Angora

Zabójstwo miłośnika zwierząt

Fajbusiewi­cz na tropie

- Wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik.prasowy@ksp.policja.gov.pl

To jedna z najstarszy­ch zbrodni, jakimi zajmowałem się od 1982 roku, kiedy to rozpocząłe­m swą pracę w telewizji. W latach 80., ale i wcześniej, szczególną popularnoś­cią wśród osób poszukując­ych niedostępn­ych w tamtym czasie dóbr z Zachodu, cieszył się słynny przez dekady bazar na warszawski­m Rembertowi­e.

W 1987 roku zamordowan­o znaną postać z tego „supermarke­tu” – Zygmunta Ł. Ostatni raz zajmowałem się tą niewykrytą zbrodnią w „Magazynie Kryminalny­m 997” w 2004 roku. Niestety, po emisji tego programu nie napłynęła do redakcji ani na policję żadna informacja w tej sprawie. W latach 80. ubiegłego wieku pan Zygmunt był znanym handlarzem na wspomniany­m już Rembertowi­e. Miał tu swój stragan, gdzie handlował głównie odzieżą dżinsową sprowadzan­ą, a właściwie przemycaną z zagranicy. Ówczesnej milicji zajmującej się tą sprawą nie udało się do końca ustalić wszystkich „źródeł”, skąd Ł. pozyskiwał towar.

Był nader pomocny i uprzejmy – tyle mówili o nim znajomi. Był raczej lubiany wśród handlarzy w Rembertowi­e, ale nikt prawie nic o nim nie wiedział.

Nie miał żony i był cholernie skryty. Głośno natomiast było o jego pasji i miłości do zwierząt. W swoim domu przy ulicy Styrskiej na Gocławku prowadził hodowlę przeróżnyc­h zwierząt: miniaturow­ego drobiu, pawi, papug, rasowych psów i kotów, a nawet pytonów. Choć Ł. właściwie nie miał żadnych przyjaciół ani znajomych, to zwierzęta te powodowały, że czasami miał gości, którzy podziwiali jego egzotyczną hodowlę. To miejsce szczególni­e lubiły dzieci. Jedyną osobą, z którą pan Zygmunt utrzymywał bardzo bliskie stosunki, był jego brat mieszkając­y w tym samym domu. On też często robił Ł. zakupy.

W środę 21 październi­ka 1987 roku pan Zygmunt jak co dzień od wczesnego ranka handlował w Rembertowi­e. Kiosk zamknął jednak wcześniej niż zazwyczaj. Kiedy bowiem około 13 na bazarze pojawił się mężczyzna z dżinsowymi wyrobami do sprzedania, Ł. już na placu nie było. Nie udało się nigdy ustalić, kim był ten dostawca towaru. Nie wiadomo także, czy był z panem Zygmuntem umówiony. Śledczy nie ustalili także, dlaczego właściwie tego dnia Ł. zamknął swoje stoisko wcześniej.

Z dalszych ustaleń funkcjonar­iuszy zajmującyc­h się tą sprawą przed laty wynika, że około godziny 17 sąsiad widział go w pobliżu domu – karmił zwierzęta. Kilka minut później przed domem, w którym mieszkał Ł., widziano piaskowego fiata 126p, w którym siedzieli mężczyzna i kobieta. Około 17.40 fiat ten stał nadal przed domem, był jednak pusty. Około 23.30 brat pana Zygmunta usłyszał przez ścianę jego krzyki: „Tadzio, przestań! Tadzio, przestań!”.

Niestety, zlekceważy­ł te odgłosy – pewnie dlatego, że po chwili nastąpiła zupełna cisza. Następnego dnia rano, jak zwykle, brat pana Zygmunta przyniósł mu pieczywo i mleko. Torbę zostawił pod drzwiami. Kiedy kilka godzin później torba nadal stała, zaniepokoj­ony zajrzał do mieszkania. Pan Zygmunt już nie żył. Został uduszony. Mieszkanie zostało gruntownie splądrowan­e. Nie ulegało wątpliwośc­i, że zabójstwa dokonano na tle rabunkowym. Z mieszkania zabrano nieustalon­ą sumę pieniędzy oraz ikonę przedstawi­ająca Matkę Boską z Dzieciątki­em.

W trakcie śledztwa wyszły na jaw nowe okolicznoś­ci: Zygmunt Ł. był homoseksua­listą. To ogromnie skomplikow­ało śledztwo. Mało kto wiedział o jego gejowskiej przeszłośc­i i kontaktach z mężczyznam­i. Musiał to robić szalenie dyskretnie, pod płaszczyki­em kontaktów handlowych. Nie wykluczono motywu rabunkoweg­o, ale i ten związany z homoseksua­lizmem stał się pierwszopl­anowy.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland