Gwiazdka w październiku
W europejskich metropoliach – takich jak Berlin czy Londyn – od dawna działają całoroczne sklepy z ozdobami choinkowymi. Nawet w samym środku upalnego lata można wybrać bombki na choinkę, kupić kolorowe figurki Mikołaja i migoczące świątecznie światełka.
Te sklepy cieszą się wielką popularnością zwłaszcza wśród turystów, którzy chętnie zostawiają tam swoje ciężko zarobione pieniądze. W Polsce mamy zwyczaj oburzać się, gdy świąteczne dekoracje zbyt wcześnie pojawią się na sklepowych półkach. Narzekamy, że komercjalizacja, że zwyczaj przywleczony ze zgniłego Zachodu i po co nam tak wcześnie Gwiazdka, skoro na drzewach wiszą jeszcze liście, a zimowe kurtki są schowane głęboko w szafach. Nieliczni nieśmiało przypominają, że to przecież najpiękniejsze święta w roku i czemu nie cieszyć się nimi trochę dłużej niż tylko przez kilka grudniowych dni. W Warszawie nadejście świątecznego szaleństwa zwiastują zawsze spotkania organizowane przez sieć perfumerii Sephora. Dziennikarki, blogerki, gwiazdy z wypiekami na twarzy podziwiają nowe kosmetyki, wdychają oszałamiające zapachy perfum i testują kolorowe szminki. Wokół migoczą bożonarodzeniowe dekoracje i skrzą się sztucznym śniegiem eleganckie choinki. Nie ma lepszej okazji, by zdać sobie sprawę, że wakacje już się skończyły i wielkimi krokami zbliża się, pora wręczania bliskim prezentów. Od lat listę podarków, które znajdujemy pod świątecznym drzewkiem, otwierają kosmetyki i nic w tej kwestii w tym roku też zapewne się nie zmieni. Na gwiazdkowe spotkanie do Sephory – w tym roku z pięknym widokiem na Wisłę i Stadion Narodowy po drugiej stronie rzeki – jak zawsze stawiła się Karolina Malinowska (36 l.). Była modelka to prawdziwa dziewczyna z sąsiedztwa; kiedyś była na okładkach największych magazynów o modzie, pozowała znanym fotografom i nosiła na pokazach najdroższe markowe ciuchy, a dziś ma męża, trzech synów i wygląda na taką, z którą da się pogadać o wszystkim. Nowości kosmetyczne oglądała też Charlize Mystery (30 l.), blogerka modowa, która wszędzie chodzi w towarzystwie swojego męża i malutkiego pieska. Mąż wygląda na zadowolonego, zwierzak nic nie mówi, ale miejmy nadzieję, że przez lata zdążył też polubić takie tłoczne imprezy. Tylko że czworonóg to przecież nie maskotka, którą ciąga się wszędzie wyłącznie po to, żeby fajnie wyglądać na zdjęciach. Gwiazdą spotkania była Anna Lewandowska (31 l.). Żona naszego najsłynniejszego piłkarza ostatnimi czasy coraz częściej odwiedza Warszawę. Nic dziwnego – robi tu dobre interesy. Nie inaczej było i teraz – na półki Sephory trafia właśnie seria kosmetyków Phlov, sygnowanych nazwiskiem znanej trenerki. Pachnące owocami olejki i kremy mają nie tylko poprawiać kondycję skóry, ale też – jak zapewnia Lewandowska – wpływać na nasze samopoczucie. To żadna nowość, wiadomo nie od dziś, że ładne zapachy są w stanie wprawić nas w doskonały humor, podobnie jak różnorakie zabiegi kosmetyczne. Chwila dla siebie każdemu służy. Anna Lewandowska chętnie pozowała fotoreporterom, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Nic dziwnego, idzie przecież jak burza i wygląda na to, że jej kolejny pomysł na biznes też okaże się sukcesem. Choć dopiero się rozkręca, już trafiła na listę pięćdziesięciu najbogatszych kobiet w Polsce.
Jesienna aura sprzyja wieczorom spędzanym pod kocem, z dobrą książką i kubkiem pachnącej przyprawami korzennymi herbaty. Kilkanaście lat temu na listach bestsellerów królowała książka „PS Kocham Cię”, wzruszająca historia o miłości silniejszej niż śmierć. Najpierw sprzedano na świecie ponad milion jej egzemplarzy, a potem szybko przeniesiono ją na ekran. W rolach głównych wystąpiły hollywoodzkie gwiazdy: Gerard Butler (49 l.) i Hilary Swank (45 l.). Było tylko kwestią czasu, by opowieść, którą pokochało tyle kobiet, doczekała się kontynuacji. Na razie mamy więc kolejną książkę, ale już wiadomo – bo poinformowała o tym oficjalnie autorka Cecelia Ahern (38 l.) – zobaczymy też kolejny film. W „PS Kocham Cię na zawsze” spotykamy więc znaną z pierwszej części Holly siedem lat po śmierci męża. Nie zdradzam już ani słowa więcej, niech każdy ma przyjemność zanurzyć się w tej lekturze i samodzielnie odkryć dalsze losy bohaterki. A tytułowe postscriptum? W tym miejscu będzie jak znalazł, choć na zupełnie inny temat. Czasem po prostu trzeba się uderzyć w piersi.
PS Jak słusznie zauważył pan Paweł w korespondencji do mnie po lekturze ubiegłotygodniowego odcinka, znakomity poeta Tuwim miał na imię Julian, a nie Jan. Panie Pawle, no cóż, z roku na rok starsza plotkara nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. A ta pomyłka to tylko jeszcze jeden dowód na to, że cała reszta Polski jest mądrzejsza od stołecznej Warszawy. Z serdecznymi pozdrowieniami