Bólu nie można tolerować
– Zna pan kogoś, kogo nigdy nic nie bolało?
– Nie. To jest niemożliwe. Wbrew pozorom ból jest naszym niechcianym sprzymierzeńcem, a jego pojawienie się zawsze jest sygnałem, że coś złego dzieje się z naszym organizmem. Istnieje wprawdzie rzadka choroba genetyczna – wrodzona obojętność na ból – która pozbawia pacjentów odczuwania bodźców bólowych. To niezwykle groźne dla życia i osoby dotknięte tym schorzeniem żyją zazwyczaj znacznie krócej. – Co nas najczęściej boli? – Szacuje się, że co dziesiąta osoba może zmagać się z migreną, ale znacznie częściej dokucza nam np. kręgosłup. Dolegliwości zazwyczaj związane są z konkretną chorobą. Dlatego przyczyną bólów głowy w znacznie większym stopniu niż migrena są zmiany napięciowe odcinka szyjnego kręgosłupa, nadciśnienie tętnicze i stres. To efekt głównie siedzącego stylu życia i spędzania wielu godzin przed komputerem lub braku higienicznego trybu pracy.
– W jakim stopniu nasze subiektywne odczucia wpływają na określenie poziomu bólu?
– Ból jest pojęciem uświadomionym. Coś, co dla jednej osoby będzie oznaczać silne dolegliwości, dla innej, nawet z poważną chorobą, będzie jedynie bólem o słabym natężeniu. Wszystko zależy od indywidualnego progu, wrażliwości na takie bodźce czy też wcześniejszych doświadczeń. To sprawia, że niektóre osoby bagatelizują ból, co jest zjawiskiem niekorzystnym. W efekcie choroba z nim związana rozwija się i jej leczenie staje się z czasem coraz trudniejsze. Wpływ na odczuwanie bólu ma też stres, który dotyka w mniejszym lub większym stopniu praktycznie wszystkich. Zazwyczaj wyższy poziom stresu przekłada się na silniejsze odczuwanie bólu.
– Czy natężenie bólu można obiektywnie zmierzyć?
– Stosuje się do tego różne skale. Te najprostsze opierają się na subiektywnych odczuciach pacjenta, który określa poziom dolegliwości od 0 do 10, przy czym 0 to brak bólu, a 10 – ból nie do zniesienia. Oddzielne skale służą ocenie poziomu bólu u małych dzieci, bo nie jest prawdą, że one w ten sposób nie cierpią. Nie brak opinii, że ból należy zaliczyć do grupy ocenianych podstawowych parametrów życiowych, takich jak ciśnienie, tętno, temperatura czy częstość oddechów.
– Od czego zależy nasza wytrzymałość na ból?
– Jest ona przede wszystkim osobnicza i dlatego jedni mają niski próg, a inni wysoki. Nie mówię tu o osobach cierpiących na choroby neurologiczne lub metaboliczne (cukrzyca), których cechą są zaburzenia w odczuwaniu bólu i często jest on postrzegany w sposób nieadekwatny.
– Jak silny, przewlekły ból może wpływać na nasz organizm?
– Dotknął pan istotnego problemu, a mianowicie rodzajów bólu. Ostry pojawia się nagle i ma ścisły związek z konkretną przyczyną, np. ból wyrostka robaczkowego. To najbardziej komfortowa sytuacja dla anestezjologa, bo wyleczenie schorzenia sprawia, że ból znika. Inaczej jest w przypadku bólu przewlekłego, trwające zazwyczaj ponad 3 miesiące. Może on być związany z różnymi chorobami i nie musi towarzyszyć pacjentowi cały czas. To duży problem, mający poważne konsekwencje. Prowadzi bowiem m.in. do obniżenia nastroju i wpływa na jakość życia. Mało kto wie, ale osoby w wieku podeszłym aż w 80 proc. dotknięte są depresją, będącą właśnie efektem zmagania się zarówno z chorobą przewlekłą, jak i związanym z nią bólem o charakterze przewlekłym.
– Bardzo często już przy lekkim bólu głowy sięgamy po tabletki. Czy to rozsądne?
– Rzeczywiście, dostępność środków przeciwbólowych bez recepty jest powszechna. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej taka sytuacja sprawia, że zbyt łatwo sięgamy po tabletki, bagatelizując jednocześnie problem bólu. Jako społeczeństwo nadużywamy leków, które mają przecież określone skutki uboczne i tak naprawdę nie zwalczają przyczyny, a jedynie zmniejszają dolegliwości bólowe. Tymczasem każdy taki przypadek powinien być odpowiednio zdiagnozowany. Po tabletki przeciwbólowe możemy sięgać, jeśli znamy przyczynę bólu, np. po urazie spowodowanym uderzeniem.
– Czy każdy rodzaj bólu można zwalczyć?
– Niestety, są takie, które leczy się niezwykle trudno. Mam tu na myśli różnego rodzaju neuralgie, czyli ból związany ze zmianami chorobowymi nerwów obwodowych – ich uszkodzeniem lub podrażnieniem. Mechanizm powstawania bólu jest bardzo skomplikowany. Wpływ na to mają tzw. szlaki wstępujące i zstępujące. Nasz organizm w pewnym sensie sam potrafi wpływać na ból. Dobrym przykładem są bóle porodowe, które są w dużej mierze samoistnie hamowane. Oczywiście obecnie proces ten wspomagany jest przez podawanie kobietom środków znieczulających, ale organizm także wykonuje swoją pracę, wytwarzając mechanizm obronny. Jeśli chodzi o neuralgie, to jedynie u ok. 60 proc. chorych udaje się osiągnąć wyleczenie. Można to zrobić wyłącznie za pomocą specjalistycznych leków, i to wcale nie przeciwbólowych. Często stosuje się leki przeciwdepresyjne czy przeciwpadaczkowe. Mają one jednak bardzo silne skutki uboczne. Czasem sięga się po procedury zabiegowe, czego przykładem jest termolezja, polegająca na nieodwracalnym uszkodzeniu struktur nerwowych. To jednak ostateczność, gdy schorzenie nie poddaje się farmakoterapii.
– Jakimi metodami dysponuje współczesna medycyna w walce z bólem?
– Wciąż najbardziej popularna jest farmakoterapia. Wiąże się ona jednak z pewnym ryzykiem, o czym przekonali się Amerykanie. Lekarze pierwszego kontaktu przepisywali tam silne leki przeciwbólowe, co doprowadziło do wzrostu liczby osób uzależnionych od tych leków. Farmakoterapia staje się obecnie jedynie składową nowoczesnych procedur medycznych stosowanych w leczeniu i uśmierzaniu bólu. W warunkach szpitalnych bądź ambulatoryjnych jesteśmy w stanie za pomocą ultrasonografu selektywnie wyłączyć określoną część ciała poddawaną zabiegowi. Możemy mówić o blokadzie nerwów, jak i infiltracji rany. W tym drugim przypadku chodzi o umieszczenie w ranie specjalnego cewnika z mikroporami, przez które uwalniany jest lek znieczulający miejscowo. Pozwala to zredukować silne leki przeciwbólowe i odsunąć groźbę potencjalnego uzależnienia. Te najnowsze techniki coraz częściej stosowane są także w Polsce, choć jeszcze nie w takim zakresie, w jakim być powinny. – Z czego to wynika? – Przede wszystkim z wciąż ograniczonej dostępności sprzętu, braku umiejętności u wielu lekarzy i niewystarczającego zrozumienia problemu przez administracje szpitali. Trzeba pamiętać, że ból nie jest czymś, co można tolerować. Trzeba go leczyć, zwłaszcza w przypadku silnego bólu pooperacyjnego. To nieprawda, że operacja musi boleć. Tymczasem słyszymy często, że nowoczesne procedury są zbyt kosztowne. Jeśli jednak dokładnie przeanalizuje się koszty i zestawi się je z korzyściami w postaci krótszej hospitalizacji, mniejszego zużycia leków, ograniczenia skutków ubocznych terapii, to stanie się oczywiste, że będzie to opłacalne. Nie zapominajmy też, a może przede wszystkim, o komforcie pacjenta i o tym, że szybciej może on wrócić do normalnego życia. Dlatego wspomniane procedury powinny być powszechne.
– Do kogo pacjent z silnym bólem powinien zwrócić się o pomoc?
– W pierwszej kolejności, oczywiście, do lekarza pierwszego kontaktu. W nagłych przypadkach pacjent powinien udać się bezpośrednio do szpitala, gdzie można szybko postawić diagnozę i podjąć dalsze działania.
– Na Zachodzie można spotkać algezjologów, czyli specjalistów od leczenia bólu. Czy w Polsce także tacy są?
– U nas leczeniem bólu zajmują się anestezjolodzy lub lekarze innych specjalności, np. neurolodzy, ortopedzi. Wspomnianej przez pana specjalizacji nie ma, co nie znaczy, że mamy się czegoś wstydzić. Istnieją w Polsce możliwości studiów podyplomowych, które ukierunkowane są wyłącznie na leczenie bólu. Działamy w oparciu o światowe standardy w tym zakresie. Brak wspomnianej specjalizacji wynika w dużym stopniu z tego, że w naszym systemie ochrony zdrowia procedury leczenia bólu są bardzo nisko wyceniane, co przekłada się, niestety, na niewystarczającą liczbę specjalistycznych placówek zajmujących się tym problemem.
– O czym powinniśmy pamiętać, sięgając po środek przeciwbólowy?
– O tym, by – jeśli to możliwe – najpierw poszukać przyczyny dolegliwości. Zbyt wiele osób przyjmuje tabletki przeciw bólowi głowy, zapominając, że taki ból może być wywołany np. nadciśnieniem tętniczym. Nie lecząc podstawowej choroby, jedynie pogłębiamy problem i możemy wyrządzić sobie krzywdę. Z kolei w chorobach zwyrodnieniowych układu kostno-stawowego lepsze efekty mogą dać zabiegi rehabilitacyjne. Trzeba też pamiętać, że tabletki przeciwbólowe oddziałują silnie na wątrobę i mogą uszkadzać nerki, zwłaszcza u osób starszych.