Lichwiarz powstrzymany
Usiadłem na ławce przed urzędem dzielnicy na Pradze. W ciągu 30 minut zdążyłem udzielić trzech porad prawnych. Na czwartkowy dyżur przyszło młode małżeństwo. Mieszkają w siedem osób w 38-metrowym mieszkaniu. Oni, czwórka malutkich dzieci i mama, która popadła w długi i lokum ma być licytowane. Miasto st. Warszawa odmówiło wpisania ich do kolejki mieszkaniowej. Więc już niedługo wpadną w ręce jakiegoś handlarza, który kupi tanio, bo z lokatorami. A potem zrobi wszystko, żeby ich wyrzucić i sprzedać z zyskiem. My zaś zrobimy wszystko, żeby ta rodzina z czwórką dzieci nie wylądowała na bruku.
Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej w zeszłej kadencji Sejmu za pośrednictwem posłów z Twojego Ruchu zgłosiła projekt ustawy o tzw. ostatniej koszuli. Chodziło o to, by mieszkania do pewnego metrażu, będącego jedynym dachem nad głową dłużnika nie można było licytować. Sejm ten projekt odrzucił. Sępy żerujące na ludzkim nieszczęściu odetchnęły z ulgą.
Pani Maria wpadła w ręce takiego właśnie człowieka. Prosiła, aby jej przedstawił projekt umowy pożyczkowej. Ale on zwlekał do ostatniej chwili. Dopiero w przeddzień licytacji dał jej do podpisania umowę. Ale nie była to obiecywana umowa pożyczki pod zastaw mieszkania, tylko umowa kupna-sprzedaży. Przy czym „dobrodziej” obiecywał, że jest to rozwiązanie tymczasowe, bo on już wkrótce załatwi jej kredyt bankowy, dzięki któremu ona go spłaci i odzyska własność mieszkania. Jak zwykle bywa w przypadkach takiego oszustwa, nic takiego nie zrobił. Tylko podjął starania o wyrzucenie jej z mieszkania. Przed eksmisją bronimy ją już trzeci rok. Tej presji nie wytrzymał mąż pani Marii, który zmarł na wylew krwi do mózgu. W ostatnich dniach doszło do kolejnej próby eksmisji. W przeddzień podjęliśmy decyzję o jej zablokowaniu. Baliśmy się, że będzie nas mało, bo to miała być godzina 11 w dzień powszedni. Działacze są wtedy w pracy. Z wielkim trudem zmobilizowaliśmy kilkunastu aktywistów. Jednak ku naszemu zdziwieniu na miejscu pojawiło się kilkadziesiąt osób. Głównie młodych. O naszej akcji dowiedzieli się z mediów społecznościowych.
Komornik poprosił policję o wsparcie, przysłanie posiłków. Policja odmówiła. Wówczas oświadczył, że wróci i wykona czynność, kiedy nam się znudzi i sobie pójdziemy. W międzyczasie wezwano pogotowie. Eksmitowanej zmierzono bardzo wysokie, zagrażające życiu i zdrowiu ciśnienie. Już wcześniej z powodu choroby krążenia miała skierowanie do szpitala. Jedni blokujący musieli iść do pracy, inni nadchodzili. Byliśmy zdecydowani bronić tej kobiety do końca dnia. Na szczęście nie było to konieczne. Sąd zawiesił egzekucję komorniczą.
Dokładniejsza diagnostyka nowotworów, możliwość zbadania jednocześnie nowotworów w całym ciele, stwierdzenia stopnia ich złośliwości bez konieczności wykonywania biopsji. O takim aparacie marzą lekarze chirurdzy i onkolodzy, a także sami pacjenci. I będzie on już niebawem w zasięgu ręki w Krakowie jako pierwszy i jedyny na świecie.
To sukces wybitnych naukowców z Zakładu Fizyki Jądrowej Uniwersytetu Jagiellońskiego pod kierownictwem prof. Pawła Moskala oraz pracujących z nimi lekarzy, głównie onkologów i radiologów.
Prof. Paweł Moskal, mieszkaniec Czułówka w gminie Czernichów, skromnie i bez zadęcia opowiada o dziele, którego jest pomysłodawcą.
Po 10 latach intensywnych prac, uzyskaniu 17 patentów uznawanych w Europie, USA i Japonii, najpierw powstały małe prototypy, później jeden pełnowymiarowy, a niedawno drugie, nieco zmodyfikowane urządzenie obrazujące. Nazwano go J-PET-em lub Jagiellońskim PET-em.
– Tomograf powstał na bazie technologii opartej na 17 nowych rozwiązaniach z wielu dziedzin: biologii, elektroniki, fizyki, medycyny, informatyki, inżynierii materiałowej – wymienia prof. Moskal.
Ponad 30-osobowy zespół naukowców z UJ skonstruował aparat ważący zaledwie 50 kg, podczas gdy waga szpitalnych tomografów dochodzi nawet do półtorej tony. I co niezwykle ważne, tomograf z UJ jest kilka razy tańszy od obecnych szpitalnych modeli.
Naukowcy w urządzeniu zastosowali moduły polimerowe, zamiast drogich i ciężkich kryształowych. Wykonany pierwszy model składa się z 24 modułów, których liczbę można zwiększać i zmniejszać, dostosowując wielkość do tuszy człowieka.
Tomograf obejmie ciało na długości 50 cm, ale dla wynalazców przedłużenie urządzenia w celu zbadania całego ciała nie będzie problemem. Zespół prof. Moskala intensywnie nad tym pracuje. Tymczasem szpitalne tomografy komputerowe mają zakres tylko 17 cm. Zobrazowanie całego człowieka wymagałoby więc wykonania nawet 15 zdjęć.
Tomograf skonstruowany przez zespół z UJ miałby szerokie zastosowanie także np. w kardiologii. Oprócz oceny stopnia złośliwości raka, określałby zmiany już na poziomie komórkowym, a także dawki leków do zastosowania u pacjenta.
Czy zatem nastąpi przełom w obrazowaniu ludzkiego ciała, a więc w diagnostyce m.in. coraz powszechniejszego raka? Czy badania będą dostępniejsze, zwłaszcza teraz, gdy onkolodzy biją na alarm: rośnie liczba pacjentów z nowotworami i głównym czynnikiem nie jest już, jak jeszcze niedawno genetyka, ale środowisko, zanieczyszczone powietrze i przetworzona żywność?
Załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego została przez nieznaną osobę oślepiona wiązką zielonego laserowego światła. W wyniku tego incydentu jeden z lekarzy ma obecnie problemy ze wzrokiem i nie może pracować.
Pracownicy śmigłowca LPR wracali akurat z nocnej akcji na autostradzie do bazy w Warszawie, kiedy nieznana osoba wycelowała w śmigłowiec laserowym światłem.
– Tak, bo stworzony przez nasz zespół tomograf jest nie tylko kilkakrotnie tańszy, a więc dostępniejszy dla wielu placówek, a co za tym idzie – dla pacjentów. Dzięki możliwości monitorowania nowotworu podczas zabiegu usuwania go, lekarz zobaczy komórki rakowe i będzie wiedział, jak dużą ilość tkanek wokół niego należy wyciąć.
– Jest duża szansa, że także od razu pozna stopień złośliwości guza – tłumaczy prof. Moskal. Wynik z J-PET-a pozwoli na dobranie odpowiedniej terapii, wdrożenie leczenia bardziej spersonalizowanego, dostosowanego do zmian u pacjenta.
Podkreśla, że aparat wykrywa zmianę chorobową we wczesnym etapie, gdy nie jest ona wyczuwalna lub widoczna.
Współczesne tomografy rozpoznają je, gdy zmiana z podejrzeniem o rakową wystaje poza obręb narządu, gdy coś ma nietypowy kształt, najczęściej guza. Dopiero po pobraniu wycinka i zbadaniu histopatologicznym wiadomo, jaki ma on charakter, czy jest złośliwy, czy łagodny. A czas oczekiwania na wynik i konsultację działa na niekorzyść pacjenta.
Rozpoznanie przez tomograf komórek rakowych we wczesnym stadium choroby pozwoli też na wyeliminowanie lub zmniejszenie dawek chemii, która nie rozpoznaje komórek. Niszczy i chore, i zdrowe, osłabiając organizm.
Za pomocą J-PET-a polscy uczeni z naukowcami z Austrii, Belgii i Włoch opracowują nową metodę określania stopnia złośliwości nowotworów bez ingerencji chirurgicznej. Zajmuje się tym ponad 50 wybitnych specjalistów.
Tomograf stworzony przez krakowskich naukowców zostanie oficjalnie zaprezentowany 1 października w laboratorium Zakładu Fizyki Jądrowej UJ, ul. Łojasiewicza 11.