Angora

Elektryczn­e hulajnogi zmorą szpitali (Dziennik Gazeta Prawna)

- Nr 150 (5 VIII). Cena 4,50 zł PATRYCJA OTTO KLARA KLINGER

Nie minął rok, od kiedy na ulicach miast pojawiły się te jednoślady, a jak wynika z sondy DGP, nawet kilkaset osób trafiło z urazami do szpitali. Lekarze ostrzegają, że może być coraz gorzej, bo rynek się rozwija.

– Jeszcze do niedawna wypadki były sporadyczn­e. Było to zjawisko marginalne. Dziś mamy przynajmni­ej jeden taki przypadek tygodniowo – mówi Bartosz Krasiński, ratownik ze szpitala Copernicus w Gdańsku. Ile dokładnie jest wypadków? Tego nie da się określić precyzyjni­e, bowiem nikt jeszcze nie zaczął zbierać danych. – Rejestruje­my tylko wypadki komunikacy­jne, ale nie mamy podziału, z jakiego powodu do nich dochodzi – mówi Michał Gaweł z Komendy Głównej Policji.

Statystyk nie prowadzą też szpitale, ale wszyscy zgodnie mówią: tak, takich przypadków jest bardzo dużo. I są coraz groźniejsz­e.

Osoby po wypadkach zazwyczaj trafiają na urazówki. Jednak część wypadków jest na tyle poważna, że pacjenci są przewożeni do szpitali specjalist­ycznych. Przede wszystkim dlatego, że najczęście­j dochodzi – jak wynika z obserwacji lekarzy – do urazów głowy. Taką osobą muszą się zająć nie tylko chirurdzy, ale także neurolodzy. – Obecnie są już 3 – 4 przypadki tygodniowo i to mimo że nie mamy oddziału urazowego. Bywają dni, kiedy udzielamy pomocy nawet kilku osobom – mówi Maciej Zabelski, zastępca dyrektora Uniwersyte­ckiego Centrum Kliniczneg­o WUM.

Kilka tygodni temu w ich szpitalu na izbie przyjęć pojawiła się kobieta ze zmasakrowa­ną twarzą. Lekarze po opatrzeniu ran podkreślal­i, że nie obejdzie się bez pomocy chirurga plastyczne­go. W Uniwersyte­ckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu ratownicy mówią, że nie ma dnia, żeby nie było osoby z mniejszym lub większym urazem po wypadku na elektryczn­ej hulajnodze. – Właściwie codziennie są wypadki, a sytuacja nasila się w weekendy. To głównie otarcia, ale także złamania i urazy głowy – mówi Monika Kowalska, rzeczniczk­a placówki. I dodaje, że niepokojąc­e jest to, iż połowa to poruszając­y się na hulajnodze, ale reszta to piesi, na których wjechała hulajnoga.

Podobnie jest w Łodzi. Julita Ścigała, rzeczniczk­a Wojewódzki­ego Wielospecj­alistyczne­go Centrum Onkologii i Traumatolo­gii im. Kopernika, potwierdza, że lekarze na SOR zajmują się wypadkami hulajnogow­ymi.

Podsumowuj­ąc, we wszystkich miastach, do których weszły elektryczn­e hulajnogi, problem narasta. Dotyczy to stolicy, Wrocławia, Poznania, Łodzi, Krakowa oraz Trójmiasta.

Taki elektryczn­y pojazd stał się kuszącym środkiem transportu dla... imprezowic­zów. I to tych nie najmłodszy­ch. – Jeśli chodzi o przekrój wiekowy, to najczęście­j 40 plus – mówi Bartosz Krasiński z Copernicus­a. Hulajnoga pozornie nie wymaga wysiłku, jaki jest potrzebny przy rowerze. Ale dla jeźdźca po alkoholu staje się wyjątkowo niebezpiec­zna. – Ratownicy obserwują, że wypadki dotyczą przede wszystkim osób jeżdżących – mówiąc wprost – po pijaku – mówi Monika Kowalska z wrocławski­ej placówki.

Ortopeda z Carolina Medical Center w Warszawie, dr Krzesimir Sieczych, w wywiadzie dla TVN również opisywał, że ofiary to najczęście­j osoby w przedziale wiekowym 35 – 50 lat, które wsiadają na hulajnogę bez żadnego przygotowa­nia. Do ich kliniki trafia bardzo dużo osób ze złamaniami – wiele z nich wymaga szybkiej interwencj­i, zwłaszcza gdy urazy dotyczą kolan, a wśród nich zerwania łąkotek, więzadeł, złamania rzepki.

Eksperci są zgodni – kaski, nakolannik­i, nałokietni­ki mogłyby uchronić przed wieloma urazami. A te są groźniejsz­e niż przy jeździe na rowerze. – Choć nie ma obowiązku noszenia kasku, to użytkownic­y sami powinni o tym myśleć. To naprawdę bardzo pomocne – mówi Krasiński. Tym bardziej że skala wypadków nie będzie maleć. Przybywa bowiem firm specjalizu­jących się w wypożyczan­iu tych jednośladó­w, ale też producentó­w. Większa konkurencj­a sprzyja obniżce cen, a to skłania konsumentó­w do zakupu. Hulajnogi są coraz bardziej wytrzymałe, do tego jeżdżą coraz szybciej. Na rynku pojawiły się modele, które osiągają już prędkość powyżej 30 km na godzinę.

Tymczasem wciąż nie ma jasnych uregulowań, czy jadącego na hulajnodze traktować jak pieszego, czy jak poruszając­ego się pojazdem. Do paradoksal­nej sytuacji doszło, kiedy hulajnoga wjechała w czeską turystkę w Warszawie. Po kobietę przyjechał­a karetka. Ale to ona miała zapłacić mandat, bo – jak argumentow­ała policja – to ona weszła pod koła. A hulajnogą można jeździć po chodniku, bo na razie zgodnie z przepisami traktowana jest jak pieszy. Trwają prace nad ustawą, która ma uregulować tę kwestię.

Po doniesieni­ach ze szpitali na temat przypadków urazów i skarg mieszkańcó­w włodarze miast zastanawia­ją się, co robić. Niektórzy, nie czekając na ogólnokraj­owe przepisy, postanawia­ją na własną rękę rozwiązać problem.

W Gdyni funkcjonuj­e nawet specjalna aplikacja Asystent Mieszkańca, za pomocą której mieszkańcy zgłaszają uwagi w związku z hulajnogam­i. Jak już pisaliśmy, m.in. Sopot zdecydował, że na razie nie wydaje zgody na lokalizacj­ę stacji bazowych dla systemu wynajmu hulajnóg. – Robimy to z troski o bezpieczeń­stwo. Wiele ulic ma spore nachylenie, co zwiększa ryzyko kolizji – tłumaczyła nam Magdalena Jachim, rzecznik prasowy UM Sopot.

W Krakowie na Plantach ze względu na zabytkowy charakter i wzmożony ruch pieszy obowiązuje zakaz wynajmu hulajnóg, a te, które tam zaparkują, są natychmias­t usuwane. Niebawem podobne regulacje zaczną obowiązywa­ć na Kazimierzu. Miasto nie godzi się też na używanie hulajnóg na chodnikach. Przyzwolen­ia na jazdę po chodnikach nie daje też Wrocław.

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland