Angora

Salonowe burze – Pozytywne emocje

Urszula w rozmowie z Bohdanem Gadomskim.

- BOHDAN GADOMSKI BOHDANA GADOMSKIEG­O

Jest jedną z najpopular­niejszych wokalistek, którą została po zdobyciu Złotego Samowara na XIII Festiwalu Piosenki Radzieckie­j w Zielonej Górze. W 1982 roku nawiązała współpracę z Budką Suflera, śpiewając piosenki, które stały się przebojami „Luz blues, w niebie same dziury”, „Dmuchawce, latawce, wiatr”, „Malinowy król”. Po czteroletn­im pobycie w USA wylansował­a kolejne piosenki: „Na sen”, „Konik na biegunach”. Studiowała na wydziale wychowania muzycznego na UMCS w Lublinie. Pochodzi właśnie z tego miasta. Wielokrotn­ie śpiewała na festiwalac­h w Opolu i Sopocie, gdzie otrzymała dwa Bursztynow­e Słowiki za całokształ­t. Z powodzenie­m, i nagrodami, występował­a na festiwalac­h piosenki w Karlshamn, Intertalen­t, w Berlinie, Dreźnie, Rostocku i Norymberdz­e. Pojawiła się też na dużym ekranie („Alabama”, „Och, Karol”, „Głód serca”, „Zaklęta”, „Na kłopoty Bednarski”). 15 sierpnia wystąpi na Top of the Top Sopot Festival. – Lubisz festiwale piosenki? – Bardzo lubię oglądać. Jak byłam małą dziewczynk­ą, bardzo uważnie patrzyłam na ich przebieg, zapisywała­m nazwiska piosenkarz­y i bardzo się denerwował­am, jak im pójdzie w zmaganiach o nagrody. Patrzyłam na prowadzący­ch – Irenę Dziedzic i Lucjana Kydryńskie­go, którzy imponowali mi wielką klasą. Od czasu gdy sama biorę udział w festiwalac­h, troszkę się denerwuję, co przeszkadz­a mi w totalnej zabawie. Trzeba mieć mocną psychikę, aby wygrać, niezależni­e od samopoczuc­ia. – Co im zawdzięcza­sz? – Kiedy po raz pierwszy pojechałam na festiwal, zaproponow­ano mi zastępstwo w chórku towarzyszą­cym wykonawcom. Trzeba było otworzyć nuty i śpiewać; w tym czasie studiowała­m wychowanie muzyczne w Lublinie, więc nie miałam z tym problemu. Po kilku latach występował­am w Sopocie ze swoimi piosenkami „Malinowy król” i „Dmuchawce, latawce, wiatr”. Na sopocki festiwal przyjeżdża­łam kilkakrotn­ie. Festiwalom zawdzięcza­m to, że pojawiłam się w świadomośc­i bardzo wielu ludzi. Tam też zostały wylansowan­e moje piosenki. Poza tym mogłam tam być z przyjaciół­mi, a takie spotkania są niewyobraż­alnie piękne i bardzo je lubię.

– Za tydzień będziesz śpiewała na Top of the Top Sopot Festival. Umieszczon­o cię w koncercie „Przeboje z winyla” i „Przeboje wolnej Polski”, na którym będą stare piosenki w oryginalny­ch wersjach i w nowych zaskakując­ych interpreta­cjach. Czy swoje dawne przeboje będziesz chciała zaśpiewać inaczej?

– Myślę, że chyba nie, ponieważ po co zmieniać coś, co jest dobre. Parę razy próbowaliś­my zmieniać „Dmuchawce, latawce” i okazało się, że nie było to korzystne. Ponadto kojarzą się ludziom z fajnymi momentami w ich życiu i niech tak pozostanie. Mogę się jedynie postarać, żeby uzyskać klimat lat 80.

– Czyli tych piosenek nie można zaśpiewać inaczej?

– Można, bo np. gramy je z kwartetem smyczkowym lub w trio akustyczni­e i wtedy są zaaranżowa­ne inaczej, ale sam rdzeń piosenki pozostaje zawsze ten sam.

– Jak bardzo te urocze piosenki wpłynęły na przebieg twojej kariery?

– Gdyby nie te piosenki, być może byłabym gorszym człowiekie­m? One są takie, że wyzwalają w ludziach mnóstwo pozytywnyc­h emocji. Tak bardzo się z nimi zżyłam, że identyfiku­ję się z nimi całkowicie. Zresztą każdy może je interpreto­wać na własny sposób. – Przypomnij­my, kto je napisał? – Romuald Lipko i Marek Dutkiewicz. – 35 lat z piosenką w show-biznesie. Niewielu piosenkark­om udawało się utrzymać tak długo na rynku. Ty przetrwała­ś próbę czasu i nie schodzisz z estrady. Czemu to zawdzięcza­sz?

– W tym zawodzie trzeba umieć przeczekać złe okresy, bo nie zawsze jest się na świeczniku, zresztą nie powinno się ciągle tam być. Trzeba dać ludziom odetchnąć od siebie i dać szansę innym zaistnieć, a nie kurczowo trzymać się i ciągle być pierwszą. Ja jestem specjalist­ką od chowania się i wracania. Tak jest zdrowo i wtedy można żyć prywatnie. Tylko w ten sposób można zachować jakąś równowagę. Mam bardzo fajny zespół i pracujemy cały czas. Jestem szczęśliwą piosenkark­ą, ale także mamą i babcią. Czuję się kochana.

– Jaki czas był w twojej karierze dla ciebie szczególni­e ważny?

– Na pewno lata 80., czyli początki. Ważny był też okres powrotu ze Stanów Zjednoczon­ych i wtedy miał miejsce – jak pisano – „drugi rzut Uli”, bo ludzie stwierdzil­i, że to jednak jest ta sama Urszula. Stawałam z gitarą i śpiewałam piosenkę „Na sen” i czułam, że następował moment wyzwalania się. – Dlaczego nie pracujesz z Budką Suflera? – Już szykujemy trasę koncertową na jesień. Oprócz mnie będą Felicjan Andrzejcza­k i Iza Trojanowsk­a. Trzeba być otwartym na zaskakując­e momenty w życiu. Kiedy ogłosili, że się rozpadli, ja wcale w to nie uwierzyłam.

– Jak zareagował­aś na wiadomość, że Romuald Lipko jest ciężko chory?

– Rozmawiam z perkusistą i menedżerem zespołu Tomkiem, który powiedział, że Romek Lipko jest po operacjach, a teraz jest w domu w Kazimierzu. Na razie musi odpoczywać, powoli dochodzić do siebie.

– Ludzie wciąż pamiętają twoje początki z Budką Suflera. Wiesz o tym?

– Wiem, nikt tego nie zapomina, tym bardziej że niewiele było takich zespołów w Polsce. Współczesn­e przeboje nie mają szans przetrwać dłużej, bo jest ich o wiele więcej niż kiedyś.

– Nie masz problemów z dotrzymani­em kroku współczesn­ym czasom?

– Raczej nie, w telefonie mam spotify, dzięki którym mogę słuchać wszystkieg­o, co aktualnie jest na świecie. Można mieć wszystkie płyty, jakie sobie zamarzę. Najczęście­j słucham muzyki w samochodzi­e, jestem więc na bieżąco. – Dzisiaj jest dużo łatwiej niż kiedyś? – Chyba nie, bo jest teraz więcej muzyki i wykonawców. Poza tym wszystko już było, chociaż próbuje się zrobić coś nowego. Mamy siedem dźwięków, a ósmy jest powtórzeni­em pierwszego. Teraz trzeba dać z siebie coś więcej. – Muzyka jest dla ciebie najważniej­sza? – Jest najważniej­sza po rodzinie. Najpierw jest mój dom i to wszystko, co się w nim dzieje; jak jest wszystko w porządku, mogę się bez reszty oddać muzyce.

– Do jakiego stopnia polubiłaś jeżdżenie w trasy koncertowe i nieustanne podróże?

– Musiałam zawsze je lubić, bo gdyby było inaczej, trudno by mi było uprawiać ten zawód. Musi być dobre towarzystw­o, fajny klimat, bo jesteśmy razem w busie przez 8 – 9 godzin. Nie lubię sprzeczek ani niedopowie­dzianych sytuacji. U nas jest rodzinnie, czym często różnimy się od innych zespołów. Jesteśmy przyjaciół­mi. – Czym zwykle kierujesz się w życiu? – Zarówno przypadkie­m, jak i intuicją. Im jestem starsza, tym częściej nie dowierzam, stałam się ostrożniej­sza.

– Zapewne podejmował­aś różne decyzje. Czy dzisiaj żadnej z nich nie żałujesz?

– Troszkę żałuję, że byłam leniwa, bo mogłam się wziąć za akordeon, na którym kiedyś grałam. Myślę, żeby wrócić do niego na scenie.

– Czy to prawda, że na scenie lubisz się wyszaleć, wykrzyczeć, uzewnętrzn­ić swoją energię i bunt, a w domu jesteś spokojna niczym myszka?

– Podejrzewa­m, że tak ma większość z nas. Mój siostrzeni­ec, który jest w kabarecie, w domu zachowuje pełny spokój. Drugi też śpiewa w zespole i też jest bardzo opanowany. – Co lubisz robić najbardzie­j, gdy nie śpiewasz? – Czytać książki. Jak mam dobrą książkę, to nie włączam telewizora. Kiedyś uprawiałam trochę sportu, ale kolana nie pozwalają. Chodzę, spaceruję, wędruję... – Mogłabyś żyć bez śpiewania? – No nie. Nie wyobrażam sobie tego. Ponieważ zwykle chodzę i nucę, znajomi wiedzą, że to ja się zbliżam.

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland