Człowiek nie wielbłąd – pić musi (Angora)
Wróciłem z podróży po prowincji i stwierdziłem, że cała Polska jest krajem nadmorskim. Leży nad morzem wódki (*)
Co da podwyżka akcyzy na alkohol i tytoń?
Koalicja chce zwiększyć akcyzę na alkohol i wyroby tytoniowe o 10 procent. Według rządowych szacunków półlitrowa butelka wódki może wówczas podrożeć o ok. 1,4 zł, a paczka papierosów o 1 zł.
Dużo wódki, mało wina
Magdalena Zielińska, prezes Polskiej Rady Winiarstwa:
– Komunikat o spodziewanej podwyżce podatku akcyzowego nasza branża po raz pierwszy otrzymała w kwietniu. Poważny dokument, jakim jest Wieloletni Plan Finansowy Państwa, zapowiedział wzrost stawki o 3 proc. Od tego czasu nie było ze strony rządu żadnych sygnałów ani o zmianie decyzji, ani o konieczności korekty zapowiedzianej stawki. Skala podwyżki zaskoczyła nas. Sposób, w jaki próbuje się ją wprowadzić, jest w naszej opinii nieodpowiedni. Tak poważna decyzja powinna zostać zakomunikowana wcześniej oraz poddana szczegółowym analizom i konsultacjom. Z punktu widzenia przedsiębiorstw niezwykle istotna jest stabilność prawa.
Należy się spodziewać, że po podwyżce ceny wina wzrosną bardziej niż wynika z prostych kalkulacji, chociażby ze względu na wpływ podwyżki na VAT i marże naliczane do ceny wyjściowej. Podwyżka akcyzy zwiększy dystans pomiędzy cenami wina w Polsce a krajami Unii. W większości z nich akcyza na wino jest zerowa lub niższa niż w Polsce. W ten sposób kraje te wspierają konsumpcję wina. U nas wciąż jego spożycie jest bardzo niskie, przy bardzo wysokiej konsumpcji piwa i napojów spirytusowych. Wszelkie podwyżki akcyzy na wino stawiają naszą branżę w bardzo trudnej sytuacji, ze względu na warunki fiskalne panujące w krajach winiarskich. Powstaje przestrzeń do rozwoju szarej strefy, w której wysokość podatku akcyzowego odgrywa istotną rolę.
Warto przy tym zwrócić uwagę na wysoki limit przywozu wina na własne potrzeby z krajów Unii Europejskiej. Wynosi on aż 90 l na osobę. Biorąc pod uwagę, że przeciętny Polak wypija ok. 3,5 l – 4 l wina rocznie – limit ten jest przeogromny. Im większa różnica pomiędzy cenami wina w Polsce a tymi w krajach winiarskich, tym większa zachęta, by przywozić zapasy wina zakupionego w czasie podróży zagranicznych. Zjawisko takie może przynieść wymierną stratę zarówno dla naszej branży, jak i Skarbu Państwa.
Zwiększy się szara strefa
Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy:
– Dziś szara strefa (przede wszystkim przemyt z Białorusi i Ukrainy) jest szacowana na około 15 proc. wartości całego rynku. Tak wysoka podwyżka z pewnością pobudzi czarny rynek, a więc zarówno przemyt, jak i nielegalną produkcję, czyli głównie nielegalne odkażanie spirytusu technicznego. To bardzo niebezpieczny proceder, bo stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia.
W 2002 roku rząd Leszka Millera obniżył akcyzę na alkohol o 30 proc., co spowodowało także obniżenie cen detalicznych i już w pierwszym roku wpływy do budżetu zwiększyły się o 500 mln zł, gdyż radykalnie zmniejszyła się szara strefa.
Podwyżka akcyzy ma przynieść budżetowi państwa dodatkowe 1,7 mld zł. Z tego ze sprzedaży alkoholu około 600 mln, a ze sprzedaży wyrobów tytoniowych 1,1 mld. Moim zdaniem te rządowe założenia się nie sprawdzą. Na komisji sejmowej autorzy projektu tłumaczyli, że zwiększenie akcyzy spowoduje zmniejszenie spożycia, a skoro tak, to wpływy do budżetu z powodu akcyzy będą mniejsze. Więc ktoś te wyliczenia wziął z sufitu. Tak duża podwyżka wzbudziła zastrzeżenia senatorów, którzy na posiedzeniu senackiej komisji zaproponowali podwyżkę w wysokości 3 proc. 17 – 18 grudnia Senat będzie głosował tę poprawkę. Nie wiem, jaki będzie wynik głosowania. Ale nie ma żadnej gwarancji, że Sejm nie odrzuci ewentualnych poprawek Senatu i nie utrzyma 10 proc. podwyżki akcyzy.
Ostatnio coraz głośniej krytykuje się w mediach produkcję „małpek” (butelki alkoholu przeważnie o pojemności 100 i 200 ml – przyp. autora), które stanowią ok. 30 proc. sprzedaży wyrobów spirytusowych. Ale wbrew temu, co się mówi
Spożycie czystego alkoholu rocznie w przeliczeniu na mieszkańca w Unii według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO): 1. Litwa – 15 litrów 9. Rumunia – 12,6 2. Czechy – 14,4 10. Słowenia – 12,6 3. Niemcy – 13,4 11. Portugalia – 12,3 4. Irlandia – 13 12. Polska – 11,6 5. Luksemburg – 13 13. Belgia – 11,6 6. Łotwa – 12,9 14. Austria – 11,6 7. Bułgaria – 12,7 15. Szwajcaria – 11,5 8. Francja – 12,6 16. Wielka Brytania – 11,5 17. Słowacja – 11,4 18. Węgry – 11,4 19. Cypr – 10,8 20. Finlandia – 10,7 21. Grecja – 10,4 22. Dania – 10,4 23. Włochy – 7,5 24. Norwegia – 7,5 i pisze, „małpki” nie sprawiły, że pijemy więcej, przy czym wiele z nich to są alkohole o mocy 30 – 32 proc., a więc słabsze od klasycznej wódki, w której zawartość alkoholu wynosi nie mniej niż 37,5 proc.
(Nie)moralna podwyżka
Andrzej Sadowski, ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha:
– Obecna podwyżka akcyzy na alkohol i papierosy jest pierwszą, którą uzasadnia się względami moralnymi. Jeżeli tak, to trzeba zadać pytanie, czy podwyżka opodatkowania pracy, czyli ZUS-u, chce zmusić nas do zwiększenia czasu poświęconego na wypoczynek (śmiech).
Od lat obserwujemy w naszym kraju zjawisko polegające na tym, że po podniesieniu podatków na alkohol i papierosy do budżetu nie wpływają pieniądze w wysokości, jaką wcześniej zakładano. Tak będzie zapewne i tym razem, gdyż ponad milion Białorusinów i Ukraińców, którzy żyją w Polsce, cały czas będzie do kraju przywozić konkurencyjne cenowo używki. Zamiast promować produkcję u naszych wschodnich sąsiadów, rząd powinien znaleźć miliardowe rezerwy w administracji publicznej, która pochłania coraz większe pieniądze przy stałym obniżeniu swojej sprawności. Dziś mamy już ponad milion urzędników, z których bardzo wielu jest zbędnych. Mało tego, nie dość, że są nieefektywni, to zbojkotowali tzw. konstytucję dla biznesu, co oznacza, że wypowiedzieli posłuszeństwo swojemu rządowi.
Państwo traktuje nas jak dzieci
Konrad Berkowicz (partia KORWiN), poseł Konfederacji:
– Jeszcze zanim zostałem posłem, toczyłem medialne spory, także z Krzysztofem Brzózką, w sprawie sprzedaży i spożywania alkoholu. Proponowana podwyżka nie ma nic wspólnego z kwestiami społeczno-zdrowotnymi, jest tylko desperacką próbą ściągnięcia dodatkowych pieniędzy do budżetu. Tą drogą na pewno nie zmniejszy się spożycia alkoholu. Propozycję tak znacznej podwyżki akcyzy „przypadkowo” zgłoszono na tym samym posiedzeniu Sejmu, na którym miało być głosowane zniesienie limitu tzw. 30-krotności ZUS, z której PiS w ostatniej chwili się wycofał.
Jestem przeciwnikiem zamykania sklepów z alkoholem, ograniczenia czasu ich pracy czy innych administracyjnych nakazów. Każdy dorosły człowiek powinien mieć możliwość decydowania o sobie. Jeżeli ktoś chce kupić alkohol, to jest to jego niezbywalne prawo. Żadne częściowe i całkowite zakazy nic nie dają, czego szczególnie jaskrawym dowodem była amerykańska prohibicja, która przyczyniła się do stworzenia gigantycznych mafijnych fortun. Gdy państwo traktuje swoich obywateli jak dzieci, niektórzy z nich zaczynają zachowywać się jak nieletni, zapominając o odpowiedzialności.
– Czy metodami administracyjno-nakazowymi można ograniczyć spożycie alkoholu?
– Oczywiście, że można i pokazują to przykłady Litwy i Rosji, a więc krajów sąsiedzkich, których obywatele mają zbliżoną mentalność.
– Ale Litwa nadal przewodzi w statystykach spożycia alkoholu na głowę mieszkańca.
– Litwa i Rosja są dopiero na początku drogi. W przeciwieństwie do Polski prowadzą jednak politykę antyalkoholową, która przynosi rezultaty. Nawet nasi kibice podczas mistrzostw świata w piłce nożnej byli zdziwieni, że wychodząc ze stadionu po godz. 21., nie mogli w Moskwie kupić alkoholu. – I to przyniosło rezultaty? – To tylko jeden z elementów polityki państwa. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych statystyczny Rosjanin wypijał 17 litrów czystego alkoholu, co sprawiało, że średnia długość życia mężczyzn wynosiła 54 lata. Dziś spożycie w Rosji jest na takim poziomie jak w Polsce.
– Przedstawiciele branży alkoholowej twierdzą, że w Polsce od dłuższego czasu spożycie jest na stałym poziomie i daleko nam do krajów, gdzie pije się najwięcej.
– To nieprawda. Pijemy coraz więcej, a największy wzrost obserwujemy u kobiet ( w 1938 statystyczny dorosły mieszkaniec Polski wypijał rocznie 1,5 litra czystego alkoholu, w 1956 r. – 3,2 litra, a w 1970 już 5,1 litra. – przyp. autora) Ale to dopiero początek, bo przy takiej polityce, a właściwie jej braku będzie coraz gorzej. – Dlaczego? – Jesteśmy wychowani w kulturze wszechobecności alkoholu. Mimo dość powszechnej wiedzy, że alkohol szkodzi i można się od niego uzależnić, badania wykazały, że Polacy są narodem najbardziej w Europie zsocjalizowanym
z alkoholem. Ponad 60 proc. rodaków uważa, że alkohol jest normalnym towarem spożywczym. Jeżeli chodzi o stosunek do alkoholu, jesteśmy pariasami Europy.
– Różni eksperci twierdzą, że pijemy coraz więcej piwa, a mniej mocnych alkoholi.
– Piwem też można się zamroczyć. Od piwa też można się uzależnić. Nie ma znaczenia, co kto pije. Ważne, ile pije i w jaki sposób to robi. A do tego dziś za średnią pensję można kupić ponad dwa razy więcej alkoholu niż 10 lat temu.
– Co więc powinno się zrobić, żeby ograniczyć spożycie?
– Po pierwsze – ograniczyć reklamy alkoholu. – Także piwa bezalkoholowego? – Reklama piwa bezalkoholowego w Polsce jest nielegalna, na co wskazują zapisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Reklamowanie tego napoju wyrabia nawyki picia u młodych ludzi. To jest właśnie nasze wychowywanie przyszłych pokoleń.
– Dlaczego w takim razie w każdej telewizji możemy oglądać kilka, a nawet kilkanaście takich reklam dziennie?
– To jest pytanie do pana Ziobry. Jeszcze gdy byłem szefem Agencji, to złożyliśmy ponad 70 zawiadomień do prokuratury z doniesieniami o złamanie obowiązującego prawa. Zawsze kończyło się tak samo: brakiem znamion przestępstwa lub znikomą społecznie szkodliwością czynu.
– To się zaczęło na długo przed rządami PiS-u.
– Ale dopiero teraz przybrało taką skalę. Gdy Kościół ogłosił Narodowy Program Trzeźwości, Agencja bardzo się w to zaangażowała. Nie wszyscy się w to włączyli. Bartosz Arłukowicz z Platformy stwierdził: „Jesteśmy liberałami, więc niech te sprawy reguluje rynek”. Ale mieliśmy poparcie wielu parlamentarzystów z PiS-u. Odbywały się konferencje i spotkania. Bardzo wiele zrobił biskup Tadeusz Bronakowski przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości. Byłem przekonany, że to przyniesie rezultaty. Ale z wydanych na to pieniędzy, poświęconego czasu i zrobionych opracowań nic nie wynikło. Powiedziano mi, że prezes Kurski nie zgadza się na ograniczenie reklam. Rząd nie chciał też zmienić sposobu naliczania podatku akcyzowego.
– Jak według pana powinno wyglądać naliczanie akcyzy?
– Tak jak w Szkocji, gdzie wprowadzono minimalną cenę za standardową porcję alkoholu. – I co by to dało? – To, że piwo 2-procentowe byłoby dwa razy tańsze niż 4-procentowe, a pamiętajmy, że na cenę alkoholu wrażliwe są dwie grupy: najmniej zarabiający i młodzież.
– Co pan sądzi o coraz większej liczbie sprzedaży „małpek”? Przedstawiciele branży twierdzą, że to nie ma żadnego znaczenia, a nawet może być korzystne dla zmniejszenia spożycia.
– Pijemy około miliona „małpek” dziennie, przeważnie przed pracą! Ten produkt jest przede wszystkim skierowany do kobiet i już widzimy efekty: w szybkim tempie wzrasta spożycie wśród pań, a będzie jeszcze gorzej.
– Od lat domaga się pan zmniejszenia liczby sklepów z alkoholem.
–O ich ilości i lokalizacji decydują samorządy, co jest wielkim błędem, gdyż samorządy poszły na całość. Według prawa jeden punkt sprzedaży może przypadać na około 300 mieszkańców, a więc na jeden blok, gdy założenia WHO mówią o 1000 – 1500 mieszkańców. Tych sklepów jest już tak dużo, że na skutek konkurencji tylko w ubiegłym roku zamknęło się kilkanaście tys. małych punktów sprzedaży.
– Proponuje pan, żeby zamykano je o 22. Ale przecież jak ktoś chce się napić, to kupi alkohol na zapas.
– Po pierwsze, chodzi o to, żeby zapewnić spokój ludziom, którzy mieszkają przy takich sklepach, a po drugie – o podejmowanie decyzji na trzeźwo. To znaczy, żeby planując imprezę, kupić alkohol, gdy jesteśmy trzeźwi.
– Ilu Polaków nadużywa alkoholu? – Około 700 tys. jest uzależnionych – chorych na chorobę alkoholową, a co najmniej 3 mln pije nadmiernie. Rocznie z powodu nadużywania alkoholu umiera w Polsce 12 tys. osób. W ciągu ostatnich czterech lat liczba zgonów z powodu psychoz alkoholowych z 1300 zwiększyła się do 3100. Alkohol wywołuje blisko 200 chorób i uszkodzeń organów, wchodzi w reakcję z wieloma lekami, w tym prawie ze wszystkimi stosowanymi w schorzeniach układu krążenia, wspomagania psychicznego, nadciśnienia. Na ich leczenie NFZ wydaje około 10 proc. swojego budżetu (ponad 9 mld zł – przyp. autora). Straty zmniejszonej produktywności Polaków spowodowanej alkoholem w 2011 r. wynosiły ponad 30 mld zł! Gdyby minister finansów miał świadomość na poziomie gospodyni domowej, to liczyłby nie tylko wpływy z akcyzy na alkohol, ale też wydatki, które ponosimy z tytułu picia. Nie mogę także zrozumieć, dlaczego NFZ płaci lekarzom za rozmowę z pacjentem na temat szkodliwości wyrobów tytoniowych, a nie płaci za rozmowy o szkodliwości alkoholu. – Czy pan jest abstynentem? – Nie jestem. Gdy w Sejmie zadawano mi takie pytanie, to odpowiadałem: wiem, o czym mówię, bo znam smak alkoholu.
Stanisław Jerzy Lec