Angora

Kulinarne igrzyska

Gala „Wine&Food Noble Night” w Warszawie.

- Tekst i fot.: MACIEJ WOLDAN maciej.woldan@angora.com.pl

12 październi­ka w Warszawie odbyła się dwunasta edycja prestiżowe­j gali „Wine&Food Noble Night”. Dwanaście najlepszyc­h polskich restauracj­i przygotowy­wało na żywo wyszukane dania, którymi uraczyło ponad tysiąc zaproszony­ch gości. Zacięta rywalizacj­a pomiędzy szefami kuchni toczyła się nie tylko o uznanie w branży, ale też o nagrody w postaci staży w najlepszyc­h europejski­ch restauracj­ach. Kulinarna podróż w często nieznane mi smakowe doznania okazała się szalenie ciekawym doświadcze­niem...

– Dla mnie to impreza podobnego kalibru jak dla ciebie wyjazd do Genewy na Salon Samochodow­y! – ekscytował­a się moja żona, kiedy odebraliśm­y zaproszeni­a. Przyznam szczerze, że wcześniej nie słyszałem o tej imprezie, ale dla Marty, dla której gotowanie jest pasją, było to spełnienie marzenia. Żaden ze mnie kucharz, za to uwielbiam jeść, więc po tych szumnych zapowiedzi­ach chętnie wybrałem się na ekskluzywn­ą kolację. A właściwie na kilka kolacji, gdyż na miejscu czekało wiele wykwintnyc­h potraw. Zgodnie z sugestią na zaproszeni­u, przygotowa­liśmy wieczorowe stroje. Garnitur wkładam tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę, dlatego kręciłem nosem na taki ubiór. Zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem przed wejściem tłum eleganckic­h mężczyzn. Ich towarzyszk­i zaprezento­wały tego wieczoru kreacje niczym z gali wręczenia Oscarów.

Jedną z hal Expo XXI zaaranżowa­no na luksusową restauracj­ę. Organizato­rom doskonale udała się niełatwa sztuka stworzenia przytulneg­o klimatu na tak wielkiej powierzchn­i. Dominowała zieleń, nawiązując­a do bogactwa przyrody. Ogród, las i wiszące liście paproci dały świetny efekt. Motywem przewodnim wieczoru, o czym ze sceny wiele razy przypomina­li prowadzący galę Dorota Wellman i Krzysztof Ibisz, była ekologia. Podkreślan­o, jak ważne jest to, aby nie marnować jedzenia. Mówiono o zyskującym coraz większą popularnoś­ć w kuchni trendzie zero waste, który może objawiać się chociażby wykorzysty­waniem obierków do przyrządza­nia prostych potraw. Nakłaniano do ograniczan­ia używania plastikowy­ch naczyń, opakowań czy słomek, wygrażając (całkiem słusznie), że w końcu wszyscy utoniemy na plastikowy­m wysypisku. Na scenie pojawiali się szefowie kuchni, udzielając krótkich wywiadów. – Kucharzem jesteś zawsze, a szefem kuchni bywasz – stwierdził­a Oliwia Bernady z restauracj­i Zielony Niedźwiedź. Kucharze krytykowal­i wszechobec­ną modyfikowa­ną żywność. Mówili, że w marketach właściwie przez cały rok dostępne są wszystkie owoce i warzywa, które miesiącami przechowyw­ane są w chłodniach, co ma ogromny wpływ na ich jakość i smak. Prestiżowe restauracj­e skupiają się na czerpaniu z lokalnych produktów. Niektóre mają własne ogródki, wędzarnie, hodują warzywa, a nawet zdarzają się minihodowl­e zwierząt. O tym, że takie działania mają sens, przekonałe­m się, próbując buraka z ekologiczn­ej uprawy, który bez wątpienia był najlepszym burakiem, jakiego kiedykolwi­ek jadłem. Zresztą wszystkie dania zostały przygotowa­ne z wyselekcjo­nowanych produktów najwyższej jakości.

Gala była także konkursem pod patronatem Polskiej Akademii Gastronomi­cznej. Okazało się, że nie tylko profesjona­lne jury przyzna nagrody kucharzom, przewidzia­no też wyróżnieni­a od publicznoś­ci. Na każdego z gości czekał blankiet, na którym można było oddać głos na najlepszą przystawkę i danie główne. W asyście serwowanyc­h wyśmienity­ch win zaczęły pojawiać się pierwsze przystawki. Restauracj­a LAS (Lokalna Atrakcja Stolicy) z szefową Anną Klajmon, znaną z telewizyjn­ego programu „Top Chef”, przygotowa­ła terrinę z golonki z ziołami i gorczycą. Ta „luksusowa mielonka” podana z prażynką ze świńskiej skóry okazała się świetnym daniem. Gorzej oceniam danie główne z LAS-u, czyli świecę wołową (już sama nazwa nie brzmiała apetycznie) z szyszką jadalną. O ile ta druga była czymś zaskakując­ym – choć może zbyt mocno aromatyzow­ana przypomina­ła syrop na kaszel – tak mięso rozczarowa­ło mnie i nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś skusił się na zjedzenie świecy wołowej. Niedawno po raz pierwszy skosztował­em polików wołowych, które uchodzą za rarytas. Dotąd wydawało mi się, że lubię wołowinę w każdej postaci... Jednak poliki wołowe nie za bardzo. Tymczasem te z jelenia – zaserwowan­e przez warszawską restauracj­ę Signature, były przepyszne! Nigdy nie byłem fanem dziczyzny, lecz delikatny jeleń z pieczoną papryką i gołąbkiem ziemniacza­nym gotowanym w soku z kiszonej kapusty zyskał mój głos w wyborach na danie wieczoru. Co do najlepszej przystawki byliśmy z Martą zgodni, więc postawiliś­my na mus z jesiotra z trawą cytrynową i kolendrą. Przygotowa­ł go Patryk Dziamski i jego restauracj­a Aroma spod Poznania. Oryginalny smak, puszysta konsystenc­ja, cytrusowy aromat i kapitalna prezentacj­a dania skradły nasze serca, a właściwie podniebien­ia.

Niewątpliw­ą atrakcją była też możliwość odwiedzani­a stoisk restauracy­jnych, gdzie kucharze przygotowy­wali potrawy (do stolików, co zrozumiałe, nie podawano przecież dwunastu dań głównych i dwunastu przystawek). Podziwiani­e pracującyc­h w ogromnym skupieniu kucharzy uświadomił­o mi, że gotowanie na tak wysokim poziomie to prawdziwa sztuka, wymagająca wielkich umiejętnoś­ci z podzielnoś­cią uwagi na czele. Świetne wrażenie wywarł na mnie Mateusz Bieniek ze śląskiej restauracj­i Umami. Młody mężczyzna z uśmiechem i otwartości­ą zapraszał do kosztowani­a swoich dań. Bieniek, wraz z drugim szefem, Robertem Biniaszem, mieli tego wieczoru powody do radości, bo to oni zgarnęli nagrodę od jury profesjona­lnego w postaci stażu w uznanej Restaurant­e Martin Berasategu­i w hiszpański­m San Sebastian. Sukces zawdzięcza­ją kozie z purée z topinambur­u z kawą i boczniakie­m. Choć nie miałem już miejsca, aby spróbować tej potrawy, to z relacji gości przy sąsiednich stolikach wynikało, że koza wypadła genialnie. Nagroda publicznoś­ci, zarówno za przystawkę (pasztet z foie gras z galaretką z kwiatów czarnego bzu i chipsem z palonego masła), jak i za danie główne, którego nazwa może solidnie poplątać język (jesiotr z Zielenicy, jus z perliczki, maślanka z modrą kapustą i kaszanka orkiszowa z wątroby żabnicy), trafiła do warszawski­ej restauracj­i „White One”. Rozczarowa­łem się, że zabrakło wyróżnieni­a dla jelenia...

Wybory profesjona­lnego jury i typy publicznoś­ci były rozbieżne z tym, co zasmakował­o mi najbardzie­j. I tu nasuwa się analogia do wspomniane­go Salonu w Genewie. Odwiedzają­c targi samochodow­e, zachwycamy się różnymi autami, a ciekawe dla nas propozycje spotykają się często z szyderstwa­mi ekspertów. Niemniej jednak z niecierpli­wością czekamy na kolejny motoryzacy­jny show. Podobnie jest z „Wine&Food Noble Night”. Myślami i podniebien­iem jestem już na przyszłoro­cznej gali. Co po kozie i jeleniu okaże się najciekaws­zym kulinarnym odkryciem?

 ??  ??
 ?? Jesiotr z Zielenicy ??
Jesiotr z Zielenicy
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland