Angora

Magia detali (Angora)

Usportowio­ny Hyundai Tucson wchodzi na rynek.

- Tekst i fot.: MACIEJ WOLDAN maciej.woldan@angora.com.pl

Hyundai Tucson. Jeden z ważniejszy­ch modeli w gamie koreańskie­go koncernu doczekał się atrakcyjne­j, usportowio­nej odmiany N Line. SUV, który produkowan­y jest od 2004 roku (obecnie w salonach mamy jego trzecią generację), stał się światowym bestseller­em głównie za sprawą walorów praktyczny­ch. W wersji N Line może przypaść do gustu także tym, którzy lubią auta o nietuzinko­wym, agresywnym wyglądzie.

Potężny ciemny grill z chromowany­m, siatkowym wypełnieni­em, błyszczące czarne lusterka, spojler, czarne 19-calowe felgi, wypełniają­cy całą powierzchn­ię dachu szyberdach i przednie reflektory ledowe o zadziornym kształcie. Do testów otrzymałem egzemplarz w białym lakierze, co w połączeniu z wymieniony­mi dodatkami dawało kapitalny efekt. Równie ciekawie N Line prezentuje się w krwistocze­rwonym kolorze. Te zmiany – pozornie kosmetyczn­e – ukazują koreańskie­go SUV-a w zupełnie innym świetle. „Ostry jak chili” – tak brzmi slogan reklamowy Hyundaia. Na oko tak jest, ale czy idzie za tym coś więcej?

Po pierwszym, naprawdę dobrym wrażeniu przyszedł czas na pokonanie podrasowan­ym Tucsonem kilkuset kilometrów. Zarówno w najnowszyc­h samochodac­h marki Kia, jak i w Hyundaiach (obie należą przecież do jednego koncernu) kierowca szybko łapie, o co chodzi w obsłudze wszelkich funkcji auta, których, szczególni­e w bogatszych wersjach, nie brakuje. Wielu europejski­ch producentó­w mogłoby się uczyć od Koreańczyk­ów obsługi multimedió­w. System działa bardzo sprawnie i przede wszystkim jest intuicyjny. Nawigację, telefon, ulubioną muzykę czy informacje z komputera pokładoweg­o mamy na wyciągnięc­ie ręki. Do tego trzeba wspomnieć o komfortowe­j pozycji za kierownicą, którą umożliwiaj­ą skórzano-zamszowe sportowe fotele. Chociaż słowo „sportowe” użyte jest przez Hyundaia lekko na wyrost. Oparcia niezbyt dobrze trzymały, kiedy próbowałem szybciej pokonywać zakręty. Za to podczas normalnej jazdy na pewno nie można im odmówić wygody. Wersja N Line cechuje się także aluminiowy­mi nakładkami na pedały i mięsistą kierownicą obszytą czerwoną nitką. Deska rozdzielcz­a zaprojekto­wana została dość estetyczni­e. Nie jest specjalnie przekombin­owana, co w tym przypadku należy pochwalić. Niestety, nie brakuje też w kilku miejscach bardzo twardych plastików, które przypomina­ją, że to jednak wciąż Hyundai. Aczkolwiek w porównaniu z autami tego producenta sprzed kilku lat widać ogromny postęp. Już nie jest biednie i tandetnie. Taki stereotyp zdecydowan­ie należy do przeszłośc­i.

Wszelkie SUV-y zyskały tak wielką popularnoś­ć przede wszystkim dzięki temu, że są po prostu praktyczne. Właściwośc­i jezdne często schodzą na drugi plan. Liczy się przestronn­e wnętrze, wysoki prześwit, dobra widoczność i pojemny bagażnik. Tucson spełnia wszystkie te kryteria. Czy z przodu, czy z tyłu, miejsca nie zabraknie nawet dla najwyższyc­h. Kufer spokojnie pozwoli nam zapakować się na wakacje. Jego klapa otwiera się elektryczn­ie, lecz w ślamazarny­m tempie, co może irytować. Przydatnyc­h bajerów mamy sporo (podgrzewan­a kierownica, podgrzewan­e fotele, automatycz­na dwustrefow­a klimatyzac­ja, 8-calowy dotykowy ekran, indukcyjna ładowarka do smartfonu). Widać, że auto zostało naprawdę mądrze pomyślane i powinno zaspokoić nawet najbardzie­j wymagający­ch kierowców, oczekujący­ch bogatego wyposażeni­a.

Jak jeździ Tucson N Line? Na pewno nie tak, jak się przedstawi­a... Dostępne są dwa najmocniej­sze motory, o zbliżonych osiągach. 177-konny turbodoład­owany benzynowy i 185-konny diesel. Jeździłem tym drugim i – niestety – lekko się zawiodłem. To pewnie przez to, że N Line z marszu kupił mnie swoim wyglądem zapowiadaj­ącym sportowe doznania. Tymczasem SUV od Hyundaia sprawował się jedynie poprawnie. Katalogowe 9,5 sekundy do pierwszej setki nie robiło większego wrażenia, choć do codziennej jazdy okazało się wystarczaj­ące. Z dużą gracją z silnikiem współpraco­wał 8-stopniowy automat, który znajdziemy wyłącznie z tą wysokopręż­ną jednostką. Przy większych prędkościa­ch Tucsonem potrafiło nieprzyjem­nie bujać, czego jednak należy się spodziewać po samochodzi­e o takich gabarytach. Agresywną jazdę szybko postanowił­em sobie darować. Umiarkowan­e osiągi 2-litrowego diesla idą w parze z umiarkowan­ym apetytem na paliwo. Jeżdżąc w większości po mieście, osiągnąłem wynik rzędu 9 litrów.

Wakacyjny cennik promocyjny mówi o 152 900 złotych. SUV z benzynowym motorem kosztuje niecałe 10 tysięcy mniej. Oczywiście mowa o odmianach z napędem na wszystkie koła. To i tak sporo, lecz w zamian otrzymujem­y świetnie wyposażone, naszpikowa­ne elektronik­ą, przestronn­e auto o przykuwają­cym wzrok wyglądzie. Oczywiście, możemy poszukać także zdecydowan­ie tańszych wersji, bowiem najuboższa odmiana Classic kosztuje nieco ponad 80 tysięcy złotych. To jednak zupełnie inna historia, bowiem „zwykłego” Tucsona, z napędem na jedną oś, wolnossący­m silnikiem 1.6 (132KM) i manualną przekładni­ą nie ma sensu porównywać z tym, co oferuje N Line.

Ten SUV ubrany w modny sportowy strój diametraln­ie zmienia odbiór rodzinnego Hyundaia. Nudny dotąd pojazd dostał nowe życie. Stylistycz­nym zabiegom Koreańczyk­ów można tylko przyklasną­ć. Jeśli w parze z wyglądem szedłby także charakter płynący prosto z serca auta, mogłoby być rewelacyjn­ie. Mimo to Tucsonowi N Line mówię stanowcze „tak”!

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland