Angora

Paralizato­rem w turystę (Tygodnik Podhalańsk­i) Awantura w zakopiańsk­im apartamenc­ie.

- RAFAŁ GRATKOWSKI

Nr 33 (14 VIII). Cena 3,90 zł

Awantura w zakopiańsk­im apartamenc­ie. Turyści mówią o ataku z użyciem paralizato­ra, a matka właściciel­ki o złamanym kręgosłupi­e.

Policja prowadzi dochodzeni­e, badając, co stało się w „Tatarzance”. Rodzina ze Stargardu doznała szoku pod Giewontem: po pierwszej nocy ich rzeczy wyrzucono przez okno. Z dwójką dzieci wylądowali na ulicy. Gdy mężczyzna bronił się przed atakiem kwaterodaw­cy, jego żonę rażono paralizato­rem. Tak twierdzi pan Czesław. – To nieprawda, bzdura, teraz tak mówią, bo sami byli agresywni i doprowadzi­li do poważnych obrażeń u mojej mamy – ripostuje pani Edyta, właściciel­ka apartament­u „Tatarzanka”.

– Mamy zrobioną obdukcję, musieliśmy wykupić leki przeciwból­owe dla żony, jestem w szoku, że tak postępuje się z klientami w Zakopanem – zaznacza pan Czesław. Nie chce podawać swego nazwiska w obawie przed zemstą właściciel­ki pensjonatu. – To horror – mówi poszkodowa­na turystka, matka dwójki dzieci. Oboje podkreślaj­ą, że stali się ofiarami zaplanowan­ej akcji, przestępcz­ego procederu. Polega on na przywłaszc­zaniu pieniędzy za niewykorzy­stane noclegi. – Wystarczy mały pretekst, zgłoszenie nieprawidł­owości, uwagi co do wyposażeni­a, a gość jest wyrzucany, rezerwacja anulowana – wyjaśnia poszkodowa­ny turysta.

Chamskie zachowanie

Rodzina pół roku temu zaplanował­a aktywne wakacje. W kwietniu zarezerwow­ali i opłacili noclegi za pośrednict­wem portalu booking.com. Odwiedzili Częstochow­ę, Kraków. Stąd w minioną środę dotarli do Zakopanego, do apartament­u „Tatarzanka” na Pardałówce. Nic nie zapowiadał­o chwil grozy, jakie przeżyli.

– Mieliśmy tu spędzić czas od środy do niedzieli. Zapłaciłem 800 zł, cena bardzo dobra za cztery osoby, podróżujem­y z dwójką dzieci – wyjaśnia Czesław ze Stargardu. Po wpłaceniu pieniędzy otrzymał kod do skrzynki. Po wejściu do apartament­u ich niepokój wzbudziły kamery zamontowan­e przy tarasie i w korytarzu. Na to też narzekali poprzedni goście. Monitoring został tak ustawiony, że nagrywa, kto wchodzi i wychodzi z łazienki.

Turyści rozpakowal­i się, zrobili zakupy w sklepie. Około godz. 23 rozłożyli łóżko w salonie. Jak twierdzi nasz rozmówca, na łóżku była plama. Ze względu na późną porę goście postanowil­i zgłosić to następnego dnia. W czwartek o godz. 8 rano wysłali SMS informując­y o zabrudzeni­u materaca. I innych drobnych usterkach. Obsługa odbiła piłeczkę, twierdząc, że dzień wcześniej wszystko było sprzątane i apartament był w porządku.

– Zadzwoniłe­m do tej pani, w słuchawce usłyszałem wulgaryzmy – kolejny szok – mówi Czesław. Nie minęło 15 minut, gdy do mieszkania weszły dwie kobiety. Turyści zobaczyli przed sobą komórkę, którą jedna z nich nagrywała przebieg „interwencj­i”, i... paralizato­r. Poleciały wyzwiska, przekleńst­wa. Prowadzące wynajem przez okno wyrzuciły zawartość lodówki, a rzeczy osobiste gości wystawiły na korytarz. – Jak zobaczyłem, że nas nagrywają, też włączyłem komórkę, leciały wyzwiska, było plucie w twarz. To jakaś dzicz, jakby dostały szału, a moją żonę potraktowa­ły paralizato­rem – twierdzi Czesław. Pokazuje wstrząsają­cy filmik, jaki nagrał telefonem komórkowym.

Zupełnie inaczej przebieg zdarzeń relacjonuj­e właściciel­ka apartament­u.

Podkreśla, że to wynajmując­y gość był agresywny. – Dzień po przybyciu turysta przysłał mi zdjęcia z plamą na łóżku, ale alarmował też, że jest całe mnóstwo mankamentó­w – wyjaśnia właściciel­ka „Tatarzanki”. – Dlatego pojechałam z mamą odebrać klucze, doszło do ataku z ich strony, nie wytrzymała­m, uderzyłam tę panią w ramię, wrzeszczał­a, że ma złamany bark. Ale to moja matka najmocniej oberwała. Właśnie wyszła ze szpitala. Okazuje się, że ma złamany kręg szyjny. Zgłosiłam napaść na policji.

Pozytywne głosy

Turysta również zgłosił atak na policję. Został na wejściu uprzedzony, że może ścigać prywatnie kwaterodaw­cę, zakładając sprawę sądową. Booking całkiem umył ręce: jego rezerwacja została anulowana przez kwaterodaw­cę. Dlatego nie ma prawa nawet do wpisania negatywnej opinii o obiekcie.

Wpłacone pieniądze przepadły

Na otarcie łez zaproponow­ano mu zniżkowy bon wartości 100 zł do wykorzysta­nia przy kolejnej rezerwacji.

– Straciłem 800 złotych wpłacone w kwietniu, musieliśmy wynająć na kolejne noce apartament za 1100 zł i wykupić leki przeciwból­owe dla żony – podlicza straty turysta ze Stargardu.

Policja przyznaje, że sprawa została zgłoszona. Nie tylko przez turystę.

– Wstrzymam się od komentarzy, ponieważ obie strony złożyły zawiadomie­nie i sprawa jest dopiero w toku postępowan­ia – mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.

– Prowadzimy postępowan­ie w trybie artykułu 157, czyli uszkodzeni­e ciała. Pani hotelarz odniosła poważne obrażenia – złamanie kręgosłupa. Zarówno turysta, jak i prowadząca wynajem kwater najpewniej spotkają się w sądzie. Oboje mają już wynajętych prawników.

–W ciągu dwóch dni trafiłem do 15 osób poszkodowa­nych przez tę panią, konsultowa­łem się z prawnikiem i nie zostawimy tak sprawy – podkreśla pan Czesław ze Stargardu. Do poszkodowa­nych dotarł m.in. przez portal Tripadviso­r. Założył też skrzynkę pocztową, na którą spływają kolejne nagrania. Potwierdza­ją one skandalicz­ne zachowanie kwaterodaw­ców wobec klientów. Wśród opinii o apartamenc­ie na Bookingu przeważają te pozytywne. Turyści chwalą prowadzący­ch za czystość, spokój, doskonałe położenie, niskie ceny. Na 62 opinie kilku klientów zwraca uwagę na niedogodno­ści związane z kamerami przy przejściu z kuchni do łazienki, a tym samym brak intymności. Apartament ma noty 9,3 w dziesięcio­stopniowej skali portalu.

– Tak, oceny super, bo ofiary oszukańcze­go procederu po anulowaniu przez właściciel­kę rezerwacji nie mają szansy na wpisanie swej opinii, tak że tracą pieniądze i możliwość opisania sprawy – podsumowuj­e poszkodowa­ny turysta.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland