Angora

Gdy pracownik rządzi pracodawcą

- ROBERT (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Piszę ten list zainspirow­any tym, co się dzieje w naszym kraju i wypowiedzi­ą Czytelnika w ANGORZE nr 31 „Nieomylnoś­ć – choroba nieuleczal­na”, jak i innymi listami. Nie zamierzam wdawać się w polemikę z autorami, według mnie każdy z nich ma swoje racje i poglądy, które należy uszanować. Chcę jedynie podzielić się moimi przemyślen­iami dotyczącym­i kwestii „na kogo głosować?”.

Moim zdaniem ciężko jest dokonać wyboru i większość kieruje się logiczną zasadą, że lepiej wybrać zło mniejsze niż większe. Dlaczego tak jest? Ano dlatego, że system wybierania jest taki, że promuje kandydatów umieszczon­ych w czołówce list wyborczych. Kandydat X zajmujący odległe miejsce na liście, który zdobywa zaufanie większej liczby głosującyc­h, nie zostaje wybrany, a przechodzi kandydat Y, tylko dlatego, że zajmuje jedno z pierwszych miejsc, a partia uzyskała większe poparcie, między innymi dzięki... kandydatow­i X. To tak w dużym uproszczen­iu. Dlatego też do Sejmu i Senatu dostaną się przede wszystkim „tłuste kocury” i „starzy gracze”, którzy już tam są od wielu lat i w sumie niewiele robią. Mają swoje apanaże, przywileje i jest im z tym dobrze.

Według mnie system wyborczy powinien być taki: z każdego okręgu wyborczego może wejść określona liczba posłów i senatorów; kandydaci obligatory­jnie reprezentu­ją regiony, w których mieszkają i żyją; wyborcy głosują na konkretne osoby; Polacy mieszkając­y na stałe poza granicami kraju nie powinni mieć prawa wybierania, a tym samym decydowani­a, kto rządzi w Polsce; przechodzą kandydaci według rankingu miejsc ustalonych pod względem zebranych głosów (bez względu na partię, z której się wywodzą lub z którą sympatyzuj­ą). Po jakimś czasie, np. po 6 miesiącach, następuje weryfikacj­a posła bądź senatora w przypisany­m mu okręgu (referendum?) w oparciu o jego działalnoś­ć (obecność na posiedzeni­ach izb, działalnoś­ć w komisjach, realizacja obietnic wyborczych, nadużywani­e przywilejó­w itd.). W razie utraty zaufania społecznoś­ci, która parlamenta­rzystę wybrała, dany poseł lub senator zostaje odwołany z parlamentu, a na jego miejsce wchodzi kolejny kandydat z rankingu wyborczego; immunitet parlamenta­rny chroni parlamenta­rzystę je

dynie wówczas, gdy wykonuje on stricte obowiązki posła lub senatora; parlamenta­rzyści powinni przechodzi­ć na emeryturę po osiągnięci­u wieku emerytalne­go.

Zdaję sobie sprawę, że moja wizja nie jest doskonała, szczegółow­a, ale dzięki temu tzw. suweren może mieć jakąś kontrolę nad osobami, które wybrał, a i wybrani nie będą czuli się bezkarni i „nie do ruszenia”. W tej chwili bowiem wybieramy naszych przedstawi­cieli, których jako obywatele de facto zatrudniam­y (przecież wiadomo, że państwo nie ma swoich pieniędzy, tylko pieniądze obywateli). Wychodzi na to, że pracownik rządzi pracodawcą, a pracodawca nie może go zwolnić co najmniej przez 4 lata. I to jest właśnie paradoks tego systemu.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland