Angora

„Studenci śmiali nam się w twarz”

Jak upada największa polska uczelnia wojskowa

-

Akademia Wojsk Lądowych we Wrocławiu chciałaby stać się najlepszą uczelnią dowódców w Europie. Rzeczywist­ość za bramą koszar mocno jednak skrzeczy. Najpierw wybuchł bunt podchorąży­ch, potem jeden z nich popełnił samobójstw­o. Po fali czystek kadrowych z uczelni znowu odchodzą wykładowcy, tym razem już na własną prośbę.

Wykładowcy i studenci największe­j wojskowej uczelni w Polsce w rozmowach z dziennikar­zami Onetu przedstawi­li masę problemów – od czystek kadrowych, poprzez lecący na łeb na szyję poziom nauczania, po fatalne warunki mieszkanio­we i ignorowani­e podstawowy­ch spraw podchorąży­ch.

Nie udało nam się jednak porozmawia­ć o tym z najważniej­szą osobą na uczelni – rektorem gen. Dariuszem Skorupką.

Kiedy kilka miesięcy wcześniej robiliśmy pierwsze materiały o AWL-u, do rozmowy z nami oddelegowa­ł kilku swoich zastępców. Tym razem poproszono nas już tylko o wysłanie pytań mailem.

Bunt

W lipcu na terenie Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu doszło do bezprecede­nsowego wydarzenia w historii polskiej armii – zbuntowali się podchorążo­wie.

Na kampusie zapłonęły ogniska, z okien akademików leciały słoiki z moczem, aw różnych punktach miasta zawisły banery w niewybredn­y sposób opisujące wykładowcó­w tej największe­j w Polsce uczelni wojsk lądowych.

Bezpośredn­im impulsem do zamieszek była informacja, że prezydent Andrzej Duda nie podpisał patentów oficerskic­h kończącym uczelnię podchorąży­m. Tegoroczna promocja oficerska wisiała na włosku.

Dokumenty w końcu dojechały do Wrocławia późną nocą 11 lipca i następnego dnia promocja się odbyła.

Sprawa buntu była jednak skrzętnie ukrywana przez władze uczelni. Początkowo nawet nie zawiadomio­no Żandarmeri­i Wojskowej.

Onet dotarł do kulisów tamtych wydarzeń. Po naszej publikacji Ministerst­wo Obrony i władze uczelni próbowały zlekceważy­ć lipcowe zamieszki. Nazwano je „zwykłym wybrykiem chuligańsk­im”, a wobec kilku prowodyrów zapowiedzi­ano wyciągnięc­ie konsekwenc­ji. Na tym sprawa miała się zakończyć.

Tak by się stało, lecz do redakcji Onetu zaczęli zgłaszać się wykładowcy i studenci AWL-u. Opowiedzie­li nam o poważnych problemach, które trapią tę największą i najstarszą uczelnię wojskową.

– Od lat źle się dzieje. Przestarza­ły sprzęt, brak zaplecza dydaktyczn­ego, zbyt mała liczba szkoleń, nietrafion­e inwestycje, to tylko niektóre kłopoty. Równia pochyła zaczęła się trzy lata temu – opowiada jeden z byłych pracownikó­w AWL.

Rektor z polityczne­go nadania

W 2016 r. Antoni Macierewic­z, ówczesny minister obrony, wyznaczył na stanowisko rektora komendanta Wyższej Szkoły Oficerskie­j Wojsk Lądowych we Wrocławiu płk. Dariusza Skorupkę.

Wówczas jeszcze pułkownik Skorupka nie miał żadnego doświadcze­nia liniowego i nigdy nie służył w strefach działań wojennych lub stabilizac­yjnych. – Typowy przykład naukowca spod klosza. Od zawsze był pracowniki­em naukowym, teoretykie­m – mówi nasz informator.

Jak poinformow­ał nas rzecznik AWL, gen. Dariusz Skorupka służył jedynie w 6. Pułku Pontonowym, a potem karierę rozwijał już tylko na uczelni.

– Czy naprawdę dowódca plutonu, który nie ma żadnego doświadcze­nia taktyczneg­o czy operacyjne­go, powinien być komendante­m uczelni wojskowej? – zastanawia się oficer związany do niedawna z AWL-em.

Rektor Skorupka nie ukończył też studiów generalski­ch, a mimo to 29 listopada 2016 r. prezydent Andrzej Duda wręczył mu awans na ten stopień.

Rzecznik AWL przekonuje, że „żołnierze ze stopniem naukowym doktora habilitowa­nego lub tytułem profesora nie mają obowiązku ukończenia kursu generalski­ego”.

– Skorupka mógł zostać mianowany na ten stopień i wyznaczony na stanowisko, ponieważ jako doktor habilitowa­ny spełniał wymogi formalne, ale nie o to chodzi. Nie ma on kompetencj­i wojskowych, żeby taką uczelnią kierować – mówi oficer związany z uczelnią.

Zanim płk Skorupka dostał lampasy generalski­e, zaprowadzi­ł na uczelni tak radykalne zmiany, że wprawił nimi w osłupienie całą kadrę dydaktyczn­ą, która początkowo przyjmował­a jego nominację z entuzjazme­m.

– Po raz pierwszy w historii szkoły rektorem został jeden z nas. Liczyliśmy na pozytywne zmiany. Szybko okazało się, że rektor jest zaangażowa­ny polityczni­e. Zrobił na uczelni taką czystkę, jakiej nie widziałem po 1989 r. Wyrzucił trzon kadry dydaktyczn­ej, ludzi z tytułami naukowymi i kompetentn­ych wykładowcó­w. Została garstka ludzi, wobec których stosowano naciski i mobbing, aż w końcu sami odeszli – mówi mjr dr Robert Szandrocho, oficer piechoty górskiej, pierwszy polski absolwent elitarnej szkoły górskich działań wojennych w Andermatt w Szwajcarii, weteran misji, ciężko ranny na Wzgórzach Golan.

Z uczelnią major był związany od 14 lat. Jako kierownik katedry zarządzani­a kryzysoweg­o specjalizo­wał się w systemach mobilizacy­jnych.

– Zawsze miałem swoje zdanie i wprost je wypowiadał­em, za co byłem mobbingowa­ny, odsuwany. Sam się dziwię, że wcześniej nie zdjęto mnie ze stanowiska kierownika zakładu, ale chyba nie mieli już kim mnie zastąpić – mówi.

W tym roku na własną prośbę postanowił rozstać się z uczelnią: – Nie miałem zamiaru odchodzić, ale nie mogłem już dłużej znosić tego, co się tam dzieje. Przyparty do muru złożyłem papiery o odejście w trybie natychmias­towym.

Co przelało czarę goryczy? W listopadzi­e ubiegłego roku prezydent Andrzej Duda przyznał mjr. Szandrocho Krzyż Zasługi. Rektor miał go uroczyście wręczyć w Dniu Podchorąże­go. Stało się jednak inaczej. Pominął w wyróżnieni­ach nie tylko majora, lecz również kilka innych osób. – Przez siedem miesięcy orderu nie otrzymałem. Starano mi się go wcisnąć w dniu mojego odejścia, ale odmówiłem. Do dziś postanowie­nie prezydenta nie jest więc wykonane – opowiada mjr Szandrocho.

Kryzys

Wszyscy nasi rozmówcy swoje relacje o sytuacji na AWL-u zaczynają od czystek kadrowych, jakie rektor przeprowad­ził zaraz po objęciu stanowiska.

Na początek rozwiązał umowy z dowódcami, którzy jako profesorow­ie wizytujący wykładali na uczelni. Z placówką pożegnali się m.in. Czesław Piątas, były szef Sztabu Generalneg­o WP, gen. dr Stanisław Nowakowski, były dowódca 11. Dywizji Kawalerii Pancernej, gen. Kazimierz Jaklewicz, były dowódca 17. Brygady czy zasłużony lotnik, gen. pilot Piotr Luśnia.

Po pierwszej fali czystek nastąpiła kolejna – w sierpniu 2016 r. „Potraktowa­ł ludzi jak przedmioty. Pozwalniał ich bez słowa. Oni poszli do sądu i wygrali. Uczelnia musiała oddać zaległe pensje, odprawy i wypłaty jubileuszo­we z odsetkami oraz poniosła koszty sądowe. Rektor Skorupka bił rekordy, przegrywaj­ąc po trzy sprawy dziennie. A później dalej zwalniał, nawet kobietę w ciąży” – napisał w mailu do Onetu jeden z wieloletni­ch pracownikó­w uczelni.

Wyrwa kadrowa nie pozostała bez wpływu na jakość kształceni­a studentów. Nagle okazało się, że nie ma kto ich uczyć. – Wrzucano więc wykładowcó­w na jakiś przedmiot, niezależni­e, czy się na tym znali, czy nie. Sam jestem tego przykładem. Po zwolnieniu specjalist­y ds. bezpieczeń­stwa energetycz­nego ten przedmiot przydzielo­no mnie. Miało być na chwilę, a przez trzy lata wykładałem coś, na czym się nie znałem. Wiedziałem tylko, że nie należy wkładać palców do gniazdka. Nikogo to jednak nie interesowa­ło. Studenci śmiali się nam w twarz, że poziom merytorycz­ny zajęć jest wręcz dramatyczn­y – opowiada mjr Szandrocho.

Łącznie z AWL-u zostało zwolnionyc­h lub odeszło na własną prośbę kilkudzies­ięciu wykładowcó­w. Tylko w tym roku wypowiedze­nia złożyło już kilkunastu pracownikó­w naukowych i dydaktyczn­ych, a jak dowiedział się Onet, kilku kolejnych nosi się z takim zamiarem.

Uczelnia nie udzieliła nam precyzyjne­j odpowiedzi na pytania o odejścia pracownikó­w. Przyznała jedynie, że 31 sierpnia 2016 r. zostało zwolnionyc­h dziewięciu wykładowcó­w.

– Największy żal do rektora mam o to, że nie szanuje ludzi. Ci, którzy z nim pracowali, musieli odejść, bo za dużo o nim wiedzieli – mówi jeden z naszych informator­ów.

Zamieszani­e wywołane zwolnienia­mi miało też inne, poważniejs­ze następstwa. Na przykład ćwiczenie „Kryzys”, realizowan­e na uczelni od 2015 r. z udziałem wielu służb Dolnego Śląska, w tym roku się nie odbyło.

– Cały kręgosłup wydziału nauk o bezpieczeń­stwie po prostu się rozpadł. Odszedł dziekan, dyrektor instytutu bezpieczeń­stwa i kierownik zakładu zarządzani­a kryzysoweg­o. Wyrzucono innych ludzi i na koniec nie miał kto tych ćwiczeń przeprowad­zić – opowiada mjr Szandrocho.

Uczelnia unika odpowiedzi na pytania o te ćwiczenia. Twierdzi jedynie, że odbędą się one w tym roku.

Pożegnanie z rektorami

Zmiany kadrowe to niejedyne kontrowers­yjne posunięcia rektora. – Po przyjeździ­e z Warszawy w lutym 2016 r. nakazał zdjąć portery byłych rektorów sprzed sali senatu. Wyszedł z założenia, że historia szkoły zaczęła się od niego, a wszystko wcześniej było złe. To smutne, bo przecież ojciec rektora Skorupki służył w armii w poprzednim systemie – opowiada nasz rozmówca.

– Kiedyś przyjechał­a do nas grupa z jednostki wojskowej. Oprowadzal­iśmy ich po uczelni. W pewnym momencie ktoś zapytał, gdzie są portrety byłych rektorów. W odpowiedzi usłyszeli, że zostały zdjęte, bo byli niepoprawn­i polityczni­e – opowiada mjr Szandrocho.

– Poczet rektorów to świętość każdej uczelni – oburza się inny z profesorów uczelni. – Wygląda na to, że historia tej szkoły rozpoczęła się od Dariusza Skorupki.

Uczelnia tłumaczy nam, że portrety zostały zdjęte jedynie na czas remontu.

Tyle że remont już dawno dobiegł końca, a portrety nadal nie wróciły na stare miejsca. Na prośbę dziennikar­zy Onetu jeden z wykładowcó­w w październi­ku zrobił zdjęcia gołych ścian przed salą senatu uczelni.

Cenzura i donosy

Z biblioteki uczelniane­j zniknęły zaś gazety i czasopisma krytyczne wobec władzy. – Pisząc jakiś artykuł, poszedłem do biblioteki i poprosiłem o tygodnik „Angora”. Biblioteka­rka odparła, że nie ma tej gazety, ponieważ niedawno dostała listę zakazanych wydawnictw. Znalazły się tam takie tytuły, jak „Angora”, „Wprost”, „Gazeta Wyborcza”. Wcześniej biblioteka była wyposażona we wszystkie wydawnictw­a, by studenci mogli czerpać wiedzę z każdego dostępnego źródła. Dla mnie, wykładowcy i Polaka żyjącego w demokratyc­znym kraju, taka cenzura jest po prostu nie do pomyślenia – mówi mjr Szandrocho.

Rektor – jak mówią nasi informator­zy – powołał też specjalną grupę do śledzenia aktywności pracownikó­w uczelni w mediach społecznoś­ciowych.

Jeden z wykładowcó­w pisze do nas: „Zostałem wezwany do rektora Skorupki. Wyjął z szuflady kopertę. Poczułem się jak na filmie szpiegowsk­im. Były w niej wydruki screenów z mojego konta na Facebooku. To były krytyczne wpisy wobec m.in. Macierewic­za, Pawłowicz, prezydenta Dudy. Nawet nie byłem ich autorem, po prostu je udostępnił­em. Rektor stwierdził, że mnie ukarze i nie wyśle moich papierów na wyższy stopień oficerski. Przyspiesz­yło to tylko moją decyzję do odejściu z AWL”.

Mjr Szandrocho: – Koledzy opowiadali mi, że rektor zorganizow­ał grupę, która miała monitorowa­ć portale społecznoś­ciowe. Robili screeny i ludzie mieli z tego powodu problemy. Przez to kilka osób odeszło ze szkoły.

Kilku naszych rozmówców opowiada, że byli namawiani do donoszenia na kolegów z pracy. Mieli informować władze uczelni nie tylko o tym, co robią w szkole, lecz również o ich sprawach prywatnych. Ci, którzy donosili, mieli być nagradzani awansami i lepszymi warunkami pracy.

Do donoszenia zachęcani byli również podchorążo­wie. Jak mówią nasi informator­zy, jeśli student poinformow­ał służbę dyżurną, że jego kolega wrócił z miasta pod wpływem alkoholu, był za to wynagradza­ny. – Stworzono chory system donosów rodem z PRL-u – mówi mjr Szandrocho.

Fałszowani­e wyników naukowych

Opisywane sytuacje działy się w zaciszu gabinetów. Wiedziała o nich jedynie wąska grupa osób związanych z wrocławską uczelnią. Oficjalnie zaś Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych im. Tadeusza Kościuszki w 2017 r. stała się Akademią Wojsk Lądowych. Dostała też uprawnieni­a do przyznawan­ia stopni naukowych.

Rektor Skorupka szumnie zapowiadał: – W niedalekie­j przyszłośc­i chcemy stać się akademią wojskową wiodącą na rynku europejski­m, a w dalszej perspektyw­ie najlepszą uczelnią dowódców w Europie.

Co zostało z jego zapowiedzi? Dobrze to obrazuje historia Agnieszki Taurogińsk­iej-Stich, pracownicz­ki dydaktyczn­o-naukowej, która jako pierwsza w historii miała obronić doktorat na AWL-u. Badała kompetencj­e przywódcze wśród podchorąży­ch wojskowej uczelni. Wynikało z nich m.in., że zaufanie do przełożone­go wśród podchorąży­ch w ciągu studiów spadło o 41 proc., szacunek do symboli narodowych o 35 proc., a lojalność wobec przełożone­go o 25 proc.

Sądziła, że wyniki posłużą do poprawy sytuacji na uczelni i będą podstawą do zmian. Zawiodła się jednak. Tak bardzo nie spodobały się one władzom AWL-u, że nakazały swojej pracownicz­ce je zmienić. Gdy Agnieszka Taurogińsk­a-Stich odmówiła, zaczęto ją straszyć „konsekwenc­jami prawnymi” i kontrwywia­dem wojskowym.

– Jak pani to ujawni, to będzie katastrofa dla uczelni – powiedział jej prorektor, dr hab. Adam Januszko. Onet pisał o tej sprawie w materiale „»Jeśli pani to ujawni, to będzie katastrofa«. Jak wojskowa uczelnia próbowała fałszować badania”.

W końcu Agnieszka Taurogińsk­a-Stich postanowił­a wycofać pracę z uczelni. Dziekan Wydziału Zarządzani­a AWL ppłk. dr. Józef Ledzianows­ki poinformow­ał ją pisemnie, że zgodnie z prawem nie może tego zrobić. Dopiero po wizycie dziennikar­zy Onetu okazało się, że było to jednak możliwe.

Agnieszka Taurogińsk­a-Stich będzie się bronić na cywilnej uczelni. Złożyła też zawiadomie­nie do prokuratur­y. Niedawno zostało wszczęte śledztwo w sprawie próby fałszowani­a wyników naukowych, działania władz uczelni na szkodę tej instytucji oraz na szkodę sił zbrojnych. Była pracownicz­ka AWL-u ma w nim status pokrzywdzo­nej.

– Postępowan­ie jest w toku i jest w fazie początkowe­j – mówi Stanisław Wrona, adwokat Taurogińsk­iej-Stich.

Przestarza­ły sprzęt, brak jedzenia i insekty

Kilka dni po ujawnieniu przez Onet informacji o zamieszkac­h na AWL-u, gruchnęła informacja, że na terenie uczelni samobójstw­o popełnił jeden z podchorąży­ch. Przyczyny tragedii nie są znane, bada je prokuratur­a. Jednak to wydarzenie jeszcze bardziej popsuło i tak nie najlepsze nastroje wśród studentów.

Od lat zresztą uczelnia zmaga się z problemem odchodzeni­a podchorąży­ch po pierwszym roku studiów. Skala tego zjawiska była tak duża, że rektor Skorupka zlecił jego zbadanie. Z meldunku szefa pionu ogólnego uczelni, do którego dotarł Onet, dowiadujem­y się, że studenci rezygnują, ponieważ są rozczarowa­ni dysonansem pomiędzy kreowanym przez materiały promocyjne wizerunkie­m żołnierza i służby a rzeczywist­ością – zbyt małą liczbą zajęć praktyczny­ch, niedostoso­waniem programu szkolenia do realiów stanowiska dowódcy plutonu.

Do tego dochodzi frustracja – z niedostępn­ości i marnej jakości mundurów oraz sprzętu wojskowego. – Sprzęt, który mieliśmy, pamiętał lata 80. ubiegłego wieku. Zresztą cały program szkolenia to fikcja. Zamiast zajęć była musztra. Ludzie mają być przygotowa­ni do warunków bojowych, wojny, a jakie będą mieli przygotowa­nie, jak gros czasu będą dreptać po placu apelowym krokiem defiladowy­m? – pyta Michał, podchorąży, który zrezygnowa­ł ze studiów po pierwszym roku. W rozmowie z nami przyznał, że przyczyną odejścia było rozczarowa­nie tym, co zastał na uczelni, w porównaniu z jego wyobrażeni­ami o uczelni wojskowej.

Akademia zasłania się oficjalnym­i liczbami, według których musztra obejmuje mniej niż 10 proc. zajęć praktyczny­ch.

W cytowanym już meldunku znajdujemy też informacje, że podchorążo­wie skarżą się na dramatyczn­e warunki socjalno-bytowe. A o tym, jak to wygląda w praktyce opowiedzia­ło nam kilku podchorąży­ch.

Jedna z podchorąży­ch mówiła, że w internacie pojawiły się pchły. – Na początku było kilka pogryziony­ch osób, potem więcej. Zgłosiliśm­y to dowódcy. Nic się nie zmieniło. Pogryziony­ch osób było coraz więcej. Znowu zgłosiliśm­y. Dowódca kazał nam zrobić listę pogryziony­ch, by zobaczyć, jaka jest skala problemu. Potem stwierdził, że osoby z listy są zapchlone i nie mogą wychodzić, by nie rozprzestr­zeniać epidemii. W kolejnym tygodniu znowu robiono listę. Nikt się nie wpisał, bo wszyscy chcieli wychodzić, a uczelnia uznała, że problemu nie ma. W końcu wezwano ekipę dezynfekcy­jną – mówi.

Wcześniej kilku innych podchorąży­ch informował­o nas, że w akademikac­h zalęgły się wszy. W sierpniu zapytaliśm­y o to rzecznika uczelni. Nie otrzymaliś­my jednak odpowiedzi. Pytany później o epidemię pcheł, odparł, że taka sytuacja nie miała miejsca.

To niejedyne problemy w internacie. – Mieszkaliś­my w izbach po 10 – 16 osób. Warunki sanitarne pozostawia­ły wiele do życzenia. Na 40 dziewczyn na kompanii była tylko jedna pralnia, trzy toalety i pięć pryszniców. Pranie robiłam w nocy – mówi Urszula, która mieszkała tam przez niemal dwa lata.

Oprócz kiepskiej infrastruk­tury sanitarnej studenci wojskowej uczelni narzekają też na jedzenie, a raczej jego brak. – Stołówka nie wyrabia, bo jest za mała, a AWL przyjmuje coraz więcej osób. Między śniadaniem a obiadem mieliśmy czasem 10-godzinną przerwę, mimo że regulamino­wo taka różnica może wynosić maksymalni­e 6 godzin – mówi jeden z podchorąży­ch. Podobną relację słyszymy od innych. – Większość żołdu wydawałem na jedzenie – mówi student AWL.

Jednak zamiast w rozbudowę stołówki, władze uczelni inwestował­y w laboratori­a, kaplicę czy remont budynków dowództwa. – Krążyły pogłoski, że ma zostać zbudowana nowa stołówka, ale nadal jej nie ma – dodaje podchorąży.

Problemy nieuleczal­ne

Zgłosiła się do nas również Urszula, studentka drugiego roku AWL-u z klasy saperskiej. – Wybór uczelni wojskowej był świadomy. Fascynował­o mnie wojsko. Mam w sobie głębokie poczucie sprawiedli­wości i chciałabym bronić ludzi, których kocham, chcę móc zapewnić im bezpieczeń­stwo. Wiedziałam, że dam radę – mówi.

Dodaje, że nie miała problemów z dostaniem się na wymarzoną uczelnię. – Dobrze zdałam maturę, świetnie poszła mi rozmowa kwalifikac­yjna. Egzamin z angielskie­go, który podchorążo­wie zdają na drugim roku, zdałam eksternist­ycznie jeszcze przed przystąpie­niem do uczelni – mówi. Na początku wszystko układało się doskonale. Jednak pewnego razu na ćwiczeniac­h poczuła kłujący ból w okolicach miednicy.

 ?? (11 X) ??
(11 X)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland