Jesteśmy im to winni
Chciałbym bardzo mocno poprzeć „Apel” pana Zbigniewa (ANGORA nr 30) w sprawie zapobieżenia usuwaniu nazw patronów szkół, ulic czy nawet pomników związanych z drugą wojną światową, a niepochodzących od nazwisk nowo objawionych żołnierzy wyklętych. Dziwi mnie, z jakim spokojem uczniowie, rodzice, a przede wszystkim absolwenci szkół, które nosiły imię np. 1. Dywizji Kościuszkowskiej, pozwalają na te haniebne czyny. Przecież takich szkół były dziesiątki, uczniów tysiące, absolwentów jeszcze więcej.
Nieliczne protesty rodzin tamtych żołnierzy także budzą zdziwienie. Czyżby naprawdę dali sobie wmówić i wstydzili się tego, że ich dziadek, ojciec, brat, wuj etc. walczyli o Polskę tak, jak mogli, i szli do tej upragnionej Ojczyzny, do swojego rodzinnego domu, drogą najkrótszą, nie bacząc często na to, że jest to droga niezwykle krwawa? Z perspektywy żołnierza czy pojedynczej rodziny nie było przecież możliwości wyboru drogi, czasu do namysłu, słuchania doradców. To był naturalny ich poryw serca, ale także tak pojmowany przez nich patriotyczny obowiązek.
Dziś wartościujemy ofiary i zasługi przy biernej – tak mi się wydaje – postawie społeczności, która tym ludziom jest coś winna; a jedyne, co może im dać, to pamięć o bohaterskich postawach zapisaną w nazwach chociażby szkół. Mam w rodzinie kilkoro absolwentów szkoły, która nosiła takie „nieakceptowane” dla dzisiejszej władzy imię. Rozmawiam z nimi, ale poza wzruszeniem ramionami symbolizującym: „A cóż my możemy zrobić?!”, nie widzę chęci do manifestowania oporu.
Może to zadanie dla opozycji (przecież nie wszędzie jeszcze rządzi PiS)? Postawa prezydenta Trzaskowskiego, który konsekwentnie przeciwstawiał się tzw. dekomunizacji ulic, świadczy o tym, że jednak można. Ta bierna postawa trochę przypomina – znane mi na szczęście tylko z opowieści – czasy tuż po wojnie, gdy komuniści niszczyli pamięć o przedwojennych – a czasem i wojennych – bohaterach. Teraz władza tamto zachowanie głośno potępia, a sama podąża dokładnie tym samym tropem. Też będzie kiedyś za to rozliczona, przynajmniej politycznie, mam taką nadzieję.
Pan Zbigniew kończy swój apel do Jarosława Kaczyńskiego życzeniami, by ten nigdy nie oglądał usuwania z przestrzeni publicznej dowodów pamięci o jego bracie. A ja odwrotnie, życzę z całego serca Kaczyńskiemu, by dożył normalnych czasów – to znaczy takich, w których liczyć się będą jedynie prawdziwe zasługi, a nie małostkowość, rewanżyzm i mściwość. ARTUR BUKAJ (adres internetowy do wiadomości redakcji)