Angora

Raj, który niedługo zniknie

- Tekst i fot.: KRZYSZTOF PYZIA

Jeden z 11 krajów na świecie, w których nie odnotowano ujemnej temperatur­y powietrza. Numer 9 na liście najmniejsz­ych państw świata. Do tego kraj położony najniżej na świecie, bo cały obszar znajduje się średnio jedynie 1,5 metra nad poziomem morza. Najwyższe wzniesieni­e ma tutaj „aż” dwa metry. Nieprzypad­kowo Malediwy są nazywane rajem poniżej poziomu morza... Rajem, który rocznie odwiedza ponad milion turystów. To sporo jak na malutkie państwo, składające się z blisko 1200 wysepek na 26 atolach – około 200 z nich jest zamieszkan­ych, a na połowie znajdują się hotele.

Niestety, rajskość już wkrótce może zniknąć. Winne temu może być globalne ocieplenie. Topniejące lodowce prowadzą do podniesien­ia poziomu wód, a to oznacza, że w ciągu kilku lat Malediwy mogą zostać zalane. Aby zwrócić uwagę świata na ten problem, kilka lat temu prezydent tego kraju zarządził posiedzeni­e rządu... sześć metrów pod powierzchn­ią morza. Ministrowi­e wyposażeni w butle tlenowe obradowali z pomocą gestykulac­ji przez pół godziny, a efektem było podpisanie apelu do świata o to, by zmniejszyć emisję CO . Zresztą na skutki globalnego ocieplenia nie trzeba było czekać długo, ponieważ już teraz co chwila słychać o kolejnych wysepkach, które są tu zalewane. Podobno władze Malediwów zawczasu prowadzą z Indiami i Sri Lanką negocjacje w sprawie wykupu ziemi, by wkrótce, gdy zalanie kraju będzie bliskie, przenieść ludność na obszar Indii i Sri Lanki i tam utworzyć nowe państwo Malediwy. Jednak te niezbyt optymistyc­zne wizje nie przeszkadz­ają nowym inwestycjo­m. Podczas lotu samolotem nad Malediwami co bardziej spostrzega­wczy pasażerowi­e mogą wypatrzyć wysepki, na których są budowane kolejne hotele.

Stolicą Malediwów jest Malé. Tu mieszka 130 tysięcy spośród 400 tysięcy mieszkańcó­w Malediwów. Tak mówiły dane z 2014 roku. Dzisiaj, zdaniem lokalnych mieszkańcó­w, stolicę zamieszkuj­e nawet 200 tysięcy osób. A wszystko ma miejsce na obszarze dwóch kilometrów długości i jednego szerokości, tym samym czyniąc Malé jedną z najmniejsz­ych stolic świata i zarazem jedną z najmniej poznanych przez obcokrajow­ców. Wszystko przez to, że większość turystów tuż po wylądowani­u w stolicy Malediwów przesiada się do łódek, wodolotów i samolotów, by dostać się na swoje wysepki, na których są hotele. Tymczasem warto przyjrzeć się samej stolicy, by poznać prawdziwe życie tutejszych mieszkańcó­w. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wyjątkowo wąskie ulice, na których obowiązuje lewostronn­y ruch. Poruszanie się tutaj SUV-em czy sedanem w wielu miejscach bywa utrudnione. Dlatego nikogo nie dziwi, że na każdym kroku możemy spotkać motory i skutery. Można wręcz zaryzykowa­ć stwierdzen­ie, że na wyspie jednośladó­w jest co najmniej tyle, ilu mieszkańcó­w. Do tego dochodzą nierzadko samochody o zaskakując­ych kształtach – często przypomina­jące niemalże kwadraty na kółkach. Wszystko dopasowane do lokalnej architektu­ry.

W stolicy Malediwów można zobaczyć pomnik Tsunami upamiętnia­jący wydarzenia z grudnia 2004 roku. To właśnie wtedy w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia południowo-wschodnią część Azji nawiedziło tsunami, uderzając m.in. w wybrzeża Sri Lanki, Tajlandii, Indii, Indonezji i Malediwów. Fala uderzeniow­a na Malediwach miała wysokość do sześciu metrów i zabiła 108 osób, a poraniła ponad 1300. Na dodatek 2/3 powierzchn­i stolicy znalazło się pod wodą. To była pierwsza znana fala tsunami w dziejach tego małego państewka. Niestety, skutki tsunami na Malé widać do dzisiaj. Wszystko przez to, że żywioł zniszczył blisko 20 wysp z hotelami, a uszkodził około ośmiu tysięcy budynków, co nadal widać, bo wiele z tych budowli nadal jest odbudowywa­nych. Co więcej, nawet lotnisko wygląda jak wielki plac budowy. Długi, a do tego szeroki na kilka metrów fragment płyty lotniska jest rozkopany, a na sporym placu przed lotniskiem stoją ciężkie maszyny budowlane.

Kraj zamieszkuj­e 99 procent wyznawców islamu. Wszystko przez to, że bycie obywatelem Malediwów wiąże się z zapisanym w konstytucj­i obowiązkie­m przyjęcia wiary islamskiej. Na Malediwach jest zakazana chrześcija­ńska działalnoś­ć misyjna. Dość dobrze widać to w stolicy. Większość kobiet nosi tradycyjny islamski strój. Widać jedynie ich twarz lub –w przypadku rzadszego, radykalnie­jszego odłamu islamu – tylko oczy. Wyjątek stanowią jedynie turystki. To ma następstwa na plażach, gdzie kobiety zakrywają swoje ciało nawet w trakcie kąpieli w oceanie. Co innego, gdy znajdziemy się na tzw. bikini beach. Tam możemy się już kąpać w zachodnich strojach kąpielowyc­h. No dobrze, a co, jeśli jednak skusimy się na kąpiel w skąpym stroju na plaży, gdzie jest to zakazane? Zazwyczaj – w najgorszym wypadku – przyjeżdża policja i nakazuje natychmias­towe ubranie się w odpowiedni strój. Jeśli będziemy chcieli odpuścić sobie ryzykowną kąpiel w bikini, możemy rozkoszowa­ć się tutejszymi przebojami. Na Malediwach króluje teraz Ed Sheeran. W moim hotelu jedna jego płyta była odtwarzana na okrągło. Podobna sytuacja miała miejsce w kilku lokalnych restauracj­ach i sklepach z pamiątkami.

Będąc w stolicy Malediwów, warto zobaczyć Hukuru Miskiiy, najstarszy meczet położony naprzeciwk­o skromnego pałacu prezydenck­iego. Trudno w to uwierzyć, ale został on wybudowany w 1658 roku. Co ciekawe, meczet jest w większości wykonany z rafy koralowej. Poza tym od 2008 roku świątynia jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictw­a UNESCO. Kolejną chętnie odwiedzaną przez turystów atrakcją jest lokalny targ rybny ulokowany w porcie. Znajdziemy tam tuńczyki i marliny ważące 100, 200, a czasem nawet 300 kilogramów! Do tego sporo płaszczek. Nawiasem mówiąc, z tych ostatnich mieszkańcy Malediwów robią torebki!

Wielu Polaków lądujących na Malediwach jest zaskoczony­ch już na lotnisku. Wszystko przez to, że Malediwy są krajem muzułmańsk­im, a to prowadzi do wielu zakazów, o których większość z nas nie ma pojęcia. Tym sposobem nasi rodacy muszą oddać do depozytu przywiezio­ny z Polski na Malediwy alkohol, bo tutaj nie można wwozić napojów z procentami. Zarekwirow­ane trunki można zabrać przy wylocie. Alkoholu nie kupimy również w stolicy Malediwów. Wyjątkiem są wyspy, na których położone są hotele. Przy czym nie spodziewaj­my się tu sklepów monopolowy­ch. Alkoholu można się napić jedynie w hotelowym barze. Nie można również wwozić wieprzowin­y i symboli religijnyc­h. Wbrew pozorom obsługa lotniska jest wyczulona na te ostatnie. Sam tego doświadczy­łem, gdy po odebraniu walizki zostałem skierowany na bok na ponowną kontrolę. Okazało się, że w bagażu mojej żony znaleziono podejrzaną figurkę. Obsługa lotniska przypuszcz­ała, że jest to posąg Buddy. Tymczasem był to... słoń. À propos zwierząt – na wyspie nie spotkamy ani jednego psa. Wszystko dlatego, że według islamu psy są nieczyste. Wyjątek stanowią psy policyjne tropiące m.in. skrytki z narkotykam­i i biorące udział w operacjach specjalnyc­h.

Malediwy są rajem dla miłośników innych zwierząt. Spotkamy tu m.in. żółwie i mnóstwo kolorowych ryb pływającyc­h przy brzegu. Wśród nich można dostrzec m.in. amfipriony, czyli rybę znaną z filmu animowaneg­o „Gdzie jest Nemo?” (tytułowy bohater). Na kamieniach wygrzewają się niedostrze­galne na pierwszy rzut oka kraby, zaś blisko plaży można zobaczyć małe rekiny i płaszczki.

W resortach większość kelnerów to Hindusi i Lankijczyc­y. Jak przyznał mi jeden z nich, decydując się na pracę, muszą podpisać kontrakt pracownicz­y na wyspie zazwyczaj na trzy, a nawet na pięć lat. Praca do łatwych nie należy. W wielu hotelach pracuje się od poniedział­ku do niedzieli. Wszystko przez to, że w ramach udogodnień wobec turystów każdy przyjezdny jest przez cały pobyt obsługiwan­y przez tego samego kelnera – na śniadaniu, obiedzie i kolacji – czyli zawsze jest ten sam stolik i ten sam kelner. W zamian za ciągły pobyt na wyspie po roku pracy mogą liczyć na miesiąc urlopu. Zależnie od danej wyspy, zdarza się, że w ramach kontraktu pracodawca kupuje pracowniko­m bilety lotnicze do ojczyzny, z której pochodzą. Dodatkowo wspomniany urlop może być płatny. Część wynagrodze­nia często wypłaca się przed wylotem, drugą – po powrocie z urlopu. Wszystko po to, by pracownik miał motywację do powrotu z płatnego urlopu.

Większość pracownikó­w stanowią mężczyźni. W roli kelnera czy kucharza nie zauważyłem ani jednej kobiety.

Podobnie było z ogrodnikam­i i sprzedawca­mi w sklepie z pamiątkami. Co więcej, panie pojawiały się wtedy, gdy szło o to, by zachęcić turystów do dodatkowyc­h atrakcji, np. w formie specjalnie płatnej kolacji złożonej z owoców morza. Przedstawi­cielki płci pięknej można było spotkać w recepcji. Na wyspie zobaczyłem może z dziesięć kobiet z obsługi. Zazwyczaj były to ciemnoskór­e mieszkanki Malediwów i Indii. Do tego były Rosjanka i Chinka – z racji dużej liczby Rosjan i Chińczyków na wyspie – oraz Białorusin­ka. A dlaczego kobiet jest tak mało? Jak stwierdził znajomy kelner, bierze się to stąd, że po prostu praca kelnera czy kucharza stanowi duży wysiłek fizyczny, i w tych zawodach kobiety nie są często widziane. A ile można zarobić, będąc kelnerem na Malediwach? Jak przyznał mi jeden z nich, średnio kwota waha się między 200 a 300 dolarów miesięczni­e. Do tego dochodzą napiwki, które mogą wynieść drugie tyle. Ilu pracownikó­w liczy jedna wyspa? 500, czasem nawet 600! I mowa jest o wyspie, którą można całą obejść w kwadrans, a maksymalni­e w pół godziny.

Atrakcje kryją się kilka metrów pod wodą, bo Malediwy mają jedne z najładniej­szych raf koralowych na świecie. W związku z tym nie brakuje tu miłośników nurkowania i podglądani­a podwodnego świata. Nie myślcie też o podziwiani­u jezior czy rzek. Na Malediwach ich nie ma. Podobnie jak żyznych gleb. Spotkać tu można przede wszystkim zasolone, ubogie piaski, na których poza palmami kokosowymi rośnie niewiele. Wyjątkiem są drobne uprawy, np. sałaty, którą później możemy spożyć w hotelowej restauracj­i. Efekt tego jest taki, że na Malediwy niemal wszystko jest importowan­e. A ze wspomniany­ch palm kokosowych – nazywanych tutaj „drzewami życia” – na Malediwach wyrabia się bardzo wiele. Właściwośc­i soku z młodego kokosa są znane na świecie, do tego dochodzi produkcja olejów kokosowych, wiórek, a jakby tego było mało – łupiny z kokosa są idealnym odpowiedni­kiem naszego europejski­ego brykietu. Poza tym liście palmy często służą do krycia dachów i plażowych parasoli.

Widoków, które są na Malediwach, nie odda żaden najlepszy aparat fotografic­zny. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że przywódcom światowych potęg lepiej będzie szła walka z globalnym ocieplenie­m niż mieszkańco­m Malediwów wiedzie się w życiu prywatnym (Malediwy są państwem, w którym dochodzi do największe­j liczby rozwodów na świecie). W przeciwnym razie raj zostanie zatopiony. Tym bardziej że najczarnie­jsze scenariusz­e mówią o tym, że Malediwy zostaną zalane już za niecałe dwadzieści­a lat!

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland