Znak równania, znak czasów
17 września to okazja, by przypomnieć o zbrodniach „sowieckich”. Cudzysłów stąd, że to obce słowo stało się nie określeniem systemu, ale wyłącznie epitetem.
Tendencja jest taka, by między zbrodniami „sowieckimi” a niemieckimi postawić znak równania. By tysiące ofiar zrównać z milionami ofiar i grabieżą kraju. A jak się da, to przekonywać, że ofiar „sowieckich” było więcej niż niemieckich. Bo może niektórzy uwierzą.
W tę tendencję wpisuje się artykuł p. Lilientala pt. „Znowu rocznica” (ANGORA nr 38). Czy 17 września dokonał się czwarty rozbiór Polski? Tak, dokonał się. Ale Armia Czerwona wkroczyła wtedy, gdy kampania wrześniowa była rozstrzygnięta i było wiadomo, że pomoc z Zachodu nie nadejdzie. ZSRR postępował zgodnie z własnym interesem i dzięki temu wkroczeniu Niemcy mieli w 1941 r. do pokonania kilkaset kilometrów więcej. Z pewnością to przyczyniło się do ich szybszej klęski.
A przypominam, że ZSRR był od 1941 r. naszym sojusznikiem i wyzwalając – tak, wyzwalając z Wojskiem Polskim – ziemie Polski, zapobiegł wymordowaniu kolejnych setek tysięcy, a może milionów Polaków.
Bo Niemcy mordowali do końca. Przykładem niech będzie Powstanie Warszawskie.
Pan Liliental pisze o „masowych deportacjach”, ale już nie dodaje, że większość deportowanych powróciła do Polski, a wszyscy zostali zwolnieni z obozów po podpisaniu układu Sikorski – Majski. Oczywiście nie pisze o tym, że Niemcy jeszcze w 1939 r. wysiedlili z ziem przyłączonych do Rzeszy kilkaset tysięcy polskich obywateli.
A jeśli chodzi o obydwie okupacje, to także były różne. Np. Niemcy zlikwidowali polskie szkolnictwo (tylko w Generalnej Guberni działało trochę szkół, gdzie uczono wyłącznie czytania, pisania i rachunków), zamknęli uczelnie wyższe, a profesorów UJ jeszcze w 1939 r. wysłano do obozu, skąd wielu nie wróciło. A pod okupacją radziecką we Lwowie, Uniwersytet Jana Kazimierza mógł działać. Wprawdzie wprowadzono obowiązek nauki języka ukraińskiego – nie rosyjskiego – ale przy wszystkich ograniczeniach zajęcia były prowadzone. Dopiero Niemcy po wkroczeniu do Lwowa w 1941 r. Uniwersytet zamknęli, a profesurę wymordowali. Po niemiecku!
Autor artykułu bardzo się wzruszył słowami niemieckiego prezydenta i prośbą o wybaczenie. Te słowa nic nie kosztowały niemieckiego prezydenta i za nimi nie poszły żadne decyzje. I zapewne – nie pójdą.
Gwoli ścisłości, za Katyń przeprosił prezydent Jelcyn. Czy to znaczy, że każdy kolejny prezydent Rosji powinien przepraszać?
Pan Liliental pisze: „Republika Federalna Niemiec, wbrew nachalnej propagandzie o «rewizjonizmie» wpychanej nam przez wszystkie lata PRL, właściwie nigdy nie wykazywała wrogości ani agresji w stosunku do Polski i Polaków”. Oczywiście! I jak tu się nie wzruszyć?
RFN przejęła tylko taniutko pół Polski, gdy nastała „wolność”. Wprawdzie drugą połową musiała podzielić się z innymi, ale i tak się opłaciło. Tanio i bez wojny. Po prostu z czystej przyjaźni.
I jeszcze jedno: najbardziej fetowanymi delegacjami na uroczystości z okazji rocznicy wybuchu drugiej wojny byli Niemcy oraz ich sojusznicy z czasów tejże wojny. Nie było delegacji Rosji, czyli kraju, który uchronił tysiące Polaków przed śmiercią z rąk niemieckich. Ale sądząc po prymitywnej i często kłamliwej propagandzie antyrosyjskiej, należało się tego spodziewać.
Ale czemu nie zaproszono przedstawicieli Serbii? Czy dlatego, że Serbowie walczyli przez całą wojnę z Niemcami?