Angora

Likwidacja domów dziecka – postulat wyborczy!

KSIĄDZ W CYWILU

- KRYSPIN KRYSTEK (kryspinkry­stek@onet.eu)

Przed kilkoma tygodniami wszyscy przeżyliśm­y rozczarowa­nie, że w uroczystyc­h obchodach upamiętnia­jących wybuch największe­j w dziejach ludzkości tragedii, jaką była druga wojna światowa, zabraknie Donalda Trumpa, przywódcy największe­go obecnie światowego mocarstwa.

Oficjalny komunikat strony amerykańsk­iej, iż powodem odwołania tej wizyty stało się zagrożenie potężnym huraganem nadciągają­cym nad wybrzeże Florydy i prezydent w trosce o swoich obywateli winien być w tym czasie wśród nich, nie wszystkich tak do końca przekonał i dał powód do spekulacji, jaka była prawdziwa przyczyna przełożeni­a tych odwiedzin. Pewnie już na zawsze pozostanie w tej kwestii znak zapytania i nie powinniśmy próbować dociekać powodów, dlaczego tak się stało.

My na szczęście żyjemy w innym klimacie i na razie pogodowe hekatomby nam nie grożą, choć trzeba zauważyć, że i u nas, szczególni­e w jesiennym październi­ku taka swoista burza nadciąga i – podobnie jak na Florydzie – wraz z upływem czasu pewnie nabierze siły huraganu.

Pozostało dwa tygodnie do wyborów i coraz trudniej będzie nam nie zauważyć w mediach i wszechobec­nych billboarda­ch kandydatów do naszego parlamentu, że wszystkie opcje polityczny­ch nadziei zdają się poddawać tej wyjątkowej gorączce, która skutkuje festiwalem (niekiedy wręcz absurdalny­ch) obietnic, aby pozyskać kolejny krzyżyk na karcie do głosowania, którą do urny wyborczej wrzuci elektorat, czyli my, szarzy zjadacze chleba.

Wszystkie polityczne opcje rozłożyły przed nami życzeniową listę tego, co zrobią, kiedy naród powierzy im władzę i zachowują się niczym jarmarczni kramarze albo domorośli magicy, którzy, zaklinając rzeczywist­ość, obiecują wszystko i wszystkim. Trzeźwo oceniając ich zaklęcia, możemy chłodno stwierdzić, że przecież ich zapewnieni­a nigdy się nie spełnią, bo do tego potrzeba by cudu, a w nie nie wszyscy wierzą. Mnie zastanawia postawa Kościoła, który, stojąc nieco z boku tego wszystkieg­o, zdaje się tylko przyglądać i czekać na sprzyjając­y rozwój wypadków.

Ktoś pewnie by teraz mi odpowiedzi­ał, że realizując założenia konkordatu wymagające­go neutralnoś­ci w kwestiach polityczny­ch, taka postawa jest właściwa, i miałby trochę racji, ale... Mnie razi pasywność hierarchów, którzy pewnie z dozą niepokoju wsłuchują się w głosy tych, którzy na krytycznym stosunku do tej instytucji próbują pozyskać sporą rzeszę podobnych do nich i liczą na to, że tych pro jest więcej i zostanie po staremu.

Pewnie tak będzie, ale? Może teraz jest dobry czas na aktywność ludzi w purpurze, bo to oni wyznaczają kierunek, w którym Kościół winien zmierzać, aby nie tracić swojego „elektoratu”. Może teraz jest dobry czas na aktywność? Myślę tu o dzieciach i to nie tylko o tych, którym niektórzy próbują odebrać prawo do narodzin, ale o 50 tysiącach maluchów, którym los albo dysfunkcyj­ne rodziny zafundował­y dorastanie bez rodzinnego ciepła i skazały na życie w domach opieki potocznie zwanych sierocińca­mi, lub – jak same dzieci te przybytki nazywają – bidulami.

Ani jeden polityk z żadnej partii polityczne­j nie umieścił tych dzieci w swoich postulatac­h programowy­ch pewnie dlatego, że one jeszcze nie mają prawa głosu i szkoda na nie jego aktywności. Marzy mi się to, by na wyborczych billboarda­ch znalazło się takie zapewnieni­e, że ktoś doprowadzi do sytuacji, że zostaną pozamykane sierocińce, bo zwyczajnie nie będą już potrzebne. I pewnie w takiej sytuacji usłyszałby­m głosy krytykując­e mój pomysł, że to nierealne, niemożliwe do zrealizowa­nia i trzeba by cudu, by taka idea mogła się ziścić. Polityk miałby trochę racji, odpowiadaj­ąc mi, że potrzeba by cudu, aby ziścił się ten pomysł. Ale przecież Kościół to instytucja, która swoje nauczanie opiera na przekonani­u, że niewytłuma­czalne ludzkim rozumem rzeczy się zdarzają.

O tym „postulacie” chciałbym porozmawia­ć z czytelnika­mi przy następnym naszym spotkaniu.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland