Zakaz palenia na balkonach
Od 1 października w Rosji
Rosyjscy amatorzy błękitnego dymka są zrozpaczeni. Rząd wprowadził zakaz palenia na balkonach. Premier Dmitrij Miedwiediew podpisał dekret w tej sprawie. Nowe prawo wejdzie w życie 1 października.
Palacz przyłapany na balkonie zapłaci grzywnę w wysokości do 3 tysięcy rubli (około 50 dolarów), a jeśli przez swój nałóg spowoduje pożar – do 5 tysięcy rubli. Jeżeli ogień rozprzestrzeni się poza balkon, papierosiarz może trafić za kratki.
Władze zapewniają, że nie prowadzą wojny z palaczami, a chcą tylko zapobiegać pożarom. Zakaz rozpalania „otwartego ognia” ma obowiązywać także w hotelach i schroniskach. Początkowo wszyscy byli pewni, że restrykcje nie dotyczą amatorów nikotynowych przyjemności. Pewien przedstawiciel przemysłu tytoniowego zapewniał: „Zakaz obejmie tylko alkoholików, którzy grillują sobie szaszłyki na balkonach”.
Ale funkcjonariusze ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych wyjaśnili, że palenie papierosów oraz zapalanie świec też będzie zabronione. Wielu mieszkańców Federacji Rosyjskiej lubi urządzać romantyczne balkonowe biesiady w blasku świec. Surowi urzędnicy wskazują, że skutki takich zabaw są opłakane. W ubiegłym roku w rozległym kraju na balkonach wybuchło ponad 2 tysiące pożarów, dwa razy więcej niż w 2016. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że prezydent popiera wszystkie inicjatywy służące bezpieczeństwu publicznemu – Władimir Putin był zawsze krytyczny wobec palenia i promował zdrowy tryb życia.
Większość moskwian mieszka w wielorodzinnych budynkach i dla nich rozkoszowanie się błękitnym dymkiem na balkonach należy do praw człowieka. Przewodniczący Wszechrosyjskiego Ruchu na rzecz Praw Palaczy Andriej Łoskutow zagrzmiał: „Przepędzili nas już prawie z wszystkich miejsc, a teraz przypomnieli sobie o balkonach”. Julia Wołkowa-Woroszyłowa, 25-letnia mieszkanka Moskwy, żaliła się: „To upokarzające. Teraz tylko zamożni ludzie posiadający podmiejskie dacze będą mogli palić w spokoju, a biedakom wszystkiego się zabrania”.
Amatorzy balkonowego kurzenia zapowiadają opór. 40-letnia moskwianka Natalia Selwiestrienko stwierdziła buńczucznie: „Nie można zmusić ludzi do rezygnacji z papierosów za pomocą takich środków. Nadal będę paliła na balkonie. I kto mnie zobaczy?”.
Prawnicy, tacy jak Eduard Suchariew, nie kryją sceptycyzmu. Jak kontrolować miliony balkonów? „Załóżmy, że ktoś wezwie policję. Grupa szybkiego reagowania przyjedzie po 15 – 20 minutach. W kwadrans można wypalić nie jednego, a kilka papierosów, i wyrzucić niedopałki. Policjanci przyjadą i pojadą. A jeśli wezwą właściciela mieszkania na posterunek, ten powie: »To nie ja. To kolega przyszedł do mnie, i to on sobie popalał. Jak udowodnić, że to nieprawda?«” – stawia pytanie adwokat. Wielu palaczy ma więc nadzieję, że srogi zakaz pozostanie martwą literą prawa. (KK)