WOT do likwidacji
Już dawno nie miałem takiej sytuacji, że – zgadzając się z opisem stanu – zupełnie nie zgadzam się z końcowym wnioskiem, jak to miało miejsce po lekturze „Czy Wojska OT obronią się same?” (ANGORA nr 38). Według mnie, te wojska należy zlikwidować, i to jak najszybciej, by nie powiększać strat, jakie ich funkcjonowanie przynosi obronności kraju. P. M. Fiszer pisze o słabościach WOT wyczerpująco, więc nie ma sensu powtarzać tych samych argumentów. Rozumiem, że Autor, jako były wojskowy, będzie postulował włączanie zadań z zakresu obrony ludności i poszczególnych obszarów do wojska, ale – według mnie, i nie tylko – lepszym rozwiązaniem jest umocnienie służb już na tym polu działających.
Dawno temu istniały formacje OTK, na które potocznie mówiono: „ło-te-ka”, co rozwijało się jako: łopata, toporek, kilof, bo wojska te – w ramach obowiązkowej wtedy służby wojskowej – zajmowały się różnymi pracami o charakterze inżynieryjno-budowlanym, bardziej potrzebami gospodarki niż wojska. Byli poborowi, trzeba było coś z nimi zrobić. „Nie poszedł do wojska, służy w OTK” – mówiło się. Przynajmniej był z tego jakiś pożytek.
Ale to były inne czasy, także pod względem ewentualnej przyszłej wojny. Dziś każdy zdaje sobie sprawę z tego, że w zakresie zabezpieczenia ludności cywilnej i terytorium niezbędne jest funkcjonowanie profesjonalnych służb, przeszkolonych, ale też doświadczonych.
Mamy w kraju tak wiele służb mundurowych, że utworzenie jeszcze jednej było bez sensu – tylko i wyłącznie dla satysfakcji Macierewicza. Czy nie lepiej pieniądze na opłacenie i wyposażenie WOTK wydać na formacje mundurowe, ale bardziej wyspecjalizowane w kontaktach z obywatelem? Na Policję, ale także na Straż Graniczną, Straż Pożarną i inne tego typu służby, których w kraju funkcjonuje kilkanaście? Wiadomo, że polska Policja nie cierpi na nadmiar środków, za to cieszy się dużym zaufaniem społeczeństwa, a obywatele czują się bezpieczni. Wystarczy przypomnieć sukcesy Policji w walce z przestępczością zorganizowaną, ze spadkiem śmiertelności na drogach czy z eliminowaniem ofiar dopalaczy wśród młodzieży. Czy nie lepiej zatem dodatkowo ją doposażyć (...)? Angielski policjant, który niewątpliwie może uchodzić za wzór profesjonalizmu, jeździ rowerem, by wszyscy go widzieli i znali, ale za to ma przy sobie rozbudowane oprzyrządowanie informatyczne. A z drugiej strony, przy budowaniu obrony cywilnej najważniejsze jest dotrzeć do obywateli z odpowiednim przekazem, gdzie i do kogo mają się zwrócić w sytuacji, która wydaje im się podejrzana lub niebezpieczna, z instrukcją, jak mają się zachować w przypadku zagrożenia. Jest w społeczeństwie wielu byłych funkcjonariuszy służb mundurowych, w tym policjantów, w pełni przygotowanych i doświadczonych, którzy z pewnością byliby lepszymi organizatorami obrony na szczeblu lokalnym niż stolarze czy kurierzy po paru tygodniach przeszkolenia wojskowego. W internecie krążą humorystyczne filmiki, jak te szkolenia wyglądają. Żołnierzy się z tych ludzi nie zrobi, choćby nie wiem co! To wszystko kosztuje, a prestiż wojska... spada.
Postulując wzmocnienie Policji i wykorzystanie emerytowanych policjantów, nie chodzi mi – broń Boże – o powrót do ORMO, ale o profesjonalną, w pełni przygotowaną część funkcjonującej formacji. Chodzi o coś na kształt Gwardii Narodowej USA, która jest formacją policyjną, nie wojskową, i która pojawia się wszędzie tam, gdzie ludność jest zagrożona.