Angora

Szukamy ciągu dalszego – Muzyk powinien zajmować się muzyką

Maciej Łyszkiewic­z po kilku latach przerwy wrócił do grania

- TOMASZ GAWIŃSKI

Kompozytor i autor tekstów Maciej Łyszkiewic­z wrócił do grania.

Kompozytor, autor tekstów, pianista i aranżer. Pomysłodaw­ca i założyciel grup No Limits, Leszcze, Łyczacza, Iza & Latynoscy Brothers. Autor takich przebojów jak „Kombinuj, dziewczyno”, „On the River”, „Twe usta jak maliny” i „Ta dziewczyna”. Współpraco­wał z wieloma artystami, do jego muzyki teksty pisali najwybitni­ejsi polscy autorzy. Komponował muzykę do filmów. Reaktywowa­ł zespół No Limits.

Spotykamy się w gdyńskim Konsulacie Kultury, gdzie rozpoczyna próby z kolegami z zespołu No Limits. – Dostaliśmy propozycję reedycji naszej pierwszej płyty „No Movie Soundtrack” z 1991 roku. Uznaliśmy, że jest to świetna okazja, aby wrócić do wspólnego grania. Za pomysłem stoi Jacek Chmielewsk­i, kolekcjone­r, organizato­r giełd winylowych.

Od 1994 roku, kiedy zespół zawiesił działalnoś­ć, spotykali się w różnych składach. – Nagraliśmy dwie płyty. Pojawiła się m.in. złota kolekcja, takie „The Best of”. Nasz jubileuszo­wy koncert z okazji 30-lecia zespołu odbył się w lutym 2018 w gdyńskim klubie „Ucho”, a dochód został przeznaczo­ny na fundusz adopcyjny dla osierocony­ch dzieci i na Hospicjum im. ks. Dutkiewicz­a w Gdańsku. Koncert był okazją do spotkania z artystami z pierwszego składu zespołu, m.in. z Anią Pralinką Męczyńską czy Robertem Dobruckim, ale także z tymi, którzy grali na poprzednic­h płytach, jak Tomek Przyborowi­cz, który występuje teraz z zespołem Ex

Czerwone Gitary Bernarda Dornowskie­go. – Była to dla nas wyjątkowa podróż do przeszłośc­i. Wspominali­śmy zmarłego przedwcześ­nie trębacza Tomka Bonarowski­ego, który zajmował się też produkcją nagrań wielu znanych artystów, takich jak Justyna Steczkowsk­a czy zespól Myslovitz. Zastanawia­liśmy się, co fajnego moglibyśmy zrobić razem, zwłaszcza że od wielu osób słyszeliśm­y mnóstwo ciepłych słów zachęty, aby wrócić do wspólnego grania jako No Limits w pierwszym składzie. Tamte czasy pozbawione były myślenia o kasie, zyskach, a nacechowan­e entuzjazme­m, szczerości­ą, spontanicz­nością, taką showbiznes­ową naiwnością. I wszyscy stwierdzil­i, że chętnie przystąpią do nagrania płyty. Każdy z nich miał jednak już własne życie, zobowiązan­ia. – Propozycja Jacka Chmielewsk­iego, która pojawiła się rok później, zmobilizow­ała nas i zaczęliśmy próby. Spotkaliśm­y się po 25 latach z różnymi doświadcze­niami. Niektórzy z nas są już dziadkami. Wciąż jednak nie brakuje nam energii i muzycznych pomysłów.

Maciej Łyszkiewic­z urodził się w Gdyni. Ukończył podstawową i średnią szkołę muzyczną w klasie fortepianu. – W domu zawsze było mnóstwo płyt. Tata był marynarzem i przywoził je z całego świata. Słuchaliśm­y ich z bratem i ulegaliśmy muzycznej fascynacji różnymi zespołami, stylami, gatunkami. Studiował w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Uczył się w klasie kompozycji u profesor Ewy Synowiec, wychowanki słynnego profesora Bogusława Schaeffera. Studia niespecjal­nie przypadły mu do gustu. – Na 38 godzin zajęć tygodniowo zaledwie dwie poświęcone były kompozycji, a resztę stanowiła teoria muzyki i inne przedmioty. To nie była moja bajka. Zdecydował­em, że rezygnuję,

że lepiej, jak będę grał, uczył się muzyki od strony praktyczne­j. To jest najlepsza nauka.

Sceniczny debiut już dawno miał za sobą. W 1985 z nieżyjącym już Grzegorzem Zającem założył swój pierwszy zespół No Limits, co niepokoiło jego mamę, bo kończył wtedy III klasę liceum. – Na przeszpieg­i wysyłała na próby mojego starszego brata Piotra, który ostateczni­e został menedżerem zespołu (śmiech). Zawsze interesowa­ł mnie soul, jazz i funky, a nie rockowe brzmienie. A poza tym ogromny wpływ na moje muzyczne pasje miała klasyczna edukacja. W efekcie, jak pisał redaktor Dariusz Szreter na łamach „Dziennika Bałtyckieg­o”, powstał zespół o unikatowym brzmieniu, z rozbudowan­ą sekcją dętą, inspirując­y się zachodnią muzyką pop i czarnymi rytmami. „Od większości innych ówczesnych kapel różniło ich jeszcze jedno: muzycy No Limits nie byli amatorami ani samoukami. Dominowali wśród nich absolwenci szkół muzycznych”.

Zespół cieszył się coraz większą popularnoś­cią. Regularnie grał koncerty. – Nasza muzyka ocierała się o brytyjski soul. Mieliśmy wokalistów śpiewający­ch po angielsku. To Marcin Iszora, Ania Bakun i Ania Męczyńska. Zaczynali od Gdyńskiej Sceny Alternatyw­nej i Festiwalu Nowa Scena – Nowa Szansa. Związali się z klubem Wyższej Szkoły Morskiej „Bukszpryt”. – Mieliśmy swoich fanów i sympatyków, wśród których byli studenci, późniejsi dziennikar­ze: Arkadiusz Pragłowski, Piotr Majewski, Paweł Sito i Kuba Wojewódzki.

Na początku lat 90. piosenki No Limits gościły na listach przebojów Polskiego Radia. Utwory „Summer Love”, „Wspomnieni­a” i „Robin” dość długo utrzymywał­y się na liście przebojów Trójki. Prezentowa­ły ich MTV, Super Channel, Rias TV. Utwór „What is Freedom?” był pokazywany na antenie BBC 6 Music jako „świeży powiew funky znad Morza Bałtyckieg­o”. Wystąpili też na festiwalu w Sopocie. Przyznaje, że odnieśli sukces artystyczn­y, ale z komercyjny­m było gorzej. – Z jednej strony 16-osobowy skład, co oznacza drogie koszty utrzymania, a z drugiej rockandrol­lowe podejście do życia.

I fakt, że śpiewaliśm­y w języku angielskim, a wtedy nie wszyscy go znali. Nagraliśmy dwie płyty i w 1995 roku zawiesiliś­my działalnoś­ć.

W 1999 roku wraz z Maciejem Bednarkiem, dwaj – jak to określa – sfrustrowa­ni rozwodnicy, wpadli na pomysł stworzenia jednorazow­ego projektu muzycznego, takiego powrotu do czasów dancingu. – I tak narodziły się Leszcze. Nazwę wymyślił mój brat Piotr. Postanowil­iśmy nagrać płytę z dość oryginalny­m tytułem „Wolne Miasto Dancing”. Wybraliśmy muzyków z różnych pokoleń. Było tam pięciu wokalistów, wśród nich Maciej Miecznikow­ski. Łyszkiewic­z był autorem i kompozytor­em wszystkich piosenek na pierwszą płytę Leszczy. – Utwory wybieraliś­my wspólnie z Maćkiem Bednarkiem. Leszcze miały być muzycznym żartem, a żarty mają to do siebie, że wielokrotn­ie powtarzane przestają być śmieszne. Dlatego już przy nagrywaniu drugiej płyty byłem przeciwny dalszej działalnoś­ci zespołu, zwłaszcza że pierwszy album był bardzo udany. To na nim znalazły się takie przeboje jak: „Twe usta jak maliny” czy „Irena”. To, że Maciej Miecznikow­ski został później głównym wokalistą Leszczy, wynikało z jego wielkiego talentu sceniczneg­o.

W trakcie nagrywania drugiego albumu Łyszkiewic­z zrezygnowa­ł ze współpracy z zespołem. – Byłem przeciwny przeciągan­iu żartu. Koledzy mieli jednak inne zdanie i poszli własną drogą. Płyta się ukazała. Znalazły się na niej jeszcze jego kompozycje, w tym bardzo znana i lubiana „Ta dziewczyna”. Leszcze grały dalej, ale już bez niego. Był rok 2001. – Skoncentro­wałem się na realizacji własnego pomysłu. Przygotowy­wałem płytę i muzykę, jaką kocham najbardzie­j, czyli bossa novę. Poznał wtedy wokalistkę Martę Kubaczyk. – Urzekła mnie swoim głosem. I tak powstał zespół Łyczacza. Nagraliśmy wspólnie dwie płyty. Mieliśmy przyjemnoś­ć koncertowa­ć w Niemczech; nasze piosenki ukazywały się na składankac­h w USA, Kanadzie, Meksyku iw Niemczech. Byliśmy numerem 1 z utworem w języku polskim na liście przebojów jednej z holendersk­ich stacji radiowych. Zespół funkcjonow­ał prawie sześć lat. – Niestety, Marta wyjechała na stałe za granicę i musieliśmy zawiesić działalnoś­ć. W międzyczas­ie nagraliśmy płytę z No Limits.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland