Roger Waters
„Nie potrzebujemy edukacji. Nie potrzebujemy kontroli myśli” – to fragment kompozycji „Another Brick in the Wall”, najsłynniejszej z tego albumu. „Hej, ty! Na mrozie, osamotniony, starzejący się! Czy mnie czujesz?” – to fragment tekstu „Hey You”.
Piosenki o alienacji człowieka w czasach atomizacji społeczeństwa; z odniesieniami do wojen i przekrętów na szczeblach władzy państwowej. Tak można scharakteryzować zawartość podwójnego albumu założonej w 1965 roku brytyjskiej kapeli Pink Floyd, który trafił do sklepów 30 listopada 1979. Nie jest to najlepiej sprzedające się wydawnictwo grupy – wyprzedza je „Ciemna strona księżyca” (1973) z nakładem rzędu 40 milionów egzemplarzy – ale ze swoimi 30 milionami mieści się w topowej pięćdziesiątce światowego rankingu.
Po wydaniu „The Wall” grupa w 1980 roku odbyła tournée. Już wtedy mówiło się o niesnaskach między dwoma liderami – Davidem Gilmourem (gitary, wokal) i Rogerem Watersem (bas, wokal). Z kolei klawiszowiec Richard Wright (zmarł 15 września 2008) został w trakcie pracy nad albumem przez Watersa zwolniony. Mimo to uczestniczył do końca w sesjach jako kontraktowy instrumentalista. Tylko grający na perkusji Nick Mason nie mieszał się do sporów, choć na pewno i dla niego konfliktowa sytuacja w zespole nie była komfortowa.
Waters wspomina, że podczas trasy każdy muzyk miał do dyspozycji oddzielną garderobę na kółkach. Ustawiano je na noc w okręgu niczym dyliżanse na Dzikim Zachodzie, tyle że drzwi nie były skierowane do środka, żeby muzycy mogli przed snem wspólnie pobiesiadować, jak to mieli w zwyczaju kowboje, ale na zewnątrz. Jedynie na scenie członkowie Pink Floyd byli razem. W czasie wolnym każdy szedł w inną stronę. Dalsza współpraca nie miała więc sensu. Za to widowisko „The Wall” – obfitujące w teatralne rekwizyty i ze słynną ścianą, która rosła podczas występu – rozsławiło zarówno zespół, jak i album, z którego utwory były wykonywane na scenie.
Po początkowych wątpliwościach co do artystycznego poziomu muzycznej zawartości „The Wall” utwory zgromadzone na longplayu nabrały patyny i w miarę upływu czasu zyskiwały coraz więcej zwolenników. Powoli dostrzegano w nich ukryte wartości.
Głównym twórcą repertuaru jest Roger Waters, jedynie czasami wspomagany przez Gilmoura i producenta nagrań Boba Ezrina, znanego m.in. ze współpracy z Alice’em Cooperem, Lou Reedem i grupą KISS. W zetknięciu z odbiorcami – a tych przybywało w zawrotnym tempie – kompozycje nabierały nowego znaczenia.
„Dawniej miało to być o mnie, o wspomnieniach, jakie miałem o moim ojcu, który zginął w Anzio podczas drugiej wojny światowej, i o błędach, które popełniłem w relacjach z kobietami – mówił Waters pięć lat temu w wywiadzie dla magazynu „Billboard”. – Teraz wydaje mi się, że sceniczna wizualizacja muru dała muzyce wyraz uniwersalny, dzięki czemu coraz więcej ludzi utożsamia się z bohaterem i odnosi treści utworów do własnego życia”.
W promocji albumu pomógł film „Ściana” (1982) w reżyserii Alana Parkera, w którym rolę Pinka, bohatera płyty targanego życiowymi rozterkami, gra pomysłodawca charytatywnego festiwalu „Live AID”, zarazem znany muzyk – były lider formacji The Boomtown Rats – Bob Geldof.
Krótko po kinowej premierze „The Wall” muzycy – już bez Wrighta – zebrali odrzuty z sesji nagraniowej tej płyty, dodali kilka nowych utworów i wydali longplay „The Final Cut” (premiera 21 marca 1983). Krążek zakończył współpracę Watersa i Gilmoura. Pierwszy zajął się karierą solową i – jak do tej pory – wydał pięć albumów studyjnych. Drugi – z Masonem i Wrightem – kontynuował pracę pod szyldem Pink Floyd, publikując trzy albumy; ostatni, zatytułowany „The Endless River”, ukazał się w 2014 roku.
Od wydania „The Final Cut” tylko raz wszyscy muzycy Pink Floyd spotkali się na scenie. Było to 2 lipca 2005 roku w Londynie podczas jednego z serii charytatywnych koncertów „Live 8”, dzięki którym główni organizatorzy imprezy – Bob Geldof i Midge Ure – planowali zwrócić uwagę państw rozwiniętych na biedę, zadłużenie i szerzenie się AIDS w krajach najuboższych.
Rozłam w zespole nie zakończył kariery „The Wall”. W 1989 roku jeszcze raz potwierdziła się wieloznaczność treści zawartych w wypełniających album piosenkach. Zburzono mur berliński, więc była idealna okazja, żeby podkreślić to wydarzenie muzyką Pink Floyd. Patronem koncertu, który odbył się 21 lipca 1990 roku w Berlinie, nie był już jednak zespół, a tylko Waters. Dawny członek Pink Floyd do współpracy zaprosił plejadę międzynarodowych gwiazd. Kogo tam nie było! Od niemieckiej kapeli Scorpions po takie sławy jak Cyndi Lauper, Bryan Adams, Sinead O’Connor i Joni Mitchell. Odliczyła się nawet legendarna formacja The Band, z którą Van Morrison i Waters wykonali fantastycznie utwór „Comfortably Numb”, a Paul Carrack popisowo zaśpiewał „Hey You”. W finale runął mur. Po raz kolejny okazało się, że treści albumu „The Wall” są uniwersalne.
Tymczasem estradowy żywot longplaya trwał. W latach 2010 – 2013 Waters odbył z piosenkami międzynarodowe tournée. Wykorzystano więcej teatralnych rekwizytów niż na wcześniejszych koncertach, projektory HD pokazywały lepszy obraz, a mur był potężniejszy. Trasa przyniosła 459 milionów dolarów przychodów brutto, co daje jej szóste miejsce w światowym rankingu. Jest ponadto druga pod względem przychodów w kategorii solistów. Byłego członka Pink Floyd wyprzedza tylko Ed Sheeran.
Trasa „The Wall” objęła również Polskę. Wznoszenie muru i jego zburzenie mogliśmy oglądać 18 i 19 kwietnia 2011 roku w łódzkiej Atlas Arenie, a dwa lata później – 20 sierpnia – w Warszawie na Narodowym. „Teraz chodzi mniej o indywidualne rozterki Pinka, a bardziej o geopolityczny rozdźwięk między krajami o ściany, jakie dzielą narody i religie, o rozterki między Wschodem i Zachodem, między bogatymi i biednymi – twierdzi autor. – Jest to dziś bardziej antywojenny protest, niż był nim dawniej”. Zatem wymowa „The Wall” się zmienia, a utwory tworzące ten album są wciąż aktualne i cieszą melomanów już 40 lat.