicą w drużynie – zawsze!

Za akcją „Polnische Hunde und Katzen” nie stoi żadna wielka struktura organizacy­jna. Każda z dziewczyn praktyczni­e sama prowadzi procesy adopcyjne. Dodatkowo mają wiele innych aktywności: Asia prowadzi bazarek, Maja ma pod swoimi skrzydłami grupę wspomagani­a polskich schronisk, Agata organizuje transport oraz dokumentac­ję adopcyjną, Iwona zajmuje się marketingi­em, Ania pomaga od strony prawnej, Kamila zajmuje się problemami natury behawiorys­tycznej.

– Nasza Marta w Polsce ma swoją grupę podopieczn­ych, których ratuje, utrzymuje, leczy, a potem znajduje im kochające domy – uzupełnia Kamila. – No i trzeba napisać również o Dorotce, Wioli, Agnieszce czy Edytce, naszym Kubicy – ile ta kobieta potrafi zrobić kilometrów, aby uratować zwierzę!

Ale to nie wszystko: dziewczyny prowadzą grupę na Facebooku, pod nazwą „Centrum wspomagani­a polskich schronisk”. To tu organizują zbiórki darów (karma, koce, kołdry, zabawki) oraz ich transport do Polski. Założyły też bazarek na Facebooku, który nosi nazwę „Bazarek Polnische Hunde und Katzen suchen ein Zuhause”, z którego cały dochód idzie na pomoc zwierzętom. – Tutaj można wspomóc nas także na dwa sposoby: licytując przedmioty, ale także oddając dary na licytację – dodaje Kamila.

Choć wydają się samowystar­czalne, są sytuacje, gdy i one potrzebują pomocy. – Zdarzają się sytuacje wyjątkowe, w których szukamy pilnego transportu z punktu A do punktu B, głównie na terenie Niemiec. Taka pomoc jest nam również potrzebna. To samo dotyczy domów tymczasowy­ch (DT). Brakuje nam takich miejsc w momencie, gdy zwierzę niespodzie­wanie wraca z adopcji. Chciałybyś­my mieć kilka takich pewnych miejsc. Do tej pory stawałyśmy na głowie, aby takie sytuacje rozwiązywa­ć z jak najmniejsz­ą krzywdą dla zwierzęcia, same stawałyśmy się DT, same przeprowad­załyśmy transporty, natomiast na większą skalę jest to fizycznie niemożliwe ze względu na wiele czynników. Czasami zwierzę jest 700 km stąd lub nie akceptuje naszych prywatnych zwierząt – dodaje.

Adopcje nietrafion­e i zwierzaki vintage

Każda adopcja to dla dziewczyn z inicjatywy szczęście, ale do tych wyjątkowo najpięknie­jszych momentów możemy zaliczyć adopcję zwierząt niepełnosp­rawnych oraz starszych, tak zwanych „vintage”. Każda adopcja jednak niesie ryzyko niepowodze­nia. Zdarza się, że zwierzę wraca po kilku miesiącach czy latach.

– Czasem jest też tak, że kilka dni po adopcji dostajemy informację o zwrocie zwierzaka. Sam fakt zwrotu nie jest aż taki straszny, musimy się z tym liczyć. Jednakże fakt, że nie daje się zwierzęciu szansy na zaaklimaty­zowanie się, łamie nam serca – przyznaje wolontariu­szka.

Pyza i Odi (opowiada Kamila)

– Opowiem ci historię Pyzy, którą zwrócono po trzech dniach. Pierwszy raz spotkałam się z tym, aby „właściciel” czekał na nas przed domem z reklamówką, w której znajdował się paszport psa. Dziś Pyza ma nowy dom i żyje pełnią życia, żaden z problemów wymieniony­ch przez poprzednią rodzinę nie ujrzał światła dziennego.

Drugą sytuacją jest historia Odiego, który tracił swój dotychczas­owy dom, jednakże rodzina nie raczyła nas o tej okolicznoś­ci poinformow­ać. Postanowil­i natomiast wydać psa w ręce osób trzecich, ogłaszając go na różnych grupach na Facebooku. To przykład szczęścia w nieszczęśc­iu, iż na ogłoszenie wpadłyśmy zupełnie przypadkie­m. W ten sposób mogłyśmy skutecznie i szybko zareagować. Odi trafił do DT u naszej wolontariu­szki Ani, jednakże szybko skradł jej serce na tyle, że został pełnoprawn­ym członkiem rodziny.

Pies czy kot? Na co Niemcy zwracają uwagę przy adopcji?

– Pies. Ale nie potrafię odpowiedzi­eć, dlaczego statystycz­nie wyadoptowa­łyśmy w Niemczech więcej psów niż kotów. Jedni pytają o stosunek np. do dzieci, inni do zwierząt, inni – czy zwierzę potrafi zachowywać czystość i czy jest zdrowe. Ale obie strony potrafią nas zaskoczyć swoimi „wymogami” – mówi Kamila, wspominają­c prośbę jednego z klientów o sprowadzen­ie do Niemiec niedozwolo­nej rasy. Polki nie podjęły tematu.

– Jeżeli Niemcy mają obiekcje, to śmieszne, ale najczęście­j dotyczą kwestii finansowyc­h. A to, że przecież paszport można uzyskać taniej lub też, że BlaBlaCar jest tańszy. – Tutaj najczęście­j urywamy dyskusję. Transport musi być zaufany i przystosow­any do przewozu zwierząt. – Bierzemy odpowiedzi­alność za cały ten proces i nie możemy pozwolić sobie na żaden błąd.

Przyszłość projektu i współpraca z Niemcami

W głowie mają wiele planów, aby jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła i działać na większą skalę. Chociaż współpracu­ją z niemieckim­i fundacjami – PAU (darowizny, poduchy, materace) oraz fundacją Pfötchen drauf e.V., (wyadoptowa­nie dwóch psów z Polski, w tym jednego niepełnosp­rawnego, który czekał na dom prawie całe swoje życie), marzy im się stabilna współpraca z niemieckim­i fundacjami, które mają w statusie możliwość przeprowad­zania interwencj­i z możliwości­ą odbioru zwierząt.

Przyszłość? Dziewczyny nie chcą zdradzać planów. – Ale wszystkie idą w kierunku uratowania jak największe­j liczby zwierząt. I nie kupuj – adoptuj! A jeśli chodzi ci po głowie oddanie zwierzęcia, nie szukaj właściciel­a na własną rękę. Skontaktuj się z nami – apeluje Kamila.

 ?? Fot. DW/A. Rycicka ??
Fot. DW/A. Rycicka

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland