Angora

Kluczowy element łańcucha

- PIOTR KRASKA

Czy wyłudzenie przez 63-letnią dziś Polkę z greckiego Skarbu Państwa blisko miliona euro było w ogóle możliwe? Nie interesowa­ło to polskich sądów, które zajmowały się ekstradycj­ą kobiety.

Telefon zadzwonił 15 lipca, kiedy Natalia Kurzawa, właściciel­ka jednej z konińskich firm i matka dwójki dzieci, robiła zakupy w markecie. Do dziś pamięta, że pełen koszyk mało nie wypadł jej z rąk: – Mama? Co? Policja? Zatrzymani­e? Zaraz będę!

Mama mieszka parę kilometrów dalej, niemal w centrum starego Konina, ale funkcjonar­iuszom się spieszyło i córka nie zdążyła dojechać na czas. – Mama zdążyła mi tylko powiedzieć, że policjanci dostali Europejski Nakaz Aresztowan­ia i muszą go wykonać, a ona zostanie prawdopodo­bnie przekazana do Grecji. O co chodzi, dowiedziel­iśmy się wszyscy dopiero po paru dniach, kiedy mama siedziała już w areszcie. Ale mądrzejsi od tego nie byliśmy, a szok nie ustąpił do dziś.

Osiem stron i nic więcej

63-letnia dziś Anna Chrisochoi­dis greckie nazwisko zawdzięcza pochodzeni­u męża, który – podobnie jak ona – wychowywał się i dorastał nie w kolebce europejski­ej cywilizacj­i, lecz w polskim Koninie. Kiedy menedżer budowlany poznał w latach 70. panią Annę, oboje przenieśli się za żelazną kurtynę – do Grecji właśnie – by tam, w okolicach Salonik, rozpocząć nowe życie. Do powrotu do Polski skłonił ich upadek muru berlińskie­go i wprowadzan­a wolność gospodarcz­a. Na początku lat 90. wraz z urodzonymi w Grecji dziećmi znów zamieszkal­i w Koninie. – Mąż to tak naprawdę bardziej Polak niż Grek, a ja przez te 20 lat spędzonych w Helladzie zajmowałam się głównie domem. Tak naprawdę to było moje główne zajęcie przez całe dorosłe życie. I od czasu powrotu do Polski byłam w Grecji ledwie dwa razy – w 1991 i 1992 roku. Później już nie – opowiada pani Anna.

Wtedy, 15 lipca, wszystko działo się błyskawicz­nie: zatrzymani­e, decyzja o aresztowan­iu i przewóz do celi zakładu na obrzeżach Środy Wielkopols­kiej. Dopiero tam pani Anna mogła zobaczyć dokument, który przewrócił jej życie. Oficjalnie przetłumac­zony Europejski Nakaz Aresztowan­ia liczy zaledwie osiem stron i w niezwykle telegrafic­znym skrócie (kilka zdań) podaje podstawę wystawieni­a go przez wiceprokur­atora Sądu Apelacyjne­go w Atenach. „Ścigana [...], działając w celu pozyskania dla siebie samej [...] bezprawnyc­h korzyści majątkowyc­h, dokonywała profesjona­lnie fałszerstw [...]. Na niekorzyść greckiego Skarbu Państwa sporządził­a fałszywe informacje podatkowe (faktury i dokumenty przewozowe) [...] celem stworzenia wiarygodno­ści w transakcja­ch, aby spółka o nazwie «Anna Chrisochoi­dis» należąca do oskarżonej z przedmiote­m działalnoś­ci «handel hurtowy odzieżą» otrzymała nienależny zwrot podatku VAT w kwocie 805152,19 euro”. W skrócie: zdaniem greckiego wymiaru sprawiedli­wości pani Anna była kluczowym ogniwem w łańcuchu założonych w Grecji oraz na Zachodzie Europy firm, które wystawiają­c sobie wzajemnie szereg dotyczącyc­h nieistniej­ących transakcji faktur, doprowadzi­ły do wypłaty z greckiego Skarbu Państwa rzekomo należnego zwrotu podatku VAT w kwocie... blisko miliona euro. Natalia Kurzawa, córka pani Anny: – Kiedy to przeczytał­am, mimo powagi sytuacji, zaczęłam się śmiać. Moja mama oszustką podatkową? Przecież, jak jej pokazać fakturę, ona nie będzie wiedziała, gdzie jest kwota netto, a gdzie nabywca! Całe życie była prawdziwą mamą i babcią „na etat” i nigdy nie miała żadnej firmy. W Polsce, w Grecji ani nigdzie indziej. A entej części takich pieniędzy nie widziała nigdy w życiu, mieszka skromnie w konińskim bloku.

Śmiech szybko jednak zamarł na ustach pani Natalii, kiedy na drugiej stronie Europejski­ego Nakazu Aresztowan­ia spojrzała w rubrykę „zagrożenie karą”. Prokurator wpisał: „dożywotnie pozbawieni­e wolności’.

Tryb błyskawicz­ny

Europejski Nakaz Aresztowan­ia nie daje wiele czasu do namysłu: w praktyce w ciągu kilkudzies­ięciu dni w kraju, do którego został wysłany, powinna zapaść prawomocna decyzja sądu o przekazani­u zatrzymane­j osoby „krajowi wystawieni­a” – w tym wypadku Grecji. Rodzina z pomocą wynajętego adwokata gorączkowo próbowała ustalić, jakie dowody przeciw pani Annie zebrały greckie służby. Natalia Kurzawa: – Tak naprawdę dowiedziel­iśmy się niewiele, bo Grecy oprócz nakazu nie przekazali do Polski żadnych akt sprawy. Do założenia łańcucha firm i samego wyłudzenia miało dojść w 1998 i 1999 r., a wtedy moja mama była w Polsce i w ogóle nie wyjeżdżała za granicę. Nie miała też żadnego pełnomocni­ka, który w jej imieniu mógł założyć w Grecji firmę na jej nazwisko. Jakby tego było mało, przez blisko 20 lat nikt mojej mamy nie ścigał i o nic nie pytał, a ona nigdzie się przecież nie ukrywała i cały czas mieszkała pod tym samym adresem w Koninie.

Choć rodzina zgłaszała wszystkie te wątpliwośc­i, zaś adwokat dorzucił kilka procedural­nych argumentów przeciw ekstradycj­i pani Anny do Grecji, Sąd Okręgowy w Koninie już 22 lipca – tydzień po zatrzymani­u – zdecydował się przekazać Annę Chrisochoi­dis greckiemu wymiarowi sprawiedli­wości. Sąd drugiej instancji również działał ekspresowo – spotkał się już 8 sierpnia. Choć jednym z kluczowych argumentów obrońcy była grożąca oskarżonej w Grecji drakońska kara (w Polsce tego typu przestępst­wa są traktowane o wiele łagodniej), sędziowie uznali, że kara dożywotnie­go więzienia, o której mówi Europejski Nakaz Aresztowan­ia, może zostać złagodzona poprzez ułaskawien­ie, a także późniejsze ewentualne skrócenie odsiadki. Słowem – nie jest tak źle, by pani Anny nie można było wydać Grekom. Natalia Kurzawa: – Najbardzie­j szokujący dla nas był fakt, że sądów nie interesowa­ły żadne argumenty merytorycz­ne świadczące o tym, że mama nie mogła tego przestępst­wa popełnić. Mówiliśmy, że nie zakładała firmy, nie wyjeżdżała i nic nie podpisywał­a. Wystarczy więc ekspertyza grafologa, żeby ustalić, że ewentualne podpisy nie należą do niej. Na wszystko słyszeliśm­y jednak tę samą odpowiedź – to będzie wyjaśniane w czasie procesu tam, w Grecji.

Decyzja Sądu Apelacyjne­go w Poznaniu była ostateczna, ale mec. Mariusz Paplaczyk podjął walkę z czasem, próbując zaintereso­wać sprawą Rzecznika Praw Obywatelsk­ich i za jego pośrednict­wem złożyć kasację do Sądu

Najwyższeg­o. Wniosek o kasację pozostał jedynym sposobem na wstrzymani­e ekstradycj­i pani Anny do Grecji.

Na podstawie zaufania

Z panią Anną udało nam się porozmawia­ć tuż po decyzji o ekstradycj­i w sali widzeń średzkiego aresztu. Po kilkudzies­ięciu dniach od zatrzymani­a kobieta wraz z rodziną na podstawie strzępów informacji ułożyła w końcu hipotetycz­ny mechanizm wplątania jej w sprawę wyłudzenia setek tysięcy euro. – W Europejski­m Nakazie Aresztowan­ia Grecy wspominają o dwóch moich „współoskar­żonych”. Jednym z nich jest zatrzymany tam Evangelos S. Nie znam tego człowieka i nie mam pojęcia, kim jest, ale drugim rzekomym współspraw­cą wyłudzenia miał być Nikolas K., nieżyjący już kuzyn mojego męża. Nie utrzymywal­iśmy z nim jako rodzina kontaktów, ale to był dziwny człowiek, imający się różnych, nie do końca czystych interesów. Jeśli doszło do jakiegoś wyłudzenia, mógł się posłużyć moimi danymi bez mojej wiedzy i zgody. – Czy wyklucza pani możliwość, że była po prostu tak zwanym słupem? – Tak, oczywiście, nic nikomu nigdy nie podpisywał­am, żadnych pieniędzy nie wzięłam. I gdyby ktokolwiek dał mi taką możliwość, udowodniła­bym to tutaj, w Polsce.

– Europejski Nakaz Aresztowan­ia uruchamia uproszczon­ą procedurę, która co do zasady nie pozwala na analizę merytorycz­ną zarzutów wobec oskarżoneg­o – sędzia Robert Kwieciński, przewodnic­zący Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Koninie jest przekonany, że decyzja o ekstradycj­i pani Anny była słuszna. – Sąd bada wyłącznie formalną stronę, opierając się na zaufaniu do organów państwa, które wydało nakaz. Podobnie inne państwa Unii Europejski­ej ufają Polsce, kiedy ta wystawia ENA dotyczący ich obywatela. Jeśli sąd państwa wydającego prowadziłb­y w każdej takiej sprawie własne postępowan­ie dowodowe przed wydaniem oskarżoneg­o, pomysł ENA nie miałby sensu. – Ale w przypadku oczywistej sprzecznoś­ci ze stanem faktycznym prawo dopuszcza odmowę wydania – dopytuję. – Takiej sprzecznoś­ci w tej sprawie sąd się nie dopatrzył.

Adwokat Mariusz Paplaczyk, obrońca pani Anny, który na co dzień specjalizu­je się m.in. w sprawach dotyczącyc­h ENA, ma inne zdanie: – Zasadą jest zaufanie między krajami Unii, ale praktyka jest taka, że w wielu jej krajach, np. w Wielkiej Brytanii, od lat brak jest automatyzm­u i nadmierneg­o pośpiechu w sprawach dotyczącyc­h wydania własnego obywatela na podstawie ENA. Sądy analizują nadesłane przez inny kraj dowody i często traktują je krytycznie, zdając sobie sprawę, że konstytucj­a nakłada na nie obowiązek pilnowania prawa ich obywatela do niezawisłe­go sądu. Jeśli mają wątpliwośc­i, po prostu odmawiają. W sprawie pani Anny istnieje cały szereg poważnych wątpliwośc­i, a mimo to sądy raz-dwa zdecydował­y o jej ekstradycj­i. Skoro już na tym etapie grecki wymiar sprawiedli­wości nie umiał ich uniknąć, pytanie brzmi: Czy uniknie ich podczas procesu polskiej obywatelki? Tylko że wówczas nie będziemy mieli na to żadnego wpływu. Przykładów nie trzeba daleko szukać: wystarczy przypomnie­ć sobie głośną sprawę Jakuba T. skazanego w Anglii za brutalne pobicie i zgwałcenie Brytyjki w miejscowoś­ci Exeter. Wydaliśmy go Wielkiej Brytanii raz-dwa, a do dziś trudno pozbyć się wątpliwośc­i, czy proces, który ten młody człowiek przegrał, był rzetelny.

Prokurator to nie sąd

Rzecznik Praw Obywatelsk­ich zrobił, co mógł. Gdy tylko prawnicy z jego biura zapoznali się z przekazany­mi przez sąd aktami, zorientowa­li się, że pani Anna nie może zostać przekazana Grecji. Nie szukali daleko – jako podstawowy powód wymienili wystawcę nakazu. Skoro podpisał się pod nim ateński prokurator, polski sąd powinien przed wydaniem decyzji zbadać, czy jest on częścią greckiego systemu sądownictw­a, czy tylko oskarżycie­lem. A tylko niezawisły organ sądowy ma prawo żądać wydania obywatela innego kraju na podstawie ENA.

Rzecznik złożył w sprawie pani Anny kasację, ale... spóźnił się jeden dzień. Gdy wniosek wpływał do Sądu Najwyższeg­o, samolot z panią Anną lądował w Atenach. Kilka godzin później 63-latka znalazła się w ateńskim areszcie, przebywa tam do dziś. – Jeśli Sąd Najwyższy uwzględni kasację, Grecja powinna z powrotem wydać panią Annę Polsce – podkreśla Michał Hara z Biura Rzecznika Praw Obywatelsk­ich. – A jeśli tego nie zrobi? – dopytuję. – Adwokat bezradnie rozkłada ręce: – Trudno zarzucić nam opieszałoś­ć, to jedna z najszybcie­j przygotowa­nych kasacji w historii biura.

Nie udało nam się porozmawia­ć o sprawie pani Anny z żadnym przedstawi­cielem greckiego wymiaru sprawiedli­wości. Przez blisko miesiąc instytucje odpowiedzi­alne za wystawieni­e ENA (ministerst­wo sprawiedli­wości i prokuratur­a) nie potrafiły zdecydować, czy mogą o tej sprawie rozmawiać i wyznaczyć osoby do kontaktu z polskimi mediami. Natalia Kurzawa: – Mama do dziś jest w greckim areszcie, z dala od rodziny, i nic nie wskazuje, by sprawa wyjaśniła się w ciągu najbliższy­ch kilku tygodni. Modlimy się wszyscy nie o to, by dowiodła swej niewinnośc­i, bo jej jesteśmy pewni, ale to, by udźwignęła stres związany z aresztem i izolacją od rodziny. Nigdy nie powinna tam się znaleźć.

 ?? Fot. Piotr Kraska ?? Z 63-letnią panią Anną rozmawiali­śmy kilka dni przed deportacją w sali widzeń aresztu śledczego
Fot. Piotr Kraska Z 63-letnią panią Anną rozmawiali­śmy kilka dni przed deportacją w sali widzeń aresztu śledczego

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland