W cieniu czarnego bzu
Antek Barycki zaznał w życiu biedy, bo dorastał na przedwojennej wsi pod Lwowem. Doświadczył też rodzinnej tragedii, bo ukraińscy sąsiedzi spalili żywcem w stodole jego matkę i rodzeństwo. Przeżył rosyjską i sowiecką okupację, a czasy powojenne zmusiły go do przesiedlenia się wraz z ojcem na Dolny Śląsk. Piękna rosyjska nauczycielka zaraziła go komunizmem, choć nigdy nie zapisał się do partii. Był jednak konformistą, bo konsekwentnie piął się po szczeblach kariery – od referenta księgowego, do dyrektora prowincjonalnego zakładu. Lubił spędzać czas w restauracjach, korzystać z usług hotelowych panienek, nie gardził też mężatkami. Już od dzieciństwa życie Antka płynęło w cieniu czarnego bzu, zła, zawiści i krążącej w głowie potrzeby zemsty, ale było zwyczajne w swojej niezwykłości. Nade wszystko jednak bohatera, a zarazem narratora tej powieści determinowała potrzeba przetrwania. Przeobrażał się więc Barycki z chłopa w chłoporobotnika, a później, po skończeniu studiów, w inteligenta. Doczekał upadku Gierka, karnawału „Solidarności”, a jeszcze później wojny polsko-polskiej generała Jaruzelskiego i czasów Gorbaczowa, który – zdaniem Antka – na demokrację w Polsce zaczął nam pozwalać. Gdy nad Wisłą zaczął już działać wolny rynek, Barycki zgolił modne wąsy à la Wałęsa i za wysokie dywidendy ze sprzedaży swojej fabryki Niemcom kupił mercedesa. Miał już pieniądze oraz pozycję i wszyscy mu się kłaniali...
Hubert Klimko-Dobrzaniecki tworzy porywającą i bezpretensjonalną opowieść o życiu prostego, ale bystrego człowieka. Drobiazgowo buduje świat swojego bohatera, subtelnie zaznaczając tylko przełomy historyczne, które go kształtują. Nie ma jednak żadnego patosu, bo autor postanowił o tym wszystkim napisać, wykorzystując Hrabalowską narrację. Tak jakby Antek o tym wszystkim mówił – najpierw przy flaszce bimbru, a później znacznie lepszego trunku.