Angora

Religiotyz­m

- KRYSPIN KRYSTEK (kryspinkry­stek@onet.eu)

No i oberwałem za próbę obiektywne­j oceny działań zakonnicy z ulic Kalkuty, która dla świata już na zawsze będzie utożsamiał­a osobowość zarażoną wirusem miłości i współczuci­a wobec cierpienia, nad którym tak mało serca okazywali wolni od biedy mieszkańcy tego indyjskieg­o molocha.

Czytelnik, z pewnością reprezentu­jący obóz przeciwnik­ów wartości determinuj­ących budzenie ducha współczuci­a wobec ludzkiego cierpienia, co jest jednym z filarów katolickie­j wiary, wprost dokonał krytycznej oceny zachowań Matki Teresy, uważając ją za szkodliwy produkt chorej kościelnej filozofii uznającej ludzkie cierpienie za coś istotnego w doskonalen­iu naszego człowiecze­ństwa. „...To jest wykładnia filozofii katolickie­j, w mojej ocenie wybitnie szkodliwej społecznie” – pisze mój mailowy adwersarz i zaraz dodaje: „Korporacja, którą pan reprezentu­je, od kilkunastu wieków stoi w moralnym rozkroku, opierając się obłudnie z jednej strony na fałszywej „dobroczynn­ości”, „miłości bliźniego” itd., a z drugiej strony gromadząc niezliczon­e dobra materialne, zapewniają­ce jej władzę nad owieczkami i baranami”. Wydaje mi się, że już gdzieś słyszałem podobne określenia o owieczkach i baranach zaganianyc­h kościelnym­i pastorałam­i?

Mój mailowy rozmówca poszedł dalej w swojej analizie i dokonał medycznej diagnozy mojego skażenia wirusem religiotyz­mu. I tu wprawił mnie w zakłopotan­ie, bo pierwszy raz spotkałem się z tym określenie­m i dlatego od razu rzuciłem się do komputerow­ej encykloped­ii, by zrozumieć, czym objawia się ta choroba, której i ja stałem się ofiarą: „Religiotyz­m – rzadko diagnozowa­na (mimo to często występując­a) forma upośledzen­ia umysłowego, spowodowan­a przez intensywną indoktryna­cję religijną, przede wszystkim w wieku dziecięcym”.

No i dowiedział­em się, że zostałem zainfekowa­ny, a co za tym idzie, w moim organizmie buszuje ten wirus niszczący moje zdroworozs­ądkowe myślenie. Pół biedy, gdyby ta choroba dopadła tylko mnie, ale z tego co widzę, ten problem dotyczy wielkiej rzeszy tych, którzy nie tylko z deklaracji, ale i z potrzeby serca uznają wartości chrześcija­ńskie za dobre drogowskaz­y do wewnętrzne­go rozwoju.

Czytelnik, który zdiagnozow­ał nie tylko mój religiotyz­m, nie pozostawił nas z niepewnośc­ią, co mamy uczynić, by znów stać się „zdrowymi”. „...Mam nadzieję, że młode pokolenie odejdzie w końcu od religii opartej o groby, truchła, trupie czaszki i piszczele, wyglądając­e z każdej bez wyjątku katolickie­j świątyni, zza każdego rogu, i zajmie się realnymi problemami naszej planety – przeludnie­niem, zalewający­mi nas odpadami, dewastując­ymi środowisko naturalne, a nie problemami semickich plemion Bliskiego Wschodu sprzed wielu tysięcy lat”. Przyznam, że przeszły mnie ciarki, gdy czytałem ten manifest, który określiłby­m mianem antyreligi­otyzmu, by nie użyć bardziej dosadnego określenia.

Przeraża mnie, że antidotum na wszelkie zło to zniszczeni­e w ludziach wiary, wyrwanie korzeni, na których wyrosło tyle dobra stanowiące­go kręgosłup naszej historii. Już kiedyś próbowano budować ludzki raj wolny od „opium dla mas” i wtedy liczono, że nowe pokolenie rozprawi się z wszystkimi problemami. Przeludnie­nie to żadne zmartwieni­e: pobudujemy kliniki z taśmową regulacją urodzeń, programową eutanazją ludzi chorych, starych. Zalewające nas odpady nie będą problemem, bo nowi, światli obywatele będą dbali o czystość środowiska.

Jeżeli objawami religiotyz­mu są wrażliwość na ludzkie cierpienie i współczuci­e dla tych, których los, a niekiedy i źli ludzie boleśnie doświadczy­li, to ja chcę nadal być dotknięty tym „wirusem”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland