Pomoc za wszelką cenę
Z różnych stron Polski dzwonią do mnie ludzie, żeby mi powiedzieć, że grozi im eksmisja, licytacja jedynego dachu nad głową, że pracodawca nie wypłacił wynagrodzenia, że żyją w strasznym przepełnieniu. W kilkanaście osób na 30 metrach kwadratowych. Na ścianach jest grzyb. Kobieta, która miała alergię, teraz ma już astmę. Dzwonią i mówią, że jestem ich nadzieją, ostatnią deską ratunku. I aż wstyd mi się przyznać, że właśnie wyjechałem na Mazury... odpoczywać.
Byłoby dobrze, gdyby prawo się zmieniło. Gdyby niewypłacanie wynagrodzeń zostało uznane za kradzież karaną więzieniem, gdyby ludzie po eksmisjach mogli zamieszkać w ośrodkach wychodzenia z bezdomności, które oferują pomoc psychologiczną, prawną, są schludne i napawają chęcią do życia i walki o swoje miejsce w społeczeństwie. Paniczny lęk przed eksmisją rodzi się bowiem z okropnych warunków, jakie panują w przytułkach dla bezdomnych, w noclegowniach i innych tego rodzaju placówkach. Dlatego staramy się taki ośrodek, wzorcowy ośrodek wychodzenia z bezdomności stworzyć. W tym celu powołaliśmy do życia Fundację Sprawiedliwości Społecznej. Staramy się o spotkanie z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim, aby poprosić go o wydzierżawienie gruntu pod budowę takiej placówki.
Nie możemy ciągle likwidować skutków zaniedbań legislacyjnych władzy czy przepisów skierowanych przeciwko zwykłym obywatelom. Prawo upadłościowe wciąż pozwala deweloperom doprowadzać do ruiny, a często i bezdomności osoby, które dorobek całego życia wpakowały w mieszkanie, którego nigdy nie dostaną. Albo będą spłacać kredyt przez dziesiątki lat, mimo że ich mieszkanie w ramach upadłości kupi po zaniżonej cenie ktoś inny.
Wciąż trwa dzika reprywatyzacja, wciąż sądy oddają spadkobiercom kamienice z lokatorami. A ci lokatorzy nie idą po pomoc do rządu ani samorządu, tylko do nas, społeczników. A nas jest po prostu za mało i działamy w bardzo trudnych warunkach materialnych i lokalowych.
Teraz, tu pośród jezior poproszono mnie o udział w społecznym przedsięwzięciu. Byłem na zebraniu wiejskim, żeby przekonywać mieszkańców do zgody na powstanie ośrodka opieki nad rannymi zwierzętami leśnymi. Udało się.
Jacek M. znowu ma kłopoty. Po tym, jak śledczy zajęli się spaleniem przez niego fotografii Tadeusza Mazowieckiego, teraz były duchowny usłyszał zarzuty za wcześniejsze „wystąpienia”. Chodzi o jego przemówienie z 11 listopada 2017 roku, w czasie którego zaatakował Żydów i Ukraińców. M. usłyszał zarzuty publicznego znieważenia oraz nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych. Mężczyźnie grożą 3 lata więzienia.
W 2017 roku były ksiądz przemawiał we Wrocławiu podczas marszu zorganizowanego z okazji Święta Niepodległości. W ostrych słowach krytykował wówczas władze miasta, a także Żydów i Ukraińców.
– To, że synagogi mogą tutaj stać, na naszej polskiej ziemi we Wrocławiu, to że Dutkiewicz i Żydzi mogą się w nich upajać talmudyczną nienawiścią, to jest wynik naszej tolerancji graniczącej z brakiem roztropności – grzmiał M.
Patrol policji pilnuje bezpieczeństwa robotników usuwających napis „Łowcy Żydów” z zabytkowej famuły przy ul. Ogrodowej 28 w Łodzi. Kibole broniący antysemickiego napisu grozili robotnikom. Administracja była zmuszona wezwać policję.
Na bocznej, ślepej ścianie famuły przy ul. Ogrodowej 28 od wielu lat wisiał wielki napis „Łowcy Żydów”. Był dobrze widoczny od strony ulicy Mielczarskiego, a nawet ze zdjęć lotniczych Google’a. Słowo „Łowcy” namalowane zostało w barwach klubu ŁKS, „Żydów” w kolorach Widzewa. Wyraźnie antysemicki wydźwięk napisu długo nikomu nie przeszkadzał.
Zobaczyli go Eliza Gaust pracująca w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana i Dawid Gurfinkiel, pracownik łódzkiej
Grożą mu 3 lata więzienia
I to właśnie za te słowa może trafić za kratki. Jak informuje TVN24, mężczyźnie grozi do 3 lat więzienia. – Jacek M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień – mówi stacji Justyna Pilarczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Niewykluczone, że były ksiądz usłyszy kolejne zarzuty związane z wystąpieniem z grudnia 2018 roku, kiedy to spalił fotografię Tadeusza Mazowieckiego. Zawiadomienie do prokuratury złożyli m.in. syn byłego premiera, a także prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.
– Jestem oburzony, że państwo nie reaguje i dopuszcza do tego, że ktoś popełnia przestępstwo – mówi Wojciech Mazowiecki cytowany przez „Wyborczą”. – Na miejscu była policja, która nic nie zrobiła mimo antysemickich haseł, mimo nienawistnych okrzyków, podpalania zdjęć. To smuci mnie bardziej niż występ człowieka, który podszywał się