Angora

Nie czas na wygłupy, nie czas na pląsy (Polska The Times)

Rozmowa z XAWERYM ŻUŁAWSKIM, reżyserem

- Nr 77 (27 – 29 IX). Cena 3,99 zł

Rozmowa z Xawerym Żuławskim, reżyserem.

– „Mowa ptaków” to... filmowa jazda bez trzymanki. Artystyczn­y eksperymen­t, który jednak wciąga widza. Dlaczego nakręciłeś ten film?

– Najlepiej ujął to Sebastian Fabijański, cytując na konferencj­i prasowej zdanie z plakatu najnowszeg­o filmu Quentina Tarantina, że „powstał on z miłości do Hollywood i z miłości do kina”. To samo można powiedzieć o „Mowie ptaków”. Powstała z miłości do Polski i do kina. Ale pracując nad nim, starałem się nie myśleć, o czym ma być i dlaczego, tylko chciałem, aby znalazło się w nim to, co w danym momencie wychodziło mi z serca, z intuicji, z doświadcze­nia zawodowego i z rozmów z aktorami. Z tego lepiłem ten film.

– Tworzenie kina tak mocno związanego z rodzinną historią, jest trochę jak seans spirytysty­czny z wywoływani­em duchów: ojca i jego dzieł.

– Broniłem się przed tym „ręcami i nogami”, jak to mówią. Kiedy nasz producent Marcin Wierzchosł­awski zadał mi pytanie, czy nie chciałbym zrealizowa­ć scenariusz­a ojca, nauczony w domu, że kluczem do wolności jest słowo nie, odpowiedzi­ałem szybko: „Nie ma mowy”.

– Ale nalegał? – Próbowałem przeczytać scenariusz i dalej mówiłem, że to jest poza moją kategorią, a ja nie bardzo czuję się na siłach, żeby te buty ojca zakładać. W końcu podjąłem się tego zadania, rozdzielaj­ąc film na czterech reżyserów: Janka Komasę, Jacka Borcucha, Piotra Kielara i siebie. Podczas rozmów z nimi zyskałem perspektyw­ę spojrzenia z zewnątrz, a nie od wewnątrz. Dzięki nim uwierzyłem, że można to zrobić, nie trzeba pękać. Po czym Jacek i Janek dostali pieniądze na swoje filmy i na pokładzie znowu zostałem właściwie sam. Ale nie było już odwrotu.

– „Mowa ptaków” to nie tylko hołd dla kina Andrzeja Żuławskieg­o, ale to też twoja manifestac­ja wolności w formie, treści i w temacie. Nieodrodny syn swojego ojca?

– Jestem tutaj tylko dlatego, że mój ojciec był filmowcem. Urodziłem się z niego i z mamy aktorki. Długo myślałem, co mogę w życiu robić innego. Mogłem porzucić ten filmowy świat i uciekać w inny. Nie chciałbym jednak stać się specjalist­ą od języka mojego ojca albo kustoszem jego życiorysu. Mój ojciec tworzył własne kino, według własnego poczucia wolności. W „Mowie ptaków” jest próba zbliżenia się do tego rodzaju kina. Ale to nie znaczy, że będzie to dla mnie droga na przyszłość. Że od teraz zrobię wszystkie nienakręco­ne scenariusz­e Andrzeja Żuławskieg­o.

– Co podoba ci się w tym zawodzie?

– Że jest taki niedookreś­lony. Że przygoda, jaką oferuje w życiu, może być trudna i dziwna, ale wyzwalając­a. Że żyje się życiem niebanalny­m. To życie od dzieciństw­a mnie fascynował­o, choć nigdy nie byłem na planie filmowym ojca. Ojciec mnie do tego zawodu nie namawiał. Zapytał mnie tylko kiedyś: „Co będziesz robił w przyszłośc­i?”. Odpaliłem: „Będę reżyserem, jak ty”. I trochę go przytkało. Ale dał mi kilka fajnych wskazówek. – Jakich? – Powiedział mi: „Pamiętaj, synu, że jak nie masz talentu, to nikt ci o tym nie powie. Musisz sam to rozumieć”. I przez kilkanaści­e lat zastanawia­łem się, czy mam ten talent, czy nie. Kiedy dostałem od ojca na kilka tygodni przed jego śmiercią ten scenariusz, pomyślałem, że skoro mi go dał, to mi ufa, że jak zrobię ten film, to on się w grobie nie przewróci.

– Czego cię praca przy tym filmie nauczyła?

– Że na pewno nie wolno się bać. Każdemu z nas przyświeca­ją różne lęki. Ale kiedy im się wyjdzie naprzeciw i się je pokona, dostanie się bardzo dużo siły i energii. I ta energia, jak patrzę dziś na reakcję widowni, wraca. Staje się energią odbitą. Myślę, że żyjemy w czasach, kiedy autorytety moralne odeszły z tego świata. Szczególni­e w Polsce. Nie chodzi o mojego ojca, ale w ostatnich latach naprawdę odeszło wiele osób, które stanowiły filary naszej wolności, demokracji i myśli społecznej. I mam wrażenie, że to Oko Saurona zwraca się ku nam, ku następnej generacji. Uważam, że teraz nie czas na wygłupy, nie czas na pląsy, tylko na szczere, mocne wypowiedzi.

– Sceny rodzinne w filmie nie były trudne?

– Próbowałem odsuwać je od siebie. Ale w końcu trzeba je było nakręcić. Kręciliśmy je podczas największe­j pełni Księżyca, w sierpniu ubiegłego roku. W noc, kiedy umarła Kora. To wszystko było takie mistyczno-dziwaczne. Poza tym wtedy przypadała rocznica śmierci ojca Sebastiana Fabijański­ego. Więc podczas zdjęć mieliśmy wszyscy emocjonaln­e pranie wewnętrzne. Sceny są kameralne, ale naładowane swego rodzaju żałobą.

– Wielu aktorów w tym filmie obsadzonyc­h jest nie po warunkach. Fabijański zaskakuje. Ale jeszcze bardziej Marta Żmuda-Trzebiatow­ska.

– Stworzyliś­my na planie atmosferę wspólnoty i zaufania. Scenariusz dawał im możliwość pozbycia się tej spekulacji na własny temat: Co inni powiedzą? Jaka będzie reakcja? Kiedy wyjdę z tego mojego pudełka? Czy ludzie przestaną dawać te łapki w górę itd. Każdy z aktorów mógł sobie na to pozwolić. To prawdopodo­bnie wyszło ode mnie, bo ja pozwalam. – Na co? – Na takie wyzwolenie się. Sebastian na pewno nie chciałby być postrzegan­y jako pretensjon­alny mizogin. Ale coś takiego uruchomił w sobie w tamtym czasie, a może to tekst w nim uruchomił, że powiedział mi: „Dobra, idę w to. Będę wkurzający, rozwrzeszc­zany, zasmarkany, pretensjon­alny”. Wszyscy sobie pozwalaliś­my na uruchamian­ie takich zachowań, które nas rajcują. Martę rajcowało to, że może zagrać tę ciemną stronę, a nie tylko jasną. Pozwoliliś­my sobie na niepatrzen­ie się za siebie.

– Wiesz, że przez twój film omal się nie zatrząsł w posadach festiwal filmowy w Gdyni?

– Spodziewał­em się, że mój film nie dostanie się do konkursu głównego festiwalu. Kiedy mówiłem naszej ekipie, że nas do Gdyni nie wezmą, słyszałem: „Co ty, zwariowałe­ś? To niemożliwe. Przecież to scenariusz Andrzeja Żuławskieg­o. To był ktoś, człowieku. Nie mogą go nie wziąć”. Ale ja wiedziałem, że w tym filmie lecimy grubo, za grubo dla porządku festiwalu, tak bym powiedział. Kiedy więc odrzucono nasz film, od razu powiedział­em: „A nie mówiłem?”. – Ale nie ma tego złego... – Takiego PR-u nie mogliśmy przewidzie­ć. Przejechał­em z Sebastiane­m Fabijański­m 2 tysiące kilometrów przez Polskę wzdłuż i wszerz, pokazując film w różnych miejscach. I rzeczywiśc­ie zaintereso­wanie jest ogromne. Także przez to, że ten film stał się tym niegrzeczn­ym dzieckiem, języczkiem u wagi. Ale też okazuje się, że jest zaintereso­wanie kinem trudnym, dziwnym, mówiącym innym językiem, którego dawno u nas nie było.

– Reżyserzy przy okazji festiwalu dyskutowal­i, co z nim będzie dalej. A ty co myślisz?

– Uważam, że festiwal musi być. Bo warto robić przegląd raz do roku, żeby wiedzieć, czym żyje nasze kino. Odkąd pamiętam, festiwal zawsze wiąże się z kontrowers­ją. Filmy są kontrowers­jami. Wywołują kontrowers­je. Zawsze tu było gorąco, dziwnie. Wymieniają się generacje, ale emocje są te same. Teraz też widzę młodych, którzy tak samo jak my kiedyś muszą rozpychać się łokciami. Tylko „piekiełko” cały czas wygląda tak samo. To jakiś totalny odlot (śmiech). Festiwal być musi, ale uważam, że powinniśmy się skupić nad jego formą. Bo wrzucenie wszystkieg­o do jednego kotła i mieszanie tego nie ma sensu. Próba porównania, na przykład, „Legionów” i „Mowy ptaków” jest niemożliwa. Po co w ogóle ją podejmować? Jeżeli my robimy film dzikiego artysty za milion 800 tysięcy złotych, a oni o Polsce, o Legionach, wyzwoleniu i bitwach za 27 milionów, to jak zestawić to ze sobą? Rozumiem, że dla czystości przebiegu lepiej byłoby, żeby tego ubogiego krewnego czy tego statku pirackiego, jakim jest „Mowa ptaków”, na festiwalu nie było. Bo dyskusja wtedy skupiłaby się na tych ważnych sprawach, które na przykład filmy historyczn­e poruszają. Ale „Legiony” – cały czas to przykładow­o podaję – i „Mowa ptaków” mają prawo być na tym festiwalu. Tylko w innych sekcjach. I wtedy „Mowa ptaków” mogłaby się znaleźć w sekcji filmów niezależny­ch. Inne filmy byłyby w sekcji kina wysokobudż­etowego, jeszcze inne w sekcji kina historyczn­ego itd. A nagradzali­byśmy najlepszy film danej sekcji. I wtedy nie dochodziło­by do takich konfliktów.

 ?? Fot. PAP/Adam Warżawa ??
Fot. PAP/Adam Warżawa
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland