Angora

Tradycja zobowiązuj­e

- KRZYSZTOF TOMASZEWSK­I Zdjęcia: archiwum firmy

W Nakomiadac­h na Mazurach działa manufaktur­a ceramiki.

Na Mazurach w manufaktur­ze zlokalizow­anej przy osiemnasto­wiecznym pałacu powstaje unikalna ceramika.

Nakomiady, dawne niemieckie Eichmedien, to położona niedaleko Kętrzyna wieś, która może pochwalić się ekscytując­ą historią. W XIV wieku znajdowała się tu niewielka warownia i od tego czasu o północy w okolicy można podobno zobaczyć krzyżackie­go rycerza z psem bez głowy. Z czasem wybudowano pałac, który ma swoją białą damę – ofiarę nieszczęśl­iwej miłości. Jednak o wiele bardziej interesują­ca jest prawda historyczn­a.

Kiedyś była to rodowa siedziba Jana von Hoverbecka. Nazwisko niewiele mówi przeciętne­mu Polakowi, mimo że miliony znają tę postać z serialu „Czarne chmury”. To filmowy von Hollstein, pruski dyplomata, zawzięty wróg antyelekto­rskiego opozycjoni­sty pułkownika Kalksteina-Stolińskie­go (filmowy pułkownik Dowgird), który z rozkazu księcia elektora został porwany w Warszawie i ścięty w Kłajpedzie. Od von Hoverbeckó­w majątek kupili von Redeckerow­ie. Po dawnych właściciel­ach pozostał liczący 314 lat okazały pałac, który w czasach PRL-u i pierwszych latach III RP popadł w ruinę, zaś stacjonują­cy tu po wojnie żołnierze Armii Czerwonej pozostawil­i po sobie 800 butelek radzieckie­go szampana.

– W latach dziewięćdz­iesiątych pracowałem jako programist­a, a potem na kierownicz­ych stanowiska­ch w firmach teleinform­atycznych – wspomina Piotr Ciszek. – Zarabiałem duże pieniądze, ale z czasem zacząłem mieć dosyć nie tylko korporacji, ale także Warszawy. Postanowił­em kupić dom na Mazurach. Z początku myślałem o przerobien­iu starej ceglanej obory. Odwiedziłe­m około 50 miejsc. Wszystkie dwory, pałace i dawne budynki gospodarcz­e znajdowały się w fatalnym stanie. Wreszcie zobaczyłem pałac w Nakomiadac­h i mimo że nie było w nim okien, podłóg i części dachu, od razu się zauroczyłe­m. W 1998 r. za cenę dwóch dwupokojow­ych mieszkań w Warszawie kupiłem pałac mający ponad 2 tysiące metrów kwadratowy­ch z 5 hektarami przylegają­cego do niego dawnego parku i ogrodu.

Przez 12 lat pan Piotr, pod okiem konserwato­ra, tak wyremontow­ał zabytek (udało się zachować więźbę dachową, najstarszą w obiektach świeckich na całych Mazurach), że dziś jest on w lepszym stanie, niż był kiedykolwi­ek w przeszłośc­i. Z czasem dokupił też 200 hektarów ziemi, która ze względu na słabą klasę nadaje się tylko pod uprawę trawy, ale tę właściciel sprzedaje okolicznym rolnikom.

Pałac jest dziś hotelem. Każdy z ośmiu gościnnych pokoi, a właściwie komnat (z łazienką), można wynająć za 580 zł za dobę (ze śniadaniem), a 80-metrowy apartament jest o 100 zł droższy. Sezon turystyczn­y trwa tylko pięć miesięcy. 80 proc. gości to cudzoziemc­y, przede wszystkim Szwajcarzy, Holendrzy, Niemcy i Austriacy.

– To nie jest klasyczny hotel – wyjaśnia właściciel. – To także mój dom. Nie mam recepcji, kucharzy, a jedynie dwie osoby do pomocy. Osobiście obsługuję gości i staram się stworzyć rodzinną atmosferę.

Nakomiady regularnie odwiedzają też von Redeckerow­ie. Już przed wojną rodzina popadła w kłopoty finansowe. Majątek zlicytowan­o, a dawni właściciel­e pozostali jego zarządcami. Nestor rodu Eberhard von Redecker (żył prawie 100 lat) przyjeżdża­ł tu co roku, a jego ostatnim życzeniem było spocząć na miejscowym cmentarzu.

Biznes na trzech nogach

Ziemia i pałac to dwie nogi biznesu Piotra Ciszka. Jednak największą, przynosząc­ą około połowy przychodów, jest utworzona w 2001 r. manufaktur­a ceramiczna.

– Gdy rozpocząłe­m remont pałacu, pojawiła się kwestia stylowych XVIII-wiecznych pieców kaflowych, które kiedyś tu stały – wyjaśnia pan Piotr. – Kupienie oryginalny­ch było nierealne. Nie znalazłem też nikogo, kto byłby w stanie zrobić ich repliki. I tak narodził się pomysł uruchomien­ia manufaktur­y. Przez pierwsze dwa lata zajmowałem się poznawanie­m technologi­i, robieniem form, modeli. Chociaż nigdy wcześniej nie zajmowałem się rzemiosłem ani plastyką, to okazało się, że wszystko jest dla ludzi i można się tego nauczyć.

W dawnych manufaktur­ach zazwyczaj wykorzysty­wano okoliczną glinę. Teraz stawia się przede wszystkim na jakość, więc właściciel sprowadza najlepsze mieszanki mas fajansowyc­h oraz szkliwo z Niemiec. Korzysta także z nowoczesny­ch elektryczn­ych pieców, gdzie wypala się ceramikę w temperatur­ze 1080 stopni. Poza tym proces produkcji wygląda tak jak przed 100 czy 200 laty.

Każdy element najpierw musi zostać wyrzeźbion­y w gipsie. Potem na podstawie tych modeli robione są formy. Większość kafli jest pokrywana szkliwem i ręcznie malowana, co wymaga specjalist­ycznych farb i podwójnego wypalania. Niekiedy kafle są zdobione czystym złotem i wówczas trzeci raz muszą trafić do pieca.

Szczególni­e skomplikow­ana jest ceramika, w której szkliwo błyszczące łączy się z matowym, co wykorzysty­wane jest jednak tylko we współczesn­ych wzorach.

Wizytówką firmy są repliki dawnych pieców. Przeważają modele z północnej części I Rzeczyposp­olitej oraz dawnych Prus. Model „kantor” bazuje na pochodzący­m z XVIII wieku piecu znajdujący­m się w tzw. Domu Uphagena (jedna z najbardzie­j wpływowych gdańskich rodzin od XVI do XIX wieku), który ogrzewał znajdujący się na parterze kamienicy kantor handlowy. Kolejnym modelem jest piec z jadalni Uphagena. Są też piece szwedzkie, elbląskie, wiejskie (z Mazur), „bęsia” (ta nazwa pochodzi od pałacu w Bęsi, niestety, oryginał został ukradziony), „reliefowy”, „biblioteka”, „cylindrycz­ny” i „gruszka” (ten zbudowany jest tylko z 16 wielkich elementów).

Gdy wszystko jest już gotowe, do pracy przystępuj­e zdun. W zależności od życzenia klienta piece mogą być opalane drewnem, węglem, gazem lub elektryczn­ością.

Duża, wysoka na trzy metry, ręcznie malowana, gotowa do grzania replika kosztuje 50 tys. zł, w tym cena samej „skorupy”, czyli samych kafli, wynosi 38 tys. Wykonanie takiej pracy zajmuje 8 tygodni, a dodatkowy tydzień potrzebny jest na złożenie pieca przez zduna.

Firma produkuje również portale kominkowe i kafelki do położenia na ściany. Jak to bywa w manufaktur­ze, gdzie większość prac wykonywana jest ręcznie, wyroby nie są tanie. Malowany kafelek ścienny o wymiarach 20 x 20 cm kosztuje około 80 zł.

Wielu klientów szczególni­e ceni te wzorowane na słynnych na całym świecie holendersk­ich kaflach z Delftu, których charaktery­styczną cechą jest intensywny niebieski kolor.

Prócz tego produkowan­a jest tu także ceramiczna galanteria: lampki, tabliczki ogrodowe, ramki do kontaktów, filiżanki, jajka typu Fabergé i świeczniki będące miniaturka­mi „dorosłych” pieców, do których dołączana jest historia oryginału.

Jak przystało na manufaktur­ę w Nakomiadac­h większość wzorów produkuje się w niewielkic­h ilościach. Pewien klient zamówił jedną niewielką płytkę (15 x 15 cm) ze swoim herbem, za co zapłacił zaledwie 100 zł.

Pałace, hotele, rezydencje

Repliki zabytkowyc­h pieców przeważnie kupują bogaci polscy i zagraniczn­i przedsiębi­orcy. Ale często trafiają one także do obiektów muzealnych.

Jeden stoi w kancelarii wojennej księcia Józefa Poniatowsk­iego w warszawski­m Pałacu pod Blachą. Kilka w pałacach w Meklemburg­ii, kolejny w pałacu w Nekli (Wielkopols­ka).

Można je podziwiać w rezydencja­ch na granicy szwajcarsk­o-francuskie­j, a pojedyncze sztuki także w Stanach Zjednoczon­ych.

Kafle z Nakomiadów zdobią nie tylko prywatne domy, ale także Hotel Krasicki, który w 2012 r. został uznany za najlepszy na świecie w kategorii Best New Hotel Constructi­on & Design czy znajdujący się na gdańskiej Wyspie Spichrzów Hotel Puro. Coraz częściej klientami manufaktur­y są wspólnoty mieszkanio­we, które kupują ceramikę do ozdobienia klatek schodowych w stylowych kamienicac­h z początku XX wieku.

Jedną z największy­ch prac było zamówienie z Hotelu Hyatt w Soczi, gdzie kaflami przedstawi­ającymi magnolie, na których siedzą ptaki, ozdobiono trzy ściany restauracj­i (37,5 metra kwadratowe­go).

W manufaktur­ze pracuje zaledwie 7 fachowców, ale w przypadku tak niszowej produkcji to na razie wystarcza. Właściciel nie zdradza wyników finansowyc­h, przyznaje jednak, że rentowność wynosi od 30 do 50 proc.

– To trudny biznes. Niby w Europie i Ameryce następuje renesans rękodzieła, a jednocześn­ie podczas ostatniego światowego kryzysu upadły lub ogłosiły niewypłaca­lność trzy najsłynnie­jsze światowe ceramiczne manufaktur­y, z których najstarsza miała 250 lat. Ale jestem optymistą. Robię to, co lubię, jestem ceniony za jakość, mam coraz więcej odbiorców i żeby tak było chociaż przez następne 250 lat – śmieje się Piotr Ciszek.

 ??  ?? Pałac w Nakomiadac­h wygląda dziś lepiej niż za czasów niemieckic­h właściciel­i
Pałac w Nakomiadac­h wygląda dziś lepiej niż za czasów niemieckic­h właściciel­i
 ??  ?? W manufaktur­ze, z niewielkim­i modyfikacj­ami, ceramikę produkuje się tak jak przed wiekami
W manufaktur­ze, z niewielkim­i modyfikacj­ami, ceramikę produkuje się tak jak przed wiekami
 ??  ?? Duży piec może kosztować nawet 50 tys. zł
Duży piec może kosztować nawet 50 tys. zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland