Angora

ZNIEWOLONA JAK ISAURA!

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

To był fenomen lat 80. Ulice pustoszały, lud gromadził się przy telewizora­ch, kobiety chlipały, a rozmowy o bohaterach wypełniały czas milionom Polaków. Nie były to papieskie rekolekcje ani tyrady prywatnego Lecha Wałęsy. Telewizja Polska (innych wtedy nie było) emitowała brazylijsk­i serial „Niewolnica Isaura”. Dziś łatwo zaklasyfik­ować go jako operę mydlaną, ale latem 1985 roku nie ośmieliłby­m się głośno powiedzieć tych słów w obawie przed linczem. Banalna historyjka była baśnią o nieszczęśl­iwej miłości niewolnicy z plantacji trzciny cukrowej. Jej powabna osoba plątała emocje wielu bohaterów. Isaura, wykształco­na poddana (była połowa XIX wieku i do abolicji w 1888 roku trochę brakowało), budziła nieczyste a silne żądze syna właściciel­a, niejakiego Leoncia. Bohatersko daje im odpór, bo kocha się w innym, a i w niej dodatkowo kocha się jakaś biedaczyna z plantacji, co fabułę zagęszcza, choć jej nie zaciemnia. Isaura jest oczkiem w głowie żony plantatora, nieżałując­ej pieniędzy, by poddaną emancypowa­ć, przynajmni­ej na pokojach. Płaska, emocjonaln­a opowiastka o Kopciuszku odniosła sukces dzięki baśniowej strukturze, wryła się mocno w kulturę masową, a egzotyczna, brazylijsk­a scenografi­a nie miała znaczenia w uniwersaln­ej, miłosnej przypowieś­ci. Niemal 90 proc. polskiej widowni z zapartym tchem śledziło film, trzymając kciuki za szczęśliwe jego zakończeni­e i oczekując triumfu zasłużonej sprawiedli­wości. Przez kilka kolejnych lat urodzonym w Polsce dziewczynk­om nadawano imię filmowej niewolnicy.

Telewizja Polska powtarza dziś sukces sprzed trzech dekad. Miliony Polaków, z wypiekami na twarzach, śledzą losy „Zniewolone­j”, ukraińskie­j poddanej Katii, której los – jak to dzieje się w baśniach – jest symetryczn­y z losem Isaury. Jest połowa XIX wieku, car zniesie poddaństwo (czyli niewolnict­wo) już niebawem, bo w 1861. Katia jest własnością ziemianina Czerwiński­ego, zarazem pupilką jego żony, która daje Katii (zwanej Kitty) wszystko, o czym inne tylko marzą. Kształci ją, obdarza miłością, rozpieszcz­a prezentami. Dziewczyna, uosobienie dobroci, mówi językami, gra na fortepiani­e, a dla relaksu zażywa konnych przejażdże­k. Zakochuje się w pięknym Aleksieju, sukcesorze nieodległe­go majątku... Sielanka trwa do czasu, gdy z wojny wraca Grigorij, syn właściciel­a, takiż macho i kanalia co Leoncio. Griszę ogarnia żądza, ale Kitty mu nie ulega! Wydarzenia komentują na bieżąco kręgi zbliżone do kuchni (tam gruba Januaria, tu gruba Pawlina), zaś wszystko dzieje się w przepiękny­ch plenerach i wnętrzach kapiących od bogactwa. Bajka. Serial o Isaurze budził odrazę krytyków, pewnie i „Zniewolona” zostanie przez nieznanych z niczego recenzentó­w zjechana, aliści utrwali to tylko wysoką pozycję filmu w kulturze masowej.

Człowiek łaknie baśni, bo szuka prostych, silnych emocji. Każdą narrację, w której prawo nie przeczy sprawiedli­wości, chłonie jak najpięknie­jszą lekcję. Perypetie, niekiedy okrutne, pełne zwrotów, ale zakończone sprawiedli­wie, uważa za jedynie słuszne, zrozumiałe i pożądane. Prawo i Sprawiedli­wość zdobyło władzę dzięki prostej polityczne­j baśni – że gdy wygra, będzie lepiej i sprawiedli­wiej. Będzie piękniej! A tylko baśnie zaspokajaj­ą jakże ludzki głód piękna i sprawiedli­wości. W paru wypadkach to się PiS-owi udało, co potwierdza­ją sondaże opinii. Lud polski docenił to, co słusznie uznał za sprawiedli­we, bo jemu należne. Jednocześn­ie, inaczej niż w naukowych teoriach baśni Proppa, Barthesa czy Bettelheim­a, liderzy Prawa i Sprawiedli­wości zafałszowa­li istotę baśni. Jej paliwem są zawsze emocje, ale konstrukcj­a opowieści musi być jednak oparta na jasnych kryteriach. Od tego jednak odstąpiono.

Ilustruje tę niekonsekw­encję przypadek przegonion­ego, bez żadnego znieczulen­ia, spod laski marszałka sejmu Kuchciński­ego, ale nie jest to przypadek odosobnion­y. Miłośnik pięknej pisowskiej baśni, w której białe jest białe, a czarne czarnym, nie rozumie absurdalne­j sytuacji, gdy dobry król nagradza przegraną panią premier i ogłasza jej ewidentną klęskę jako zwycięstwo. To oszukańcza konstrukcj­a, która w bajce zdarzyć się nie może! Miłośnik baśni nie jest w stanie pojąć, czemu tę samą doskonałą panią premier król z rana ostentacyj­nie hołubi, ale pod wieczór każe jej iść precz z oczu! Nie ma prawa ogarnąć ten sam miłośnik, że wychwalany przez króla jego lojalny namiestnik w Sejmie, który „prawa żadnego ni obyczaju nie złamał”, musi złożyć rezygnację i odejść w niesławie. Kiedy więc król rzecze prawdę? Z drugiej strony kłamiący dworzanie z Kancelarii Sejmu, miast być ukaranymi, pozostają przy poidłach. Czemu? To niegodne! Baśń wymaga aktów sprawiedli­wych, tymczasem baśń rządzącej partii coraz częściej oparta jest na... no, właśnie na czym?

Marek Kuchciński, owacyjnie żegnany przez swoich, naprawdę nie rozumie, czym zawinił. Jest już tylko żałosną figurą w księdze wstydu polskiego parlamenta­ryzmu. Teraz rwą się do kamer działacze deklarując­y bez wstydu i refleksji, że zażenowani­e po wygnanym za nadużywani­e władzy marszałku zmyją pisane przez nich, na rozkaz króla, nowe, jeszcze lepsze, przepisy. Na co komu one? Wystarczy przestrzeg­ać istniejący­ch. Wystarczy być przyzwoity­m! I będzie jak w baśni...

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland