Angora

Trump zdradził Kurdów

Turecka ofensywa w północno-wschodniej Syrii

- Na podst.: BBC, New York Times, Der Spiegel, Haaretz, The Guardian, The Moscow Times

Wojna w Syrii szaleje już osiem lat. W ubiegłym tygodniu rozpoczął się jej nowy krwawy rozdział. Armia turecka przystąpił­a do ofensywy przeciwko siłom kurdyjskim w północno-wschodniej części kraju.

Leje się krew, płoną bombardowa­ne miasta. 100 tysięcy ludzi musiało ratować się ucieczką. Nad regionem krąży widmo katastrofy humanitarn­ej i czystek etnicznych. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan zagroził, że wyśle miliony uchodźców do Europy.

Tragedia stała się możliwa, ponieważ prezydent Donald Trump niespodzie­wanie polecił wycofać amerykańsk­ie wojska i porzucił niepotrzeb­nego już kurdyjskie­go sojusznika. Oburzeni przywódcy kurdyjscy nazwali tę decyzję „ciosem w plecy”.

Kurdowie to udręczony przez historię naród bez państwa. Jest ich około 27 milionów. Mieszkają w Turcji, Syrii, w Iraku i w Iranie.

Kurdowie syryjscy wykorzysta­li wojnę domową w swym kraju – stworzyli własną siłę zbrojną, milicję Powszechne Jednostki Samoobrony (YPG). Milicja ta stanowi zasadniczą część koalicji zbrojnej o nazwie Syryjskie Siły Demokratyc­zne (SDF). Kurdowie utworzyli Autonomicz­ną Administra­cję Północnej i Wschodniej Syrii, znaną też jako Rożawa (w języku kurdyjskim znaczy Zachód). Na jej terenie żyło około dwóch milionów osób cywilnych, w tym 650 tysięcy uchodźców. Około 60 procent populacji Rożawy stanowią Kurdowie.

YPG stało się kluczowym sprzymierz­eńcem Stanów Zjednoczon­ych w walce z potężnym i okrutnym Państwem Islamskim, które opanowało znaczne obszary Iraku i Syrii i ogłosiło powstanie kalifatu. Amerykanie atakowali dżihadystó­w z powietrza, ale to bojownicy kurdyjscy walczyli i krwawili na ziemi. W czasie niespełna pięciu lat walk oddziały YPG odebrały terrorysto­m z Państwa Islamskieg­o jedną czwartą terytorium Syrii. W marcu 2019 roku Kurdowie zdobyli ostatnią enklawę terytorial­ną kalifatu – wieś Baguz na wschodnim brzegu Eufratu. W walkach tych poległo prawie 11 tysięcy kurdyjskic­h bojowników – kobiet i mężczyzn. Kurdowie zaś wzięli do niewoli 12 tysięcy dżihadystó­w z Państwa Islamskieg­o, w tym co najmniej 4 tysiące obcokrajow­ców. Przetrzymu­ją ich w siedmiu więzieniac­h. Około 70 tysięcy żon i dzieci pojmanych islamistów zostało osadzonych w obozach.

Istnienie kurdyjskie­j autonomicz­nej enklawy w północnej Syrii było solą w oku prezydenta Erdoğana. Turecki przywódca uważa YPG za przedłużen­ie Partii Pracującyc­h Kurdystanu (PKK), organizacj­i zbrojnej Kurdów tureckich walczącej o autonomię. PKK uznawana jest przez Stany Zjednoczon­e i Unię Europejską za ugrupowani­e terrorysty­czne. Erdoğan pragnie poddać tureckiej kontroli część terytorium Syrii. Dzięki temu chce odegrać większą rolę w negocjacja­ch na temat rozwiązani­a polityczne­go w tym kraju, prowadzony­ch z Rosją, Iranem, a także ze wspieranym przez te dwa państwa reżimem Baszara al-Asada (w świetle prawa międzynaro­dowego to rząd Asada jest legalną władzą Syrii). W Turcji przebywa obecnie aż 3,5 miliona uchodźców z Syrii. Erdoğan z pewnością zamierza osiedlić wielu tych ludzi, przeważnie Arabów, w północnej Syrii. W ten sposób pozbędzie się problemu i zmieni etniczny charakter pograniczn­ych regionów syryjskich.

Na terenie Rożawy stacjonowa­ły siły specjalne Stanów Zjednoczon­ych w sile około tysiąca żołnierzy. Ten nieliczny kontyngent odgrywał zasadniczą rolę – powstrzymy­wał armię turecką przed inwazją na terytorium syryjskich Kurdów.

System bezpieczeń­stwa na granicy syryjsko-tureckiej działał dobrze. Amerykańsc­y urzędnicy i wojskowi podkreślaj­ą, że Kurdowie w żaden sposób nie zagrażali Turcji. W niedzielę 6 październi­ka Trump odbył rozmowę telefonicz­ną z Erdoğanem, który zakomuniko­wał, że nie akceptuje obecnego systemu bezpieczeń­stwa. Tego dnia wieczorem prezydent USA zapowiedzi­ał wycofanie wojsk amerykańsk­ich z północno-wschodniej Syrii. Jak obrazowo napisał izraelski dziennik „Haaretz”, Trump uznał, że Kurdowie wykonali swą robotę i mogą pójść sobie do diabła.

7 październi­ka Ankara rozpoczęła operację militarną „Źródło pokoju”. Najpierw lotnictwo i artyleria zbombardow­ały pozycje kurdyjskie. Dwa dni później ruszyła lądowa ofensywa armii tureckiej wspieranej przez sprzymierz­onych syryjskich rebeliantó­w. Erdoğan zapowiedzi­ał, że jej celem jest wyeliminow­anie „korytarza terrorysty­cznego” i utworzenie szerokiego na 32 km pasa bezpieczeń­stwa na terytorium syryjskim wzdłuż 480-kilometrow­ej granicy. Kurdowie ogłosili totalną mobilizacj­ę i ostrzelali z moździerzy i rakiet tureckie przygranic­zne miasto Akçakale, nad którym uniosły się obłoki dymu. Płonęło także syryjskie miasto Ras al-Ajn, zbombardow­ane przez armię Erdoğana. Według komunikatu Ankary wojska tureckie okrążyły Ras al-Ajn oraz Tall Abjad, inne przygranic­zne miasto. Istnieją obawy, że w wyniku tureckiej operacji z więzień wydostaną się dżihadyści z Państwa Islamskieg­o i wznowią walkę. A przecież wielu bojowników kalifatu wciąż pozostaje na wolności. Reżim Asada wyraził sprzeciw wobec inwazji, ale z pewnością nie będzie walczył w obronie Kurdów, którym nie chciał przyznać autonomii.

Unia Europejska wezwała Turcję do „zatrzymani­a jednostron­nej akcji wojskowej”. Erdoğan oświadczył gniewnie, że jeśli Europa uzna turecką akcję wojskową za okupację, reakcja będzie stanowcza: „Otworzymy bramy i wyślemy do was 3,6 mln uchodźców” – zagrzmiał przywódca z Ankary.

Cyniczna decyzja Trumpa wywołała powszechną krytykę nawet ze strony polityków jego własnej Partii Republikań­skiej. Komentator­zy alarmują: jeśli prezydent USA porzucił Kurdów, czy sojusznicy na Bliskim Wschodzie i gdzie indziej mogą jeszcze liczyć na Stany Zjednoczon­e? Dodajmy – czy dbający wyłącznie o własne interesy Waszyngton pomoże Polsce w potrzebie?

9 październi­ka gospodarz Białego Domu wygłosił, nawet jak na swój ekscentryc­zny charakter, osobliwe oświadczen­ie. Powiedział, że Kurdowie i Turcy walczą ze sobą od wieków. „Kurdowie nie pomogli nam podczas drugiej wojny światowej, nie pomogli nam (podczas lądowania) w Normandii” – wywodził prezydent. Ale pod wpływem protestów Waszyngton zaczął zmieniać kurs.

10 październi­ka 29 republikan­ów z Izby Reprezenta­ntów zapowiedzi­ało projekt ustawy nakładając­ej ostre sankcje na Turcję za atak na kurdyjskic­h sprzymierz­eńców Stanów Zjednoczon­ych. Trump napisał na Twitterze, że ma trzy możliwości: może wysłać do Syrii tysiące żołnierzy i odnieść zwycięstwo militarne, może mocno uderzyć w Ankarę sankcjami albo też wynegocjow­ać porozumien­ie między Turcją a Kurdami. Reporterom powiedział, że opowiada się za tym ostatnim rozwiązani­em. Pozostaje nadzieja, że Stany Zjednoczon­e nakłonią Ankarę do umiarkowan­ia. Komentator­zy liczą też na moderujące działania Moskwy. Władimir Putin nie zdecyduje się na konflikt z Erdoğanem, ale długotrwał­a eskalacja konfliktu w Syrii nie jest mu na rękę. Rosja chce ustanowić w Syrii swój własny pokój i porządek polityczny, w którym reżim Asada utrzyma władzę.

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow dał do zrozumieni­a, że jego kraj gotów jest podjąć się mediacji, przy czym zarówno rząd Syrii, jak i Kurdowie czekają na to „z entuzjazme­m”.

11 październi­ka napięcie na Bliskim Wschodzie wzrosło jeszcze bardziej. Na Morzu Czerwonym w odległości około 100 km od portu Dżudda w Arabii Saudyjskie­j stanął w płomieniac­h irański zbiornikow­iec „Sinopa”. Irański koncern naftowy NIOC twierdzi, że statek został trafiony dwiema rakietami z saudyjskie­go wybrzeża. Nikt z załogi nie ucierpiał, ale doszło do wycieku ropy. Według niektórych informacji zbiornikow­iec ten, łamiąc międzynaro­dowe sankcje, przewoził ropę dla syryjskieg­o rządu.

11 październi­ka wieczorem turecki pocisk artyleryjs­ki uderzył w pobliżu stanowisk wojsk Stanów Zjednoczon­ych pod miastem Kobane. Pentagon przypuszcz­a, że to nie był przypadek. Sekretarz obrony USA Mark Esper ostrzegł, że operacja w Syrii może mieć dla Ankary poważne konsekwenc­je i zaapelował o deeskalacj­ę konfliktu, zanim sytuacja „będzie nie do naprawieni­a”. (KK)

 ?? Fot. PAP/ EPA ??
Fot. PAP/ EPA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland