Kapłan z importu
Dookoła świata
Gdy ksiądz Francis Xavier Kochuveettil przybył do Dublina, przenikliwe zimno od razu dało mu się we znaki. – Mój Boże, co się ze mną dzieje? – pomyślał, wychodząc z samolotu i szczękając zębami. Był wtedy pewny, że nie wytrzyma w miejscu, gdzie pogoda jest tak odmienna od aury panującej w jego rodzinnych Indiach. Ale szybko się przyzwyczaił, podobnie jak inni hinduscy kapłani, którzy wypełniają kadrową lukę w irlandzkim Kościele katolickim. Irlandia, kiedyś wysyłająca swoich misjonarzy na cały świat, dziś zmaga się z brakiem duchownych. Średni wiek księży to około 70 lat, a liczba umierających i przechodzących na emeryturę jest znacznie większa niż liczba nowych powołań. Choroba Kościoła po części wynika z demografii kraju, którego ludność starzeje się bardzo szybko, ale jest też efektem zmian społecznych, ekonomicznych oraz kościelnych afer. Po wizycie Jana Pawła II w 1979 roku nowych księży w Irlandii zaczęło przybywać, lecz na przełomie lat 80. i 90. – po wybuchu skandali pedofilskich – liczba powołań spadła. W ubiegłym roku główne seminarium, St Patrick’s College, przyjęło tylko pięciu kandydatów. Młodzi mężczyźni w Irlandii mają o wiele więcej świeckich możliwości zawodowych niż kiedyś, a kapłaństwo po prostu nie ma już takiego uroku. Poza tym z katolickiego kapłaństwa na całym świecie wciąż wykluczone są kobiety, co automatycznie zmniejsza pulę rekrutacyjną o połowę – twierdzi Brian Conway, socjolog z National University of Ireland. W obliczu kryzysu biskup jednej z diecezji, ojciec Finton Monahan, zdecydował się na eksperyment. Nawiązał kontakt z biskupami z Indii i zaczął sprowadzać tamtejszych duchownych. Działalność rozszerzył też na inne kraje. Do Irlandii zjechali kapłani z Rumunii, Nigerii, Ugandy, Filipin oraz z Polski. Hinduskiego księdza Francisa Xaviera przydzielono do pracy w miasteczku Shannon. Obawiał się reakcji wiernych, szczególnie że kiepsko mówił po angielsku, lecz okazało się, iż strach ma wielkie oczy. – Starsi ludzie adoptowali go jak wnuka – opowiada biskup Monahan. Dostawał od nich zaproszenia na obiady, opiekowano się nim na pielgrzymkach. Inny ksiądz, który wylądował w mieście Nenagh, doświadczył hojności swoich nowych parafian. Kiedy ulewne deszcze monsunowe nawiedziły jego rodzinny region, urządzili zbiórkę pieniędzy na rzecz poszkodowanych Hindusów. – Nie prosiłem ich o to – mówi wzruszony ksiądz z importu. (EW)