Sondaże nie kłamały!
Z sondażami bywa jak z tym żołnierzem z piosenki, co to dziewczynie nie skłamie, ale całej prawdy jej nie powie... Jakikolwiek polityk zapytany o sondaże będzie się krygował, mizdrzył, że tylko wynik wyborczy jest ważny, a sondaże mogą być takie albo inne. Przypadek Prawa i Sprawiedliwości potwierdza regułę, że sondaże odzwierciedlają nastroje społeczne. Potwierdziły to choćby prawybory w Wieruszowie, ale też nikt inny jak PiS nauczył się te nastroje odczytywać.
Wygrana konserwatywnej i populistycznej partii mniej mówi o niej, a więcej o jej wyborcach. PiS ma betonowy elektorat, zdyscyplinowany i pozbawiony wątpliwości, ale zbyt nieliczny, by dać partii większość konstytucyjną. Jarosław Kaczyński i jego zaplecze o tym wiedzą, więc nowy impet partii skierowany został do rezerwuaru: głównie na wieś i do małych miasteczek. Już poprzednie wybory potwierdziły, że to grunt podatny, żyzny i obiecujący, zresztą jak każdy dobrze nawożony. Nieprzypadkowo to poza wielkie miasta został skierowany rwący strumień kasy i aktywności PiS, odbywającego niestrudzenie setki spotkań z wyborcami, z którymi dotąd nie spotykał się nikt. Polska prowincja została zalana wizualną propagandą Prawa i Sprawiedliwości. Wiarygodności dodawał jej fakt, że na wyborczych spotkaniach nie było nikogo, kto by nie skorzystał na prospołecznej polityce obecnych władz. PiS miał sytuację komfortową, którą wykorzystał. Stratedzy partii, jeśli jest ktoś taki poza Kaczyńskim, zauważyli wcześnie, że na poturbowanym przez transformację Polaku nie robią wrażenia abstrakcyjne dlań wieże Srebrnej, KRS czy kamieniczka uciech prezesa NIK-u. Podobnie jak nie robią wrażenia dywagacje o wyższości idei Piłsudskiego nad historiozofią Dmowskiego. Liczy się tylko to, co zauważa dziennikarz niemieckiego „Die Welt”: „Dzięki PiS Polak zaczął korzystać z dobrobytu”. Wygrana Prawa i Sprawiedliwości to dana mu od losu możliwość kontynuacji władzy, głębszego okopania się na pozycjach i zbudowania trwalszego segmentu wyborczego na nadchodzące lata. A dopóki polska gospodarka nie wysadzi PiS-u w powietrze, umacnianie pozycji partii jest oczywiste. Niemal pewne stanie się przejście wielu zadowolonych wyborców z centrum na prawicę. Podobnie pewne będzie zamrożenie segmentu elektoratu, wzorem włoskim czy francuskim, który nie głosuje w ogóle i któremu jest tak długo obojętne, kto rządzi, dopóki nie zostaną naruszone jego interesy. I tak, wzorem Ameryki Łacińskiej, utrwali się w Rzeczypospolitej demokratura. A sfrustrowanym tegorocznym przegranym życzliwa rada: nie szukajcie winnych porażki daleko.