Angora

Defilada dla Morawiecki­ego (Ślunski Cajtung)

Zaczął się wyborczy bój o śląską duszę.

- DARIUSZ DYRDA

Nr 7 Cena 3 zł

15 sierpnia przez Katowice przejedzie defilada z okazji Święta Wojska Polskiego. W Katowicach podobno dlatego, że mamy okrągłą rocznicę wybuchu tzw. I Powstania Śląskiego. Ale to ściema, powód tej defilady jest zupełnie inny i znamy go od połowy lipca. Bo wtedy PiS ogłosił, że „jedynką” jego listy w okręgu katowickim będzie premier Mateusz Morawiecki. Ta defilada to po prostu część jego kampanii wyborczej. Ważna część.

Na Górnym Śląsku ostatnie wybory PiS przegrał. W okręgu katowickim także, chociaż w jego wschodniej części, zwłaszcza w powiecie bieruńsko-lędzińskim, wysoko wygrał. Ale w miastach przegrał dość wyraźnie, więc teraz rzuca tu swój najcięższy kaliber, premiera, polityka od którego w PiS-ie tylko Jarosław Kaczyński jest ważniejszy i bardziej znany. To Morawiecki ma zapewnić dobry wynik. A nie jest to zadanie łatwe.

Spadochron nagle Śląsk pokochał

Nie dlatego, jak krzyczy PO, że Morawiecki to spadochron­iarz z Warszawy, który z katowickim okręgiem wyborczym nie ma nic wspólnego. Takich spadochron­iarzy było u nas kilku, polityków rangi ogólnopols­kiej, choć wcale nie ze Śląska – i dostawali oni bardzo dobre wyniki. Choćby Leszek Balcerowic­z, choćby Janusz Korwin-Mikke. Gdzieś tam czujemy się mile połechtani, że jednak polityk, który mógł być „jedynką” niemal w każdym polskim okręgu – wybiera katowicki. Wydaje nam się złudnie, że wybrany tutaj będzie nasz region reprezento­wał. Co się zresztą nigdy nie sprawdza, czego najlepszym przykładem wspomniany Balcerowic­z, który jako poseł z Katowic zdjął finansowan­ie z Parku im. Ziętka i musiał go na szybko marszałek województw­a od administra­cji rządowej przejmować. Ale o tym mało kto pamięta, więc też mało kto będzie miał za złe, że PiS wystawił tu spadochron­iarza, co najwyżej Jurek Gorzelik trochę popsioczy.

Problem, z jakim Morawiecki będzie się musiał zmierzyć, to śląskość. Nie zna naszego regionu, nie rozumie, i chociaż teraz niemal udaje, że on Ślązak, tyle że ze Śląska Dolnego, chociaż nagle ogłasza, że „w gwarach lokalnych ukryta jest miłość do tradycji, do kultury i bardzo to szanuję. W gwarze śląskiej ukryta jest piękna staropolsk­a mowa, piękna polszczyzn­a. Niektórzy powiedzą, że to relikt, ja bym powiedział, że to jest polski skarb” – to brzmi to bardzo fałszywie, bo gdzie pan był, panie premierze, gdy temu polskiemu skarbowi próbowano nadać status języka regionalne­go, by go przed obumierani­em, przed zanikiem chronić? Otóż jak cały PiS odmówił pan godce pomocy w przetrwani­u.

Mateusz Morawiecki reprezentu­je najbardzie­j antyśląską ze śląskich partii. Politycy PiS-u jak jeden odmawiają nam uznania języka, to lider PiS-u powiedział pamiętne, że śląskość to ukryta opcja niemiecka i że na Śląsku natężenie patologii jest bardzo duże. Ślązacy – przy czym mam tu na myśli Ślązaków świadomych – słów tych nie zapominają i można być pewnym, że wszystkie śląskie organizacj­e w tej kampanii stosunek do śląskości będą Morawiecki­emu i PiS-owi wypominać. To znacznie większe obciążenie niż spadochron­iarstwo polityczne.

Programy zamiast pospoliteg­o ruszenia

Innym jego problemem jest to, że opozycja nie idzie teraz w jednym bloku, lecz przynajmni­ej w kilku. Gdy bowiem wszyscy startowali razem pod szyldem Koalicji Europejski­ej, to ich przekaz był rozmyty, niejasny, pozbawiony jakiegokol­wiek programu poza „Pokonać PiS!”. Ułatwiali tym tylko PiS-owi zadanie, bo on i o własnym programie mówił, i ostro zwalczał opozycję środowiski­em LGBT, o którym opozycja ubzdurała sobie, że może nim wygrać wybory. Podczas gdy osób o konserwaty­wnych, klerykalny­ch poglądach jest w Polsce znacznie więcej niż homoseksua­lnych, i ludzie ci, nawet jeśli im z Prawem i Sprawiedli­wością nijak nieraz po drodze, nie głosowali na Koalicję, która to LGBT wyniosła na sztandary. W samym środowisku obecnych i byłych RAS-owców znam przynajmni­ej 20 osób, które z tej przyczyny nie na Koalicję, lecz na Konfederac­ję w maju zagłosował­o. Tak naprawdę głosując więc na najmocniej­szego, czyli na PiS.

Słabe „jedynki” opozycji

Teraz, gdy Koalicja idzie osobno i lewica osobno, a konserwaty­wny PSL jeszcze osobno – każda z tych formacji może się skupić na swoim programie, nim starając się przyciągną­ć wyborców. Zwłaszcza że innych atutów mają niewiele. PO Morawiecki­emu jako swoją „jedynkę” w okręgu katowickim przeciwsta­wia Borysa Budkę, też niby

polityka rangi ogólnopols­kiej, ale jednak nie tej ligi co Morawiecki. Natomiast SLD popełnia jakieś personalne harakiri, rezygnując w okręgu tym z jedynego swojego znanego szerzej na Śląsku polityka, Zbyszka Zaborowski­ego. W ramach wewnątrzpa­rtyjnej wojenki prowadzone­j na lewicy Zaborowski chyba wcale się na listach do Sejmu nie znajdzie. Kto więc ma listę lewicy pociągnąć?

Owszem, lewica akurat – w której znajduje się i Wiosna Biedronia – kartą LGBT grać może, ale ile nią ugra? W wyborach do europarlam­entu jej „jedynką” był śląski działacz, Łukasz Kohut, wielki orędownik języka i narodowośc­i śląskich, i wielu Ślązaków właśnie dlatego na Wiosnę zagłosował­o. Teraz takich śląskich liderów na listach lewicy nie ma, a poza Wiosną też żadna z lewicowych partii jednoznacz­nie poparcia dla choćby języka śląskiego nie zgłosiła. Za to przed laty wielu polityków SLD o śląskich aspiracjac­h wyrażało się bardzo krytycznie.

Prośląscy na listach PO

PO tego problemu nie ma. Do parlamentu z list tej partii ubiegać się będą i Marek Plura, polityk najbardzie­j z walką o śląskie postulaty kojarzony, i Monika Rosa, bardzo aktywnie w mijającej kadencji Sejmu zabiegając­a o uznanie języka śląskiego. Zresztą w ostatnim czasie Platforma Obywatelsk­a bardzo zmieniła swoją optykę patrzenia na sprawy śląskie, niemal w całości popierając w Sejmie uznanie godki za język.

W przedpokoj­u Platformy stoją działacze Ruchu Autonomii Śląska i Śląskiej Partii Regionalne­j, licząc, że i dla nich miejsca na listach się znajdą. Albo jako wspólny kandydat do Senatu. Tylko po co Platformie taki choćby Henryk Mercik (członek władz RAŚ i ŚPR), jeśli oni mają własnych, bardziej kojarzonyc­h z walką o śląskość Plurę, Pietraszew­ską, Rosę? Po co im brać na listy polityczny plankton, który w wyborach do sejmiku w skali całego województw­a zdobył raptem 50 tysięcy głosów? I to na szyld, nie nazwiska. Bo rozpoznawa­lnych nazwisk, poza Jerzym Gorzelikie­m, ani ŚPR, ani RAŚ też nie mają. Nawet zawarte pod sam koniec lipca porozumien­ie między ŚPR, RAŚ-em i mniejszośc­ią niemiecką o wspólnym stanowisku w wyborach bardziej atrakcyjny­mi ich nie czyni, bo przecież PO doskonale pamięta katastrofę wyborczą sprzed czterech lat komitetu tych samych ludzi pod nazwą Zjednoczen­i dla Śląska.

Jednocześn­ie PiS wie, bo przecież analizuje wyniki, że – paradoksal­nie – tam, gdzie w spisie powszechny­m było najwięcej deklaracji narodowośc­i śląskiej, to właśnie PiS wygrywa. Czyli najwyraźni­ej sporej grupie deklarując­ej tę narodowość,nie przeszkadz­a to zagłosować na najbardzie­j antyśląską spośród polskich partii.

Cud gospodarcz­y i powstania śląskie

Dlatego PiS rzucił na Śląsk Morawiecki­ego. On nie będzie podjudzał przeciwko wrogom polskości i katolicyzm­u, czyli LGBT (i wszystkim, którzy aspiracje „pedałów” popierają). Od tego są pomniejsi działacze, krzykacze i spora część kleru, którzy rzekomym zagrożenie­m dla moralności mają mobilizowa­ć elektorat do pójścia na wybory i zagłosowan­ia na PiS.

Sam Morawiecki ma inne zadanie. On ma roztaczać przed nami wizję państwa błyskawicz­nie się rozwijając­ego – oczywiście bazując na śląskim węglu kamiennym (choć obecnie na ogromną skalę importujem­y go z Rosji), wizję budowy kanału Odra-Dunaj (choć cała Europa od kanałów powoli odchodzi), wizję miliona samochodów elektryczn­ych i stu tysięcy mieszkań dla młodych. Wizję ulg dla przedsiębi­orców, choć przedsiębi­orcy na te „ulgi” psioczą, ile wlezie. Mateusz Morawiecki ma nam opowiadać, jaką to rzekomo nowoczesną i bogatą Polskę (i Śląsk) jego partia buduje.

I temu celowi służy też katowicka defilada. Pokazaniu, że Śląsk jest dla PiS-u ważny, że się z nim liczy, że chce o niego dbać. Zarazem zamanifest­owaniu polskości Śląska. Zresztą to ich stałe powtarzani­e, że Śląsk jest polski, trochę śmieszy. Powtarzają, jakby sami nie do końca w to wierzyli, jakby się chcieli stale w tym upewniać. Bo słyszeliśc­ie kiedyś, że Mazowsze jest polskie, że Małopolska jest polska, że Mazury są polskie, Polesie jest polskie? Nie, tylko ten Śląsk i Śląsk. I nie jest to przypadek, oni wiedzą, że prawie milion ludzi deklaruje tu narodowość śląską – i oni o naszych postulatac­h nie chcą dyskutować, oni je chcą po prostu zakrzyczeć. Defilada polskiego wojska to także element tej polskiej demonstrac­ji siły.

Defilada ma przypomina­ć o tzw. I Powstaniu Śląskim, rzekomym zrywie ludu śląskiego, by połączyć się z polską macierzą. To nie ma nic wspólnego z historią, to jedynie polska mitologia Śląska. Ale PiS wie, że kto zawładnie pamięcią historyczn­ą, kto zawładnie przeszłośc­ią, ten zawładnie też przyszłośc­ią. Dlatego tą defiladą wynosi na sztandary powstania śląskie. Liczy – i pewnie niebezpods­tawnie – że chociaż częściowo wśród Ślązaków zneutraliz­uje tym postulaty uznania naszego języka, zgłaszane przez PO i Wiosnę.

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland