Uciec przed zawałem
Połowa zgonów w Polsce jest efektem chorób sercowo-naczyniowych. Nawet nowotwory nie zbierają tak straszliwego żniwa. Przypominają o tym kardiolodzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu w kolejnej odsłonie kampanii „Zawał serca – Czas to życie”.
Każdego roku ok. 80 tys. Polaków doznaje zawału serca. To najczęstsza choroba układu krążenia. Aż co czwarty chory umiera, zanim dotrze do szpitala. Powodem jest głównie zwlekanie z wezwaniem pomocy. W Polsce od pierwszych objawów zawału serca do udzielenia pacjentowi profesjonalnej pomocy mija ok. 2,5 godziny. – Dane sondażowe potwierdzają, jak niska jest wiedza społeczna dotycząca problemu i właściwej reakcji na zagrożenie związane z zawałem serca. Polacy muszą być świadomi, że w przypadku zawału serca ważny jest czas i natychmiastowe wezwanie pomocy – podkreśla prof. dr hab. n. med. Mariusz Gąsior, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Niezwykle istotna jest wiedza na temat ryzyka i objawów zawału serca. Sygnałem alarmowym powinien być zawsze silny ból w klatce piersiowej. U kobiet częściej mogą występować objawy niespecyficzne, takie jak ból między łopatkami, pod łukiem żebrowym lub w nadbrzuszu. Mogą one także częściej odczuwać pieczenie, duszność bądź ucisk w tzw. dołku. To sprawia, że kobiety zazwyczaj nie kojarzą ich z zawałem, co ma wpływ na opóźnioną reakcję wezwania pomocy. Z tego powodu śmiertelność wśród kobiet dotkniętych zawałem jest większa niż wśród mężczyzn. Potwierdza to opublikowany kilka dni temu raport British Heart Foundation, z którego wynika, że w Anglii i Walii w ciągu minionych 10 lat ponad 8 tys. kobiet zmarło tylko dlatego, że zbyt późno rozpoznano u nich objawy zawału i nie otrzymały na czas koniecznej pomocy lekarskiej.
Jak wynika z badań SW Research, choć większość z nas prawidłowo wiąże ból w klatce piersiowej z zawałem lub inną chorobą serca, to tylko co czwarta osoba w takim przypadku zdecydowałaby się natychmiast wezwać pomoc. Tymczasem wystarczy wtedy zadzwonić na numer alarmowy 112, co może uratować nam życie.
Przyczyn występowania chorób sercowo-naczyniowych jest wiele. Badania pokazują, że do najczęstszych zalicza się: małą aktywność fizyczną, nadciśnienie tętnicze, palenie papierosów oraz otyłość. – Bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na serce, a co za tym idzie – na większe ryzyko wystąpienia incydentów sercowo-naczyniowych, mają także tzw. czynniki niemierzalne, takie jak nadmierna praca i związane z nią nasilenie stresu – ostrzega prof. Mariusz Gąsior. – Żyjemy w ciągłym biegu, pod wielką presją, często zapominamy o swoim zdrowiu, a to negatywnie wpływa na nasz organizm.
Eksperci ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu przeanalizowali także wpływ wydarzeń sportowych na częstotliwość wystąpienia incydentów sercowo-naczyniowych. Na podstawie dziesięcioletnich badań w latach 2006 – 2016 wykazano, że w dniu znaczących wydarzeń sportowych ryzyko zawału wzrastało u mężczyzn nawet o 11 proc., zaś ryzyko hospitalizacji z powodu migotania przedsionków było wyższe następnego dnia o 17 proc., a o 4 proc. wzrastało ryzyko zgonu.
Okazuje się jednak, że przyczyną zawału serca może być też... urlop w ciepłych krajach. – Częste wyjazdy do krajów tropikalnych, gdzie panuje wysoka temperatura i wilgotność, stres związany z podróżą, długi czas podróży, stres fizyczny i emocjonalny w trakcie pierwszych i ostatnich dni urlopu, uprawianie sportów ekstremalnych bez wcześniejszego przygotowania to czynniki, które mogą być związane z większym ryzykiem wystąpienia zawału serca – tłumaczy dr hab. n. med. Bartosz Hudzik, kardiolog ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, kierownik Zakładu Profilaktyki Chorób Sercowo-Naczyniowych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Start kolejnej odsłony kampanii „Zawał serca – Czas to życie” zbiegł się ze Światowym Dniem Serca obchodzonym w tym roku 29 września.