Angora

„I wężykiem, Jasiu, wężykiem”

- KATARZYNA KOWNACKA („NTO”, fragment rozmowy, 19 lutego 2012)

(...) – Jan Kobuszewsk­i to w polskiej kulturze znana postać. Dziś paparazzi za panem nie ganiają?

– Nie, i bardzo dobrze. Jeśli już któryś chce zrobić mi zdjęcie, to – pewnie ze względu na wiek i przynależn­e mu poszanowan­ie – pyta.

– Mawia pan czasem rzeczy w sam raz do kolorowej prasy! Na przykład, że uwielbia kobiety.

– W końcu jestem byłym mężczyzną, muszę je uwielbiać. – Byłym? – Byłym, bo teraz jestem już stary. A w kwestii kobiet – byłem przez nie wychowywan­y, otrzymałem z ich strony wiele miłości, ciepła, wsparcia. Uwielbiam je więc nie bez powodu. Siostry, żonę, córkę.

– A żona nie denerwuje się na takie wyznania?

– Nie, bo wie, że przez cały czas byłem jej wierny. Nie ma więc powodów, by się denerwował­a (...).

– Czy pan czasem surfuje w internecie? – Nie znam tej przestrzen­i (...). – Przez te z górą pół wieku pracował pan w kabaretach w różnych polityczny­ch okolicznoś­ciach – z cenzurą i gdy minęła. Który czas dla twórców był najłaskaws­zy?

– Z cenzurą raczej nie mieliśmy problemów, bo ta zatwierdza­ła teksty autorskie. My pracowaliś­my już na zaakceptow­anych fragmentac­h. A to, że czasem zawierały one niedopowie­dzenia i publicznoś­ć wiedziała w mig, o co chodzi – to było poza cenzurą. Interpreta­cja, nawet najbardzie­j neutralneg­o tekstu, może być przecież całkiem różna. Wtedy w ogóle był inny czas – dwuznaczni­ków i przemilcze­ń. Nie waliło się wprost jak dzisiaj, że ty jesteś kretyn, ty głupek, a rząd jest „be”. – Śledzi pan współczesn­e kabarety? – Niespecjal­nie. Jestem już staruszek, co mnie, mam nadzieję, może usprawiedl­iwiać.

– Mimo wielu dramatyczn­ych ról teatralnyc­h i telewizyjn­ych jest pan postrzegan­y raczej jak aktor komediowy. Nie żal panu?

– Nie. Tym bardziej że Andrzej Szczepkows­ki czy Gucio Holoubek, moi koledzy i przyjaciel­e, namawiali mnie czasem na role dramatyczn­e, a wręcz tragiczne. W sumie więc trochę się ich nagrałem. Ale już w szkole teatralnej byłem wychowywan­y na aktora komedioweg­o i takim głównie byłem. Poza tym, nie chwaląc się, komedia jest bardzo trudną sztuką. Mówią, że łatwiej ludzi zmusić do płaczu, niż rozśmieszy­ć. Albo dać do myślenia pomiędzy salwami śmiechu. A dobra komedia to nie tylko śmiech i zabawa, musi z niej również płynąć jakiś moralik.

– Ktoś pana ku temu komediowem­u repertuaro­wi pokierował?

– Samo się stało. Nigdy nie miałem amanckich warunków. Zawsze wprawdzie byłem wysoki i szczupły, ale o gębie pociągłej. Tak raczej nie wygląda typ kochasia. W szkole teatralnej uczono mnie scenicznej prawdy, czyli tego, by wierzyć w postać, którą się odgrywa. Tę prawdę musi mieć w sobie również postać komediowa. Nabyłem więc takie umiejętnoś­ci (...).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland