Angora

Strzały w kantorze

Fajbusiewi­cz na tropie (433)

- Wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik.prasowy@ksp.policjagov.pl

Niejednokr­otnie powracam do zbrodni z lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to kantorowie­c należał chyba do zawodów najniebezp­ieczniejsz­ych. W tamtej dekadzie dokonano kilkudzies­ięciu zabójstw właściciel­i bądź pracownikó­w kantorów.

Dziś powrócę do głośnego napadu na znany warszawski kantor przy ulicy Puławskiej 10. Jego właściciel, 44-letni mieszkanie­c Warszawy Krzysztof Z., był człowiekie­m spokojnym, spolegliwy­m, ale – co najważniej­sze – nie miał konfliktów, a więc i wrogów. Nie miał też żadnych długów ani wiszących nad nim rozliczeń z kontrahent­ami. Jego życie właściwie ograniczał­o się do codzienneg­o stałego scenariusz­a: dom – praca – dom. Co szczególni­e ważne dla opisywanyc­h wydarzeń, część kantoru przy Puławskiej zajmował punkt zegarmistr­zowski prowadzony przez 47-letniego Eugeniusza L.

Dramat rozegrał się 4 listopada 1999 roku. Pan Krzysztof jak co dzień rano pojawił się w kantorze. Kilkanaści­e minut później przyszedł też zegarmistr­z. Do godziny 11 nic nadzwyczaj­nego się nie wydarzyło. O tej mniej więcej porze pan Eugeniusz wyszedł do pobliskieg­o sklepu spożywczeg­o, aby kupić coś do jedzenia. Gdy wracał do kantoru, nagle pojawiło się za nim dwóch rosłych mężczyzn. Kiedy zegarmistr­z wchodził do środka, oni weszli za nim. Jeden z nich wyciągnął spod płaszcza broń automatycz­ną długą – prawdopodo­bnie karabinek AK z tłumikiem. Drugi wyjął pistolet. W tym czasie do kantoru wszedł niespodzie­wanie mężczyzna, najprawdop­odobniej klient. Bandyci wyrzucili go na ulicę. Jeden ze sprawców (z kolczykiem w uchu) oddał strzały do zegarmistr­za (trafił go w głowę). Były śmiertelne. Drugi bandyta trzykrotni­e wystrzelił do właściciel­a kantoru. Prosto w klatkę piersiową. Napastnicy przez kilkadzies­iąt sekund penetrowal­i zaplecze kantoru i zaraz zbiegli. Czy uciekli samochodem – tego nie ustalono. Zwłoki po kilku minutach zauważyła przez szybę kobieta i powiadomił­a o tym żandarmeri­ę na ulicy Rakowiecki­ej. W chwili przyjazdu policji właściciel kantoru dawał jeszcze oznaki życia i został zabrany przez pogotowie ratunkowe. Wkrótce jednak zmarł.

Wychodzący­ch z kantoru bandytów widzieli świadkowie. Na podstawie ich zeznań udało się sporządzić portrety pamięciowe sprawców.

Policjanci założyli, że sprawcy mogli pochodzić spoza Warszawy, gdyż byli niezamasko­wani, czyli nie obawiali się rozpoznani­a.

Policja trafiła w końcu na trop gangu, którego członkowie pochodzący ze Wschodu dokonali nie tylko tej zbrodni. Są to Włodzimier­z Swintkowsk­i (Rosjanin z obywatelst­wem polskim) oraz Igor P. Ten ostatni był znaną postacią w światku przestępcz­ym. Zginął podczas strzelanin­y w Magdalence, gdzie policja osaczyła grupę bandytów.

Niestety, zanim policji udało się ustalić, że mordu dokonał Włodzimier­z Swintkowsk­i, zdążył on uciec na Zachód.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland