Między Węgrami i Wenezuelą
Zagraniczna prasa o wyborach parlamentarnych w Polsce Prasa europejska i amerykańska poświęciła wiele uwagi wyborom parlamentarnym.
Brytyjski „The Guardian”, zauważa, że „wyniki wyborów dają nadzieję polskiej opozycji” (artykuł Jona Henleya). „Wygrana PiS z mniejszą przewagą niż oczekiwano (...) pokazuje, że nieliberalne nacjonalistyczne partie z Europy Wschodniej nie są niezwyciężone (...)”. Przytacza także opinię Casa Mudde’a, politologa z Uniwersytetu Georgii i specjalisty w sprawach populizmu, który mówi: „Wydaje się, że w Polsce opozycja zrozumiała fundamentalne wyzwanie, przed jakim staje liberalna demokracja. Współpraca strategiczna ma kluczowe znaczenie, szczególnie gdy partia rządząca wykorzystuje system, na przykład kontrolując media”.
Według serwisu Cnn.com polscy populiści mają powody do świętowania. Sheena McKenzie przewiduje jednak, że „Polska pozostanie skłócona z Komisją Europejską przez reformę systemu sprawiedliwości, godzącą zdaniem Brukseli w fundamentalne wartości UE”. Dalej podkreśla, że „PiS zapewniło sobie kolejne cztery lata władzy kampanią, która – jak mówią eksperci – przesunęła na lewo gospodarkę, obiecując zwiększone wydatki socjalne (...). Na prawo przesunęła natomiast politykę kulturalną – biorąc na celownik ugrupowania LGBTQ oraz promując nacjonalistyczny i katolicki wizerunek kraju”.
Al-Dżazira koncentruje się na obawach o wolność prasy w Polsce. Madeline Roache zauważa, że „ponowny wybór konserwatywnego nacjonalistycznego ugrupowania, na czele którego stoi Jarosław Kaczyński, wzmógł obawy dziennikarzy i naukowców, że wolność prasy będzie dalej ograniczana w ramach proponowanego przez partię »nowego porządku medialnego«”. Dziennikarka przypomina, że „według dorocznego raportu organizacji monitorującej wolność mediów Reporterzy bez Granic, Polska spadła z miejsca 18. na 58., jeśli chodzi o wolność prasy”. Cytuje słowa Pauline Ades-Mevel, szefowej biura Reporterów bez Granic na Unię Europejską i Bałkany, która stwierdziła, że „rząd Polski zmienił państwowe media w narzędzie propagandy i usiłuje to samo zrobić z reporterami śledczymi i mediami niezależnymi”.
Miesięcznik „The Atlantic” już w tytule komentarza ostrzega, że „po tym, co się wydarzyło w Polsce, żadna demokracja nie jest bezpieczna”. Yascha Mounk, politolog zajmujący się zagadnieniami demokracji, wykładowca na Uniwersytecie Harvarda, zauważa, że „w erze populizmu pewność co do przyszłości politycznej jest niebezpieczną iluzją”. Jego zdaniem „13 października demokracja w Polsce została poddana głosowaniu i poniosła dotkliwą porażkę, która będzie mieć konsekwencje daleko poza granicami Polski”. Przypomina, że „jak dowodzą przykłady wielu innych populistycznych rządów, od Węgier po Wenezuelę, to w drugiej kadencji populistycznym przywódcom udaje się przejąć całkowitą kontrolę nad państwem przez zastraszanie krytyków i eliminację konkurencyjnych ośrodków władzy”. A ponieważ Polska jest dużym krajem o istotnym znaczeniu wewnątrz UE, uważa on za możliwe, że w pewnym momencie „wielu Europejczyków zacznie zadawać sobie pytanie, czemu mają dzielić się swoją suwerennością z rządami nieliberalnymi i antydemokratycznymi”.
Bałkański Balkaninsight.com odnotowuje co prawda, że „polscy populiści wygrali kolejną kadencję”, ale zauważył, „że Kaczyński sprawia wrażenie zdenerwowanego”. Claudia Ciobanu przypomina, że „kolejna kadencja PiS to nie bułka z masłem, na co zapewne partia ta miała nadzieję. Będzie trzeba wywiązać się ze złożonych elektoratowi obietnic i utrzymać kraj w dobrej formie – w okresie, kiedy zarówno europejska, jak i polska gospodarka wyhamowują”.
„Die Welt” zastanawia się, „co wybory do polskiego parlamentu oznaczają dla UE”. Philipp Fritz przestrzega, że „po zwycięstwie w wyborach polscy narodowi konserwatyści szykują już kolejne reformy, a system sprawiedliwości ma być dalej zmieniany”. Mówi się także o „repolonizacji” mediów. Jego zdaniem konflikt z Brukselą jest więc nieunikniony. Wątpi on też, czy „w najbliższych miesiącach recesja w Niemczech przełoży się na koniunkturę w Polsce i ograniczy PiS-owi pole działania”. W jego opinii „może to pozostać jedynie pobożnym życzeniem opozycji”, bo „osłabienie wzrostu gospodarczego nie powstrzyma radykalnych planów reformatorskich narodowych konserwatystów”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” publikuje obszerny komentarz dotyczący obecnej sytuacji politycznej w Polsce opatrzony tytułem „Walka o wszystko”. Jego autor Reinhard Veser uważa, że wynik wyborów parlamentarnych w Polsce oznacza dla PiS-u początek walki o polityczne być albo nie być. Pisze, że chociaż „PiS-owi udało się pozyskać obywateli, którzy nie należą do osób, zawsze i bez względu na wszystko popierających tę partię”, to „wynik wyborów nie jest całkowitym triumfem, lecz gorzkim zwycięstwem”. Jego zdaniem to „ataki na niezawisłość sądów, zapowiedź zwiększenia kontroli mediów i polaryzująca, pełna nienawiści retoryka zmobilizowała przeciwników PiS-u” i dlatego partia ta przegrała w Senacie. „Możliwości Senatu są jednak ograniczone, więc teoretycznie PiS nadal może realizować to, czego chce kierownictwo partii zebrane wokół przewodniczącego – i w praktyce głowy państwa – Jarosława Kaczyńskiego. Jednak z Senatem w rękach opozycji nie uda się to w tym samym stylu co wcześniej (...) – w takim tempie, że parlamentarzystom ledwie starczało czasu na przeczytanie porządku obrad czy projektu ustawy oraz łamiąc procedury i prawa opozycji. Teraz PiS musi brać udział w prawdziwej debacie. To sprawia, że ukierunkowana na autorytaryzm przebudowa państwa polskiego staje się trudniejsza, a także politycznie bardziej ryzykowna”. Redaktor działu politycznego zauważa także: „Narodowi konserwatyści zostali wybrani przez większą część osób, które na nich głosowały, nie z powodu, ale pomimo swojej ideologii. Tych wyborców PiS musi pozyskać przed wyborami prezydenckimi, bo inaczej straci najwyższy urząd w państwie. Porażka obecnego prezydenta Andrzeja Dudy oznaczałaby szybki koniec rządu PiS. Konkluduje, że „w Polsce rozpoczęła się więc »walka o wszystko«, która rozstrzygnie się w maju przyszłego roku”.
Belgijski „De Morgen” publikuje artykuł, w którym Jenne Jan Holtland stwierdza, że „prawicowy populizm ma się świetnie na wschód od Odry”. Odnosi się to nie tylko do Polski, ale także do Węgier: „PiS rozpoczyna drugą czteroletnią kadencję, a jego bratnia dusza – Viktor Orbán – już dziewięć lat sprawuje rządy na Węgrzech. W obu państwach instytucje kultury, media i władza sądownicza zależą od kaprysów rządu, ale dopóki jest też pakiet socjalny oraz chrześcijańska, antyliberalna retoryka, wielu wyborców może z tym żyć bez najmniejszego problemu”.
Rosyjski serwis rt.com nie poświęca wyborom w Polsce wiele uwagi. Na swojej stronie odnotowuje, że „partia PiS w niższej izbie parlamentu uzyskała większość z nieznaczną przewagą (...). Może się jednak spodziewać opóźnień w procesie legislacyjnym, bo nie uzyskała większości w wyższej izbie parlamentu. Podczas kampanii partia PiS mówiła wyborcom, że elity kulturalne i biznesowe należy zastąpić osobami wyznającymi wartości patriotyczne”.
Podobnie zwięźle o polskich wyborach pisze chińska strona chinadaily. com.cn. W artykule czytamy: „W porównaniu z kończącą się kadencją, kolejny Sejm zgromadzi parlamentarzystów z całego spektrum sceny politycznej, od skrajnej prawicy po lewicę, co zapewne sprawi, że debaty staną się znacznie bardziej żywiołowe. Zasadnicze znaczenie ma to, że opozycji udało się zwyciężyć w Senacie (...), co oznacza, że będzie ona w stanie zapobiec przyjęciu praw, które zostaną uznane za niekonstytucyjne”. (AS)