Z kurą na smyczy
Moda na kury przyszła zza oceanu. Coraz więcej ludzi w całej Europie traktuje te zwierzęta niczym psy i koty
Drób jako domowa maskotka.
Już dwa lata temu znane aktorki pochwaliły się kurzymi farmami. Barbra Streisand, Reese Witherspoon, Nicole Kidman, Jennifer Aniston, Tori Spelling umieszczały na Instagramie swoje zdjęcia z kurami. Prześcigały się pięknymi ujęciami ptaków i opisywały ich upodobania.
Jennifer Garner upubliczniła zdjęcie z kurą na smyczy i podpisała: „Moje życie jest teraz bardziej ekscytujące niż kiedykolwiek. Regina lubi długie spacery, suszone robaki i jarmuż”. Amerykanki opisywały swoje bliskie relacje z tymi ptakami niczym z kotami czy psami. Na Wyspach pierwsza z własną kurą dała się sfotografować aktorka Elizabeth Hurley.
Bawarska pisarka Manuela von Perfall razem z fotografką Jessicą Jungbauer wydały książkę. „O szczęściu życia z kurami” – to 17 historii posiadaczy małych przydomowych farm, którzy opisali, co oznacza dla nich życie z tymi ptakami. Pochodząca z Włoch amerykańska aktorka Isabella Rossellini posiada aż 70 sztuk. – Żałoba to za duże słowo, ale jest mi naprawdę przykro, gdy któraś z moich kur zdycha. To już nie chodzi tylko o bliskość z nimi, ale o ich osobowość. Przez to nie ma dużej różnicy, czy to człowiek, czy kura. Rossellini, która nazwała jedną z kur Andy Warhol, stwierdziła: – One potrafią się zaprzyjaźnić. Chętnie dają się głaskać i są bardziej miłe w dotyku niż koty i psy.
Z książki von Perfall wyłania się cała filozofia życia z kurami, które daje ludziom spowolnioną egzystencję przynoszącą zadowolenie. Austriaccy aktorzy Nina Proll i Gregor Bloéb zaczęli hodować kury z prozaicznego powodu. – Nienawidzę wyrzucać jedzenia, a nasze pociechy z resztek obiadu robią jajka na śniadanie, poza tym orzą i nawożą łąki koło domu – stwierdził Bloéb. Z kolei rodzina Adlon udowodniła, że można je trzymać także w mieście. Sopranistka Nina i reżyser Felix Adlon, praprawnuczek Lorenza Adlona, założyciela słynnego berlińskiego hotelu, hodują te ptaki w ogrodzie ich domu w wiedeńskiej dzielnicy Döbling. Mają niemieckie sperbery, araucany znoszące zielone i błękitne jaja oraz tetra-brauny. – Kury zawiązują przyjaźnie oraz mają hierarchię dziobania ziarna między osobnikami słabszymi i silniejszymi. Są towarzyskie i ufne, można z nimi nawiązać kontakt – twierdził Adlon.
Jednak, jak dowodzi historia pewnego Niemca, nie wszędzie kury są mile widziane. Frank Treppmann mieszka w heskim Oberursel, gdzie pracuje w banku. Zauroczyły go czarne szyje i złote pióra kur karłowatych rasy vorwerk. Wyczytał, że są wyjątkowo łagodne, odporne na choroby i samowystarczalne. Znoszą do 170 jaj w roku, ale są wyjątkowo aktywne. Kupił 15 jaj, a niezbędną wiedzę o inkubatorach, karmie i kurnikach zdobył, oglądając filmiki na YouTubie. Wykluło się dziewięć ptaków. – Większości sąsiadów nie przeszkadzały, ale kilku zaczęło zbierać podpisy pod petycją. Niestety, musiałem wszystkie zarżnąć. Były częścią mojego marzenia o niezależnym, bliskim natury życiu. To są piękne i interesujące zwierzęta, a w dodatku dają nam coś od siebie – stwierdził 52-letni bankowiec.
Ulrich Krüger, przewodniczący niemieckiego Związku Hodowców Kur, powiedział: „Przez problemy klimatyczne zgłasza się do nas coraz więcej młodych ludzi. Mamy już 7 tys. członków. Łączą przyjemne z pożytecznym: mają radość z obserwowania kur, która jest odskocznią od cyfrowego świata, oraz jaja dla całej rodziny. A młodzi chcą jeść jajka od kur, które wiedzą, czym są karmione”. (PKU)