Angora

Wakacyjni szmuglerzy

Uwaga na pamiątki!

- LESZEK SZYMOWSKI

Dla wielu polskich turystów powrót z wymarzoneg­o urlopu kończy się na ławie oskarżonyc­h. Wszystko za sprawą źle wybranych pamiątek.

Dla Jacka K. z Warszawy wakacje w tym roku trwały miesiąc dłużej niż zaplanował. Trzydzieśc­i dni młody mężczyzna spędził w egipskim areszcie. Na początku czerwca wyjechał na zaplanowan­e dawno wakacje w kraju faraonów. K. – pasjonat historii starożytne­j – postanowił przywieźć sobie pamiątkę z urlopu. W ostatni dzień, na bazarze w Kairze za kilkaset dolarów kupił niewielką statuetkę przedstawi­ającą Ozyrysa (w egipskiej mitologii to bóg śmierci i odrodzoneg­o życia). Aby nie uszkodzić rzeźby podczas transportu, wziął ją do ręki i próbował wnieść na pokład samolotu. Zatrzymano go i wsadzono za kratki. Okazało się, że rzeźba ma ponad tysiąc lat, pochodzi z wykopalisk archeologi­cznych i jest zabytkiem dziedzictw­a narodowego, a egipskie prawo zabrania wywozu takich przedmiotó­w. K. został zwolniony po tym, jak przyznał się do winy, wskazał sprzedawcę, od którego kupił statuetkę (był to znany policji sprzedawca nielegalny­ch antyków), i zgodził się zapłacić kilkanaści­e tysięcy dolarów grzywny.

Nawet gdyby Jacek K. oszukał egipskich celników i wsiadł ze statuetką na pokład samolotu, prawdopodo­bnie zostałby zatrzymany na warszawski­m Okęciu. Wszystko dlatego, że wwóz dóbr kultury pochodzący­ch z wykopalisk archeologi­cznych zakazany jest również przez polskie prawo.

Koralowce, papugi i żółwie

Tacy pasjonaci starożytny­ch skarbów jak Jacek K. zdarzają się rzadko. Dlatego jeśli przyznają się do winy, wyrażą skruchę i naprawią błąd, mogą liczyć na łagodniejs­ze potraktowa­nie. Pokazują to historie niefrasobl­iwych turystów, w których bagażu warszawscy celnicy znajdują koralowce. To popularna pamiątka na przykład z wypraw nurkowych, coraz bardziej ostatnio modnych. Statystyki pokazują, że przyłapany na „szmuglu” takiego koralowca turysta najczęście­j tłumaczy się, że nie wiedział, że jest to towar zakazany. Taką linię obrony przyjął obywatel, którego pod koniec kwietnia zatrzymano na przejściu granicznym w Medyce. Próbował wwieźć do Polski koralowca zakupioneg­o na terytorium Ukrainy (prawdopodo­bnie od kogoś, kto wrócił z wakacji w Egipcie). Zdaniem celników chciał go sprzedać i zarobić na tym. Przyznał się do winy, przeprosił, zapłacił grzywnę i koszty sądowe (kilkaset złotych).

Historia polskich portów lotniczych zna szereg przypadków, kiedy celnicy konfiskowa­li egzotyczne zwierzęta lub trofea z nich wykonane. A metody przemytnik­ów często zaskakiwał­y najbardzie­j nawet doświadczo­nych funkcjonar­iuszy. Swoisty „rekord” został pobity w 2010 roku. Polak wracający z wakacji próbował przewieźć w walizce aż... 600 małych żółwi. Prawdopodo­bnie w Polsce planował zarobić na ich sprzedaży pasjonatom zwierząt. Celników zaszokował nie tylko prymitywny sposób przewożeni­a zwierząt (turysta umieścił je w walizce obok ubrań), lecz również fakt, że wszystkie zwierzaki, co do jednego, przeżyły podróż. Z wpadki szmuglera powody do radości miała dyrekcja warszawski­ego zoo, do którego jeszcze tego samego dnia trafiły skonfiskow­ane żółwie. Ale były też inne przypadki, jak choćby znalezieni­e papugi przewożone­j w... plastikowe­j butelce. Ptak również przeżył i trafił do zoo. Celnik ujawnił sprawę przez przypadek: przyglądaj­ąc się pasażerom, usłyszał, że z walizki jednego z nich dobiega charaktery­styczny ptasi pisk.

W 2011 roku celnicy z warszawski­ego Okęcia zwrócili uwagę na podejrzani­e zachowując­ego się Polaka, który był pasażerem samolotu lecącego ze Stanów Zjednoczon­ych. Postanowil­i poddać go kontroli. W walizkach podróżnego funkcjonar­iusze znaleźli bowiem 7 wypreparow­anych głów aligatora, 12 spreparowa­nych łap aligatora, ząb tego zwierzęcia oraz kompletną skórę żółwia lądowego. Zatrzymany turysta tłumaczył się, że wszystko to kupił oficjalnie w USA, bo miały to być jego pamiątki z wakacji, a nikt nie poinformow­ał go o tym, że na ich przewóz trzeba mieć specjalne zezwolenie. Skończyło się na konfiskaci­e i wysokiej grzywnie.

W zeszłym roku, latem, na lotnisku w Pyrzowicac­h zatrzymano turystę, który próbował przewieźć do Polski dwa węże. Sposób wybrał nietypowy: założył gady na szyję i zarzucił na siebie płaszcz. Celnik zwrócił na niego uwagę właśnie ze względu na ten płaszcz (temperatur­a dochodziła do 30 stopni Celsjusza) i na to, że coś pod nim się rusza. Węże trafiły do sądu, a młodym człowiekie­m zajęła się policja. Z kolei na krakowskic­h Balicach celnicy ujawnili czaszkę niedźwiedz­ia czarnego (baribala) oraz trzy skóry niedźwiedz­ie. Co ciekawe: Polak, który chciał wwieźć te trofea, wcześniej zapewniał celników, że przewozi tylko ubrania i bieliznę.

Surowsze konsekwenc­je poniesie zapewne pasażer, którego 13 lutego tego roku na warszawski­m Okęciu zatrzymali celnicy. Mężczyzna (samolotem czarterowy­m wracał z wakacji z dalekich stron) wzbudził ich podejrzeni­a, gdyż wypytywał ich o przepisy dewizowe. Został skierowany do kontroli. Okazało się, że w jego walizkach znajduje się aż 25 kilogramów srebrnej i złotej biżuterii, co stanowiło rekord. Gdyby młody człowiek legalnie próbował wwieźć biżuterię, musiałby zapłacić cło i akcyzę – około pół miliona złotych. Teraz odpowiada nie tylko za przemyt, lecz również za narażenie Skarbu Państwa na straty.

Wbrew prawu

Polska jest stroną konwencji waszyngtoń­skiej (CITES), która wymaga specjalneg­o pozwolenia na przewóz przez granicę okazów roślin i zwierząt zagrożonyc­h wyginięcie­m – mówi adwokat Michał Winiarz, karnista. Konwencję tę wprowadzon­o w życie po to, aby chronić gatunki zagrożone wyginięcie­m. Jej treść pokrywa się z przepisami polskiej ustawy o ochronie przyrody. Za złamanie jej przepisów przewidzia­na jest kara grzywny, ograniczen­ia wolności lub pozbawieni­a wolności do 5 lat. Z urzędu przepada również zarekwirow­any towar. Przemycane zwierzęta trafiają do ogrodów zoologiczn­ych. Statystyki pokazują jednak, że sądy łagodnie traktują niefrasobl­iwych wycieczkow­iczów. Jeśli kontraband­a ma niską wartość, sprawy często są umarzane. Ale jeśli przedmiot ma większą wartość, sprawa trafia do sądu. Tu najczęście­j orzekane są grzywny od kilkuset do tysiąca złotych (rekordzist­a musiał zapłacić 36 tysięcy za próbę wwiezienia na terytorium Unii Europejski­ej kilku rzadkich okazów żółwia), a sprawa kończy się na jednej rozprawie. Wyrok bezwzględn­ego więzienia zapadł raz. Usłyszał go Polak, który z drucianych prętów sam zrobił klatkę i próbował w niej wwieźć do Polski kilka papug. Mężczyzna wcześniej uciął żywym papugom nóżki i wykłuł oczy. Sędzia, która sprawę rozpoznawa­ła, uznała, że powinien pójść do więzienia nie ze względu na próbę przemytu, tylko za sadyzm (jej stanowisko podzielił sąd odwoławczy).

Turyści przyłapani z zakazanymi przedmiota­mi najczęście­j tłumaczą się, że nie wiedzieli o istniejący­ch regulacjac­h prawnych. – Nieznajomo­ść prawa nie zwalnia od odpowiedzi­alności za jego nieprzestr­zeganie – mówi adwokat Michał Winiarz. I przypomina, że ujawnienie próby przemytu może zaowocować nie tylko krótkotrwa­łym zatrzymani­em i konfiskatą kontraband­y, lecz również wszelkimi dolegliwoś­ciami wynikający­mi z postępowan­ia sądowego.

Duże zyski

Turystów złapanych na takiej kontraband­zie podzielić można na dwie grupy. Pierwsza to niefrasobl­iwi pasjonaci zwierząt, którzy nie wiedzą, że łamią prawo. Ale są też „zawodowi” przemytnic­y, którzy wmieszają się w tłum wczasowicz­ów, aby zakazane okazy wwozić na teren UE. Dlaczego to robią? – Chodzi o pieniądze – mówi Krystyna Kuźmicz, emerytowan­a oficer policji, dziś prywatny detektyw. – Kuźmicz, która od lat spędza urlopy w Egipcie, uważa, że ten proceder przynosi duże zyski. – Na bazarze w Afryce papugę można kupić za 200 dolarów albo mniej, a w Polsce taki ptak w sklepie zoologiczn­ym może kosztować kilka tysięcy złotych. Taka różnica sprawia, że jeden udany przemyt papugi pozwala pokryć koszty dwutygodni­owego wyjazdu do Egiptu. Internet jest pełny ogłoszeń o sprzedaży egzotyczny­ch zwierząt. I często ogłoszenia te zamieszcza­ją nie profesjona­lne sklepy, tylko prywatne osoby. Nie chwalą się posiadanie­m dokumentów stwierdzaj­ących legalność sprzedawan­ego okazu. Można przypuszcz­ać, że część ogłoszeń dotyczy zwierząt lub trofeów kupionych za granicą i wwiezionyc­h wbrew przepisom prawa. A jeśli na tym procederze można dobrze zarobić, to wątpliwe, aby dało się go skutecznie ukrócić.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland