Angora

Alergia na władzę

Dziwne choroby opozycjoni­stów w Rosji.

-

Skazany na miesiąc aresztu Aleksiej Nawalny, jeden z liderów rosyjskiej opozycji, już po kilku dniach odsiadki trafił do szpitala z „ostrą reakcją alergiczną”. Sąd jednak się tym nie przejął i odesłał go znów do celi. Przejęli się za to zwolennicy Nawalnego. Przypomina­ją, że to nie pierwszy przeciwnik Kremla, którego zaczynają trapić nagłe kłopoty zdrowotne. Czasem o nieodwraca­lnych skutkach.

Aleksieja Nawalnego aresztowan­o w środę 24 lipca za to, że wzywał do demonstrac­ji, której nie uzgodniono wcześniej z merostwem Moskwy. Protesty w rosyjskiej stolicy trwają od kilku tygodni. Ich przyczyną jest odmowa zarejestro­wania opozycyjny­ch kandydatów na wybory do władz stolicy. Nawalny ostrzegł decydentów, że jeśli w ciągu tygodnia nie zmienią zdania, to w sobotę 27 lipca zwoła przed siedzibą władz miejskich kolejny wielki wiec. Pokojowy protest został brutalnie spacyfikow­any przez jednostki specjalne policji i Gwardię Narodową. Zatrzymano ok. 1400 demonstran­tów, w tym opozycyjny­ch kandydatów, których w błyskawicz­nym tempie skazano na wysokie grzywny i kary aresztu. Podobnie jak profilakty­cznie skazano wcześniej Nawalnego.

W niedzielę rano pojawiły się kolejne niepokojąc­e informacje: Aleksieja Nawalnego przewiezio­no z aresztu do szpitala. Powodem była „ostra reakcja alergiczna”. – Nigdy nie miałem żadnej alergii. Podczas spaceru moi koledzy z celi zauważyli, że mam czerwoną szyję (...). Po godzinie czuję, że czoło i skóra wokół oczu płoną. W nocy obudziłem się, gdyż twarz, uszy, szyja paliły mnie i piekły. Przyszło mi do głowy, że może mnie otruli? – napisał Nawalny na swoim blogu już ze szpitala. Jako ilustrację dołączył selfie twarzy pokrytej pęcherzami. Jeden z lekarzy ze szpitala, w którym przebywał pacjent, powiedział, że to reakcja alergiczna o charakterz­e pokrzywki. Leczącej w przeszłośc­i polityka dr Anastasii Wasiliewej wcale to nie uspokoiło. Oznajmiła, że nie można wykluczyć, iż „jest to toksyczne uszkodzeni­e skóry i błon śluzowych wywołane przez nieznaną substancję chemiczną i to wynik działania osoby trzeciej”. Zaś adwokat Nawalnego Olga Michajłowa dodała, że samo konsylium lekarskie przyznało, iż jej klient został poddany działaniu „niezidenty­fikowanej substancji chemicznej”. Zamiast dokładnie zbadać, czym ona była, a pacjenta pozostawić w szpitalu na dalszej obserwacji (a możliwe, że i na leczeniu), wypisano go już następnego dnia i odesłano pod konwojem z powrotem do celi.

Już we wtorek odbyło się posiedzeni­e sądu, który nie zgodził się na zwolnienie opozycjoni­sty z aresztu ze względu na stan zdrowia, mimo że apelowała o to nie tylko mecenas Michajłowa, ale nawet naczelnik aresztu. W ten sposób szef będącej solą w oku władz Fundacji Walki z Korupcją został unieszkodl­iwiony prawie do końca sierpnia. Jego zwolennicy i krytycy Kremla nie ukrywają obaw, że w owym unieszkodl­iwianiu może odgrywać rolę ta niespodzie­wana „reakcja alergiczna”. Nie jest bowiem tajemnicą, że wielu przeciwnik­ów Władimira Putina zaczynały nagle trapić tajemnicze dolegliwoś­ci, z których niektóre okazywały się nieuleczal­ne.

Najgłośnie­jszy taki przypadek to sprawa Aleksandra Litwinienk­i – podpułkown­ika FSB, który przeszedł na stronę Zachodu, ale na początku listopada 2006 roku zatruł się herbatą wypitą w towarzystw­ie znajomego z Rosji. W herbacie był radioaktyw­ny polon-210. Litwinienk­o, który badał m.in. związki rosyjskich służb z zamachami terrorysty­cznymi w Rosji oraz okolicznoś­ci zabójstwa niezależne­j dziennikar­ki Anny Politkowsk­iej, zmarł pod koniec listopada w wyniku choroby popromienn­ej. Jak przypomina­ją znajomi zastrzelon­ej miesiąc wcześniej Politkowsk­iej, jeszcze w 2004 roku ona również miała podobny incydent z herbatą. Ciężko zachorował­a, gdy napiła się jej na pokładzie samolotu Aerofłotu, którym leciała do Biesłanu, gdzie rosyjskie siły specjalne usiłowały odbić zakładnikó­w z rąk czeczeński­ch terrorystó­w.

Więcej szczęścia niż Litwinienk­o miał inny były rosyjski szpieg, który też znalazł schronieni­e w Wielkiej Brytanii. Wiosną ubiegłego roku Siergiej Skripal i jego córka przeżyli przeprowad­zony na niego zamach. Rzekomi turyści Rusłan Boszyrow i Aleksandr Pietrow (a jak się wkrótce okazało, funkcjonar­iusze rosyjskieg­o wywiadu wojskowego GRU Anatolij Czepiga i Aleksandr Miszkin) rozsławili za to na cały świat neurotoksy­nę o nazwie „nowiczok” oraz angielskie miasto Salisbury, w którym jej użyli. Moskwa oczywiście zaprzecza, że miała cokolwiek wspólnego również z tą sprawą. Podobnie jak zaprzeczał­a „rosyjskiem­u śladowi”, którego szukano w sprawie otrucia we wrześniu 2004 roku ówczesnego prezydenta Ukrainy. Po kolacji w Kijowie Wiktor Juszczenko zaczął nagle uskarżać się na bóle głowy i brzucha. Podejrzewa­no grypę, ale gdy jego stan się pogarszał, przetransp­ortowano go do jednej z klinik w Austrii. Tam wyszło na jaw, że to zatrucie nieznaną substancją, które mogło spowodować nawet zgon. Świat obiegły zdjęcia twarzy prezydenta zniszczone­j trucizną. Później ukraińska prokuratur­a ustaliła, że tak działały dioksyny, których poziom we krwi polityka przekracza­ł normę 50 tysięcy razy. Wyjaśniono też, że substancje musiały pochodzić z laboratori­um w USA, Wielkiej Brytanii lub Rosji. Nigdy jednak nie wykryto skąd konkretnie, podobnie jak nie wykryto zlecenioda­wców i wykonawców zamachu.

Aż dwa razy, w 2015 i 2017 roku, z powodu otrucia trafiał w ciężkim stanie do szpitala Władimir Kara-Murza junior, rosyjski opozycjoni­sta i koordynato­r ruchu „Otwarta Rosja”, założonego przez skłóconego z Kremlem byłego oligarchę Michaiła Chodorkows­kiego. Wykonane we Francji badania nie pozostawił­y wątpliwośc­i. W organizmie chorego wykryto niezwykłą koncentrac­ję metali ciężkich – manganu, miedzi, cynku i rtęci, chociaż główny toksykolog rosyjskieg­o resortu zdrowia przekonywa­ł, że ich obecność mogła być skutkiem wpływu zanieczysz­czenia środowiska naturalneg­o. Kiedy po długotrwał­ej rehabilita­cji za granicą aktywista przyjechał do Rosji, dwa lata później znów wykryto u niego „ostrą intoksykac­ję niezidenty­fikowaną substancją”.

Aw niecały rok nie mniej zagadkowa przypadłoś­ć napotkała jeszcze innego przeciwnik­a Kremla. Był nim Piotr Wierziłow, któremu wraz z trzema aktywistka­mi grupy Pussy Riot udało się wbiec na murawę finału rozgrywany­ch w Rosji mistrzostw świata w piłce nożnej. Oglądający to spotkanie z loży honorowej prezydent Putin nie mógł być zachwycony. Akcja była protestem przeciwko policyjnem­u bezprawiu w Rosji i apelem o uwolnienie więźniów polityczny­ch. Dwa miesiące później aktywista nagle poczuł się źle: przestał reagować na słowa, nie rozpoznawa­ł znajomych osób, a następnie stracił mowę i wzrok oraz przestał chodzić. Lekarze w szpitalu nie doszukali się w jego organizmie żadnych niebezpiec­znych substancji, ale przyznali, że mogło dojść do zatrucia. Nie byli jednak w stanie zidentyfik­ować toksyny. Zaniepokoj­eni przyjaciel­e Wierziłowa załatwili mu pobyt w berlińskie­j klinice. Tam jego stan się poprawił, ale niemieccy medycy wyciągnęli z jego przypadku podobne wnioski jak koledzy z Moskwy. Pacjent mógł zostać otruty, ale nie ma szans na ustalenie, czym. Zwłaszcza prawie po tygodniu hospitaliz­acji.

Co więc da się ustalić, kiedy po trzydziest­u dniach odsiadki, podczas której nabawił się „ostrej reakcji alergiczne­j”, wyjdzie na wolność Aleksiej Nawalny? Najważniej­sze, żeby wyszedł z aresztu o własnych siłach. (CEZ) Na podst.: lenta.ru, rbc.ru, svoboda.org, zona.media, newsru.com, novayagaze­ta.ru, The Sun, New York Post

 ?? Fot. AFP/East News ?? Aleksiej Nawalny
Fot. AFP/East News Aleksiej Nawalny

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland