DOBRY GLINIARZ – ZŁY GLINIARZ
Słynne powiedzenie z czasów PRL brzmiało: „Jak Partia mówi, że bierze – to bierze; jak Partia mówi, że daje – to mówi!”. Więc Partia obiecywała – i potem dotrzymywała... albo nie. Jak jej pieniędzy starczyło.
Gdy śp. gen. Czesław Kiszczak postanowił, że zamiast jednej mają być dwie partie – sprawa się trochę skomplikowała. Ludzie mają myśleć, że mają wybór. W związku z tym jedna obiecuje jedno, a druga coś odwrotnego... po czym na ogół robią to samo.
Aha: iw „Bandzie Czworga” jest jeszcze dawne SD (obecnie SLD) i dawne ZSL (obecnie PSL).
Jedynym wyjątkiem jest 500+ (duży błąd!) i przywrócenie wieku emerytalnego (bardzo słuszne!). Jednak z kręgów zbliżonych do PiSu słyszę, że po wyborach wycofają się z obydwu. Nie dlatego, żeby nie chcieli dawać. Chcą.
Tylko pieniędzy nie wystarczy. Ludzie nie wytrzymają nadciągających galopujących podwyżek.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa LGBTQZ. Tu nie chodzi o żadne pieniądze. Tu chodzi o dotrzymanie zobowiązań podjętych przy „Okrągłym Stole”. Było tam wyraźnie powiedziane: „Niezależnie od tego kto wygra wybory, budujemy euro-socjalizm i wchodzimy do Wspólnoty Europejskiej” – a Unia kategorycznie domaga się, by wszystkie dzieci w Europie uczyć homoseksualizmu i rozmaitych innych zboczeń. I tępić tych, którzy by to zwalczali lub wyśmiewali.
A, zapomniałem – jeszcze jedno postanowienie z Magdalenki: „Prawica ma nigdy nie zostać dopuszczona do władzy”. Stąd właśnie wściekłość, że KONFEDERACJI udało się zarejestrować. Stąd uporczywe niezapraszanie jej do debat, bezczelne pomijanie przy pokazywaniu sondaży. Układ ma nadzieję, że nas zniszczy – i wtedy Banda Czworga będzie robić, co chce.
To znaczy: to, co chce Unia lub Stany Zjednoczone... Ewentualnie Rosja lub Wielki Wschód Francji. Partia pro-polska, prawicowa – jest skazą na tym obrazie.
Więc w sprawie LGBTQZ obydwie partie udają, że się różnią. Jedna, jak w Warszawie, mówi, że chce wprowadzać Kartę LGBT – druga, że nie dopuści, by ci od LGBT zajmowali się polskimi dziećmi... ... ale robią to samo! Żadnej Karty LGBT w Warszawie nie wprowadzono – bo chodziło tylko o to, by postraszyć ludzi, żeby głosowali na PiS. A PiS wcale tego LGBTQZ nie zwalcza – bo nie może. Bo tak postanowiono w Magdalence.
Przecież PiS potrafiło jedną ustawę uchwalić w 8 (osiem!) godzin; włącznie z poprawkami Sejmu, ich przegłosowaniem i uzyskaniem podpisu Pana Prezydenta. Napisanie ustawy, która by zabraniała seksualnej edukacji dzieci wbrew woli rodziców, a propagandę zboczeń odpowiednio karała – to kwestia dwóch dni.
Ale PiS tego NIE ROBI. I nie zrobi. Bo nie może. Nawet gdyby chciało.
Ale nie chce – bo wielu ludzi z najwyższego kierownictwa PiSu to też homosie. Och, oni absolutnie nie popierają tych (tfu!) „gejów” i LGBT – normalni homosie, jak wszyscy normalni ludzie, nie lubią tych „coming out”-ów, otwartego gadania o seksie. O tym się nie mówi – to się robi. Po cichu.
Jednak ci (tfu!) „geje” od LGBTQZ wiedzą, kto w PiSie jest homosiem. I po prostu ich szantażują: „Jak nam będziecie przeszkadzać – to ujawnimy”. Już nawet Robert Biedroń delikatnie dawał to i owo do zrozumienia. Ostrzegawczo.
A dla PiSmenów to byłaby katastrofa. Więc posłusznie robią, co im się każe.
Jak niedźwiedź wodzony za kółko w nosie.