Rekordowa mama
Mamma mia, rodzić w tym wieku!
Urodziła w wieku 63 lat.
87-letnia Rosanna Giorgi Della Corte nie ma problemów z ogarnięciem mieszkania czy prowadzeniem samochodu. Jest w dobrej kondycji.
Gdy miała 63 lata, została najstarszą matką we Włoszech. Dzięki sztucznemu zapłodnieniu wykonanemu przez kontrowersyjnego ginekologa, który niedawno przed Sądem Apelacyjnym w Mediolanie miał sprawy o kradzież komórek jajowych i handel dającymi początek komórkom jajowym oocytami.
Ćwierć wieku temu jej nazwisko pojawiało się we wszystkich włoskich gazetach, pokazywano ją w telewizji jak nowy reprodukcyjny cud świata. Jednak rodzina i znajomi powątpiewali, czy da sobie radę: – To szaleństwo w twoim wieku. Dzidziuś bywa męczący, nie śpi, trzeba mu podać lekarstwo w nocy, jak to wytrzymasz fizycznie? Co się stanie, kiedy niedługo stracisz siły?
Pytaniami nie zawracał jej głowy ginekolog Severino Antinori, który – oprócz tego, że zasłynął próbami sklonowania człowieka – był specjalistą od późnego macierzyństwa. Położnik trzeciego wieku, włoski pionier in vitro, nie zniechęcił się, gdy jego pacjentka poroniła 40 dni od pierwszej inseminacji. Kazał jej za dwa miesiące ponownie się pojawić. Schemat powtórzył się sześciokrotnie. Za siódmym razem doktor stwierdził, że będzie dobrze.
Miał rację, z ciążą nie było problemów. Przebiegała książkowo. Rosanna czuła się wspaniale... jak przed laty. Nie była pierwiastką! Pierwszego syna urodziła, mając 42 lata. Riccardo był jej dumą i całym życiem. Nie dożył pełnoletności: zginął w wypadku drogowym, jadąc vespą nad morze. To był taki ból i strata, że sama chciała umrzeć. Schudła 25 kilo. Praktycznie zamieszkała na cmentarzu, spała przed grobem. Jej mąż Mauro zrozumiał, że tylko inne dziecko może być sposobem na depresję, ostatnią szansą na przyciągnięcie żony do żywych. Zaproponował adopcję. Razem odwiedzali sierocińce w Rzymie, rozpytywali pracowników socjalnych, ale nikt nie kwapił się, żeby powierzyć im dziecko.
Pewnego ranka, w ośrodku prowadzonym przez zakonnice, siostry wprost wyjaśniły Rosannie, dlaczego wszędzie ją odrzucają. Powiedziały, że jest za stara i zbyt zrozpaczona, nie nadaje się na matkę nawet odchowanego kilkulatka. Po wyjściu, a właściwie ucieczce stamtąd, płacząca kobieta przystanęła przy kiosku. Chciała kupić chusteczki. Przez łzy w ogóle nie widziała okładek, to mąż wybrał dla niej (dziś już nieistniejący) kobiecy tygodnik STOP. W domu nie od razu wzięła się do czytania pisma, ale kiedy wreszcie zaczęła je przeglądać, jej wzrok przykuł tekst o kobiecie, która dzięki sztucznemu zapłodnieniu została matką w wieku 50 lat.
To była iluminacja! Bez przygotowania, zaraz następnego dnia, pojechali do profesora Antinoriego. Tak się spieszyli, że nie zdążyli umówić wizyty. Na miejscu okazało się, że poczekalnię okupuje tłum pacjentek. Oboje mieli taki wyraz twarzy, że ginekolog, który wyjrzał z gabinetu, z ciekawości postanowił ich przyjąć. Od razu wysoko ocenił profil Rosanny: dobre zdrowie, w przeszłości donoszona ciąża, nadzwyczajna determinacja. Dla doktora zafiksowanego na punkcie poszerzania możliwości medycyny, bojkotowana przez innych metryka była atutem, preludium rekordu.
Ten rekord pozostaje aktualny. Z 63-letniej matki w poniedziałek 18 lipca 1994 roku o godzinie 10 w klinice Villa Luisa w Rzymie przyszedł na świat śliczny, zdrowy chłopiec. Dokładnie 3 kilogramy i 227 gramów szczęścia. Rodzice nazwali go imieniem zmarłego brata Riccardo (taki zwyczaj praktykowano, zwłaszcza przed wojną, na południu Włoch). Wbrew obawom nie chorował i nie sprawiał trudności. Zaakceptował, że jego rodzina wzbudza zainteresowanie zarówno sąsiadów z liczącego 5 tysięcy mieszkańców miasteczka Canino w prowincji Viterbo, jak i nieznajomych oraz mediów.
W dniu jego 18. urodzin Światowe Stowarzyszenie Medycyny Rozrodu opublikowało komunikat przypominający o gwałtownych atakach społeczności naukowej i opinii publicznej na Antinoriego, którego oskarżano o „złą pomoc” rodzicom niepotrafiącym uporać się z żałobą: – Przed laty przepowiadano niezbyt świetlaną przyszłość dziecku i matce. Rzeczywistość zaprzeczyła tym ponurym przewidywaniom. Riccardo dorastał bez problemów, jego wyniki w nauce są dobre, ma spokojne środowiske familijne. Rodzice zachowują się wobec niego tak, jak wielu innych, znacznie młodszych rodziców, wobec swoich dzieci.
Rosanna starała się nie tłamsić syna nadopiekuńczością. Obowiązywały go trzy przykazania: nie kradnij, nie ćpaj, nie krzywdź. Teraz Riccardo to dorosły mężczyzna, skończył 25 lat. Nie mieszka już w rodzinnych stronach, wyjechał za pracą. Jego ojciec nie żyje, a matka została w dawnym mieszkaniu, w którym opiekuje się chorym bratem i kotem. (ANS)