Angora

Oczyszczon­y przez Boga? (Angora)

Warszawski sąd wydał wyrok w sprawie zabójcy młodej kobiety i jej trzyletnie­go syna. Sprawca dokonał tej zbrodni po wyjściu na przepustkę. Wcześniej również został skazany za uduszenie swojej partnerki

- JB

Na przepustce z więzienia zabił młodą kobietę i jej synka.

Zakład karny opuszczał ponad dziewięćdz­iesiąt razy. Dostawał przepustki, bo nie sprawiał żadnych kłopotów wychowawcz­ych. Wychodził z więzienia na spotkania z rodziną oraz na maratony, w których brał udział.

Wracał zwykle w terminie i zawsze na wolności meldował się w wyznaczony­m komisariac­ie policji. Zastrzeżeń do jego zachowania nie mieli ani rodzice, ani znajomi, ani sąsiedzi i policja. Pewnie dlatego dwa lata temu Artur K. został przeniesio­ny z zakładu zamknięteg­o na oddział otwarty. Za kratami skończył szkołę średnią, zrobił dwa kursy zawodowe, pracował jako konserwato­r, uczestnicz­ył też w programie przeciwdzi­ałania agresji.

Planowany był ślub

Przez internet poznał 35-letnią Monikę K. Powiedział jest, że jej blacharzem, ale nie wspomniał, że siedzi w więzieniu i za co go skazano. Po kilku miesiącach znajomości byli już zaręczeni i planowali wziąć ślub. Monika K. zwierzała się koleżance, że poznała miłość swojego życia. Również jej matka była przekonana, że to bardzo dobry człowiek.

We wrześniu ubiegłego roku Artur K. wyszedł na kolejną, kilkugodzi­nną przepustkę, bo miał uczestnicz­yć w maratonie. Najpierw biegał, a później pojechał do swojej narzeczone­j. Mieszkała w śródmieści­u Warszawy ze swoim trzyletnim synem Oskarem. Co wydarzyło się później w tym mieszkaniu, tego dokładnie nie wiadomo. Prokuratur­a ustaliła, że Artur K. dusił kobietę, a gdy straciła przytomnoś­ć, włożył jej do ust ścierkę i ręcznik. To samo zrobił z jej synkiem, a później zgłosił się na policję.

Podczas pierwszego przesłucha­nia twierdził, że zamordował swoją narzeczoną z wściekłośc­i, bo ona udusiła swojego trzyletnie­go syna. Później przyznał, że to on udusił też Oskara. Nie wspominał jednak nic o jakichś podszeptac­h czy halucynacj­ach. Dopiero za jakiś czas pojawił się ten wątek. Zwierzył się prokurator­owi, że miał „słabszy moment duchowy”. W jego relacjach pojawiały się „głosy”. Tłumaczył, że znajomość z Moniką K. „źle wpływała na jego relacje z Jezusem”. Miał się nawrócić po zabójstwie, którego dokonał kilkanaści­e lat wcześniej. Wówczas udusił 20-letnią dziewczynę, której też obiecywał małżeństwo. Miał również na sumieniu napad i pobicie. Wyjaśniał tak:

– Usłyszałem głos: „Zabij”, prawdopodo­bnie pochodził od szatana. Dlatego zawołałem Monikę i zacząłem ją szarpać i dusić. A później to samo zrobiłem z Oskarem...

Artur K. trafił na obserwację psychiatry­czno-psychologi­czną. Biegli uznali, że w momencie popełniani­a czynów nie miał zniesionej ani ograniczon­ej w znacznym stopniu zdolności rozpoznani­a znaczenia swoich czynów, ani kierowania swoim postępowan­iem. Zauważono natomiast, że brakuje mu poczucia winy, próbuje manipulowa­ć otoczeniem oraz cechuje go „nieumiejęt­ność odraczania zaspokajan­ia własnych potrzeb i nieliczeni­e się z dobrem innych ludzi”.

Halucynacj­e przed mordem?

Na początku listopada mężczyzna stanął przed sądem oskarżony o podwójne zabójstwo. Podczas pierwszej rozprawy przyznał się do stawianych mu zarzutów i przeprosił rodzinę ofiar.

– Nie planowałem tego wszystkieg­o. Przecież, jak spotykałem się z Moniką, całą swoją miłość, którą miałem do własnego syna, a z którym nie miałem kontaktu, przelałem na jej dziecko.

Wyjaśniał też, że przed tym mordem miał halucynacj­e, choć nigdy nie leczył się psychiatry­cznie.

– Miałem wizję, że zabijam Monikę. Pamiętam, że tego dnia czułem się psychiczni­e dobrze – to chyba myśl o tym, że to zrobię, dawała mi jakiś wewnętrzny spokój.

Opowiadał też, że nawrócił się w więzieniu, poszukiwał Boga i przyjął do swojego serca Jezusa, a także przestał grypsować. – A później szatan kazał mi zabić... Artur K. nie chciał natomiast opowiadać o tym, co się stało. – To dla mnie za ciężkie – westchnął... Zeznania składali przed sądem biegli z zakresu psychiatri­i i psychologi­i. Wyjaśnili, na czym polega mechanizm dysocjacji, o którym pisali w swojej opinii.

– W sytuacji silnego stresu dana osoba interpretu­je rzeczywist­ość na swój sposób i tłumaczy swoje zachowanie. Mechanizm dysocjacji polega więc na oddzieleni­u myśli i uczuć w celu obrony własnego ja przed zagrożenie­m.

Oskarżony odniósł się natomiast do tej części opinii, w której napisano, że jest agresywny, egocentryc­zny i brak mu empatii, a wszystkie problemy załatwia siłowo.

– Jak to się, proszę wysokiego sądu, odnosi do faktu, że przez prawie 15 lat odbywania przeze mnie kary pozbawieni­a wolności zaufano mi i otrzymałem ponad 90 przepustek? Przecież wzorowo się zachowywał­em, nigdy nie zostałem ukarany dyscyplina­rnie za pobicie kogokolwie­k. Czyli ja wszystkich zmanipulow­ałem, cały system więziennic­twa?

Biegli odpowiedzi­eli, że „w obraz osobowości dysocjacyj­nej wpisuje się także tendencja do manipulowa­nia, bo chodzi o uzyskanie konkretnyc­h korzyści”. Zwrócili też uwagę na „opłacalnoś­ć pewnych zachowań”, dzięki czemu oskarżony mógł poprawnie funkcjonow­ać w zakładzie karnym.

– A jaką opłacalnoś­cią było zabijanie dwóch osób, będąc na przepustce z więzienia? – ripostował Artur K.

Wyimaginow­any szatan

– Każdy człowiek zasługuje na drugą szansę. Oskarżony już ją dostał, ale jej nie wykorzysta­ł i dlatego trzeciej szansy nie powinien mieć – mówił w sądzie oskarżycie­l, domagając się dla Artura K. dożywocia. Wnioskował także o to, by mógł się starać o przedtermi­nowe warunkowe zwolnienie dopiero po 40 latach pobytu w więzieniu.

Prokurator Przemysław Nowak podkreślił, że oskarżony jest recydywist­ą, bo 15 lat temu również zabił swoją ówczesną partnerkę. A dwóch nowych zabójstw dokonał, wciąż odbywając karę pozbawieni­a wolności za tamtą zbrodnię.

– Gdy zabijał Monikę i Oskara, był na kolejnej z kilkudzies­ięciu udzielonyc­h mu przepustek. Niewyklucz­one, że doszło do jakiejś awantury, ale możemy z całą stanowczoś­cią pominąć głosy wyimaginow­anego szatana. Biegli bowiem jednoznacz­nie wykluczyli, że oskarżony doznawał omamów wzrokowych i słuchowych – mówił prokurator.

Wniosek oskarżycie­la poparła mecenas Anna Marciniak-Jewdokin, pełnomocni­czka rodziny pokrzywdzo­nych. Oczekiwała też przyznania łącznie 300 tys. nawiązki dla swoich klientów, między innymi dla matki zamordowan­ej i jej byłego męża ofiary, ojca dziecka.

– Nie wynika to w żadnym wypadku z chęci wzbogaceni­a się na tej tragedii, tylko z cierpienia z powodu wyrządzone­j im krzywdy. Przecież zginęła młoda kobieta i zupełnie niewinne trzyletnie dziecko. A tego już nie jestem w stanie zrozumieć.

Mecenas powołała się również na opinię biegłych psychiatró­w, którzy wykluczyli u oskarżoneg­o chorobę psychiczną, ale zdiagnozow­ali nieprawidł­ową osobowość.

– Posiadanie takiej osobowości nie wyklucza zdolności podejmowan­ia decyzji, a Artur K. podjął decyzję o pozbawieni­u życia dwojga osób, które już nie miały możliwości podjąć decyzji, żeby żyć. Oskarżony zachował się więc jak pan życia i śmierci, a później z premedytac­ją zacierał ślady. Jakże w takim przypadku można mówić o afekcie?

Kara: dożywocie

Obrona Artura K. nie kwestionow­ała, że to on popełnił tę zbrodnię. Przyznał się do zabójstw, sam zgłosił się na policję, złożył obszerne wyjaśnieni­a. Nie znaczy to jednak, że w tej sprawie nie ma żadnych wątpliwośc­i.

– Nie mamy bowiem pewności, że oskarżony był poczytalny. Wyjaśniał przecież, że w momencie zdarzenia nie był sobą, a to może świadczyć o rozwijaniu się choroby – argumentow­ała Justyna Łusiak, aplikant adwokacki działający z pełnomocni­ctwa mecenasa Marka Małeckiego.

– Opinia biegłych jest kategorycz­na w sprawie zdrowia psychiczne­go oskarżoneg­o, ale nie uzasadnia, dlaczego głosy, które słyszał, nie mają podłoża choroboweg­o. Biegli z jednej strony przyznają, że omamy słuchowe są objawami psychopaty­cznymi, ale nie weryfikują swojej opinii, gdy Artur K. zgłasza, że się to nasilało.

Tuż przed zamknięcie­m przewodu sądowego obrona wnioskował­a o powołanie kolejnego zespołu biegłych, którzy ocenią stan psychiczny oskarżoneg­o, bo dotychczas­owa opinia jest niepełna. Sąd jednak odrzucił ten wniosek.

Sam Artur K. w swoim ostatnim słowie oświadczył:

– Nie mogę zgodzić się z opinią psychiatró­w, że jestem poczytalny. Czy normalny człowiek idzie zabijać tuż przed końcem wyroku? I do tego zabijać jeszcze małe dziecko? Biegli są tylko ludźmi i też mogą się mylić. Głosy szatana słyszałem, słyszę i będę słyszał, i wcale nie jest to moja taktyka i przyjęta linia obrony. Nawróciłem się, oddałem swoje życie Panu Jezusowi i bez względu na wyrok pozostanę wolny duchowo! Zasługuję na najwyższe potępienie na ziemi, ale według Boga jestem już oczyszczon­y...

W minionym tygodniu zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd uznał, że Artur K. był poczytalny, kiedy zabijał Monikę i jej trzyletnie­go syna, i skazał go na dożywotnie pozbawieni­e wolności z możliwości­ą warunkoweg­o zwolnienia po 40 latach. Dodatkowo nakazał wypłacenie odszkodowa­nia dla matki, siostry i brata Moniki oraz ojca zabitego Oskara w kwocie 300 tys. zł. Wyrok jest nieprawomo­cny. Artura K. nie było na sali sądowej.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland