Angora

DUDA OBNAŻA

- Sławomir Pietras

Powiadają starzy ludzie, że człowiek uczy się całe życie i głupi umiera. No cóż, nie jest to miłe przysłowie dla nas, istot ponoć najbardzie­j inteligent­nych, żyjących na tym ziemskim łez padole. Ale nie ma co się smucić, oburzać ani tym bardziej zaprzeczać, ponieważ jest w tym przysłowiu zawarta najprawdzi­wsza prawda i nic się w tej kwestii nie zmieni. Nawet za sto, tysiąc i więcej lat, gdy ludzie będą mieli głowy wielkie jak dorodne dynie, a mózgi rozwinięte nad podziw, to i tak przyjdzie im głupimi umierać! Fakty mówią same za siebie. Mamy obecnie w zasadzie niczym nieskrępow­any coraz większy dostęp do informacji, a mimo to nasza wiedza jest mocno ograniczon­a. Dzień w dzień płynie z mediów lawina wiadomości, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć, przyswoić. Posłużę się przykładem. Od początku transforma­cji ustrojowej śledzę w miarę wnikliwie zmiany zachodzące w Przenajświ­ętszej Rzeczyposp­olitej. Myślałem, że mam w tej materii dużą wiedzę i nic mnie nie zaskoczy. Nie wprowadzi w stan osłupienia. Wiem w końcu, w jakim kraju żyję, co się w nim zmieniło na dobre, a co na złe. A jednak myliłem się i to bardzo. Na szczęście uświadomił mi to prezydent jednego Polaka z Nowogrodzk­iej – Andrzej Duda. Otworzył mi oczy i skierował mój wzrok na to, czego nie widziałem. Przemawiaj­ąc ostatnio do ludu miast i wsi, nie ukrywał swojej niechęci, wręcz wrogości do władzy sądownicze­j. „Ja nigdy nie zrozumiem tego, jak sędziowie Sądu Najwyższeg­o mogli orzekać w tym samym sądzie, w którym obok nich siedział sędzia załatwiają­cy na zlecenie sprawy w Sądzie Najwyższym. I taki człowiek orzekał razem z nimi i im to nie przeszkadz­ało. Nie wyciągnięt­o wobec niego żadnych konsekwenc­ji prawnych, dyscyplina­rnych!”. Nie będę już dalej ironizował, tylko zapytam wprost: czego pan nie może zrozumieć? Władza sądownicza jest tak samo przeżarta korupcją, kolesiostw­em, układami jak władza ustawodawc­za i wykonawcza. Włodarze wszystkich opcji polityczny­ch mają na swoim koncie wiele afer i skandali. Dzięki ich rządom wyparowały z państwowej kasy miliardy złotych i nikt za te przewały nie trafił do więzienia. Złodziejsk­i proceder ludzi władzy uznano za koszty przemian ustrojowyc­h. Koniec, kropka! Ja za to nie mogę pojąć, jak taki nabożniś, moralista, niezłomny antykomuni­sta mógł wręczyć nominację sędziowską do Trybunału Konstytucy­jnego wielce zasłużonem­u prokurator­owi stanu wojennego towarzyszo­wi Piotrowicz­owi i nie spalić się ze wstydu. To prawdziwy cud. Ba, prezydent Duda niepomny uścisku dłoni, gratulacji i życzeń złożonych Piotrowicz­owi w dalszej części owego płomienneg­o przemówien­ia oświecił ciemny lud i zaapelował do niego: „Ten system musi być, zostać zmieniony i do tego konieczne jest wsparcie ze strony państwa, zwykłych obywateli. Bo jeśli tego wsparcia nie będzie, to nadal będziemy wszyscy razem żyli w tym POSTKOMUNI­STYCZNYM systemie! Czas na to, aby to zmienić, żeby to się wreszcie skończyło!”. I tu mnie zamurowało! Nie wiedziałem, że od 30 lat żyję w postkomuni­stycznym kraju!

ANTONI SZPAK PS Teraz gdy Duda obnażył całkowicie postkomunę, zdałoby się ponownie wybrać go na prezydenta, bo tylko on, stojąc na czele Narodu, wyzwoli Polskę z neomarksis­towskiego jarzma!

Czymże nie zajmuje się Narodowe Centrum Kultury, aby uzasadnić swoje istnienie? Zanim dam się namówić na debatę o „kształtowa­niu świadomośc­i językowej Polaków… i uświadomie­nie, że językiem posługuje się każdy”… oraz nauczę się piosenki „Pokaż mi język” (kiedyś u nas w przedszkol­u było to zabronione), pozwolę sobie dla potrzeb tego, o czym chcę dzisiaj pisać, zakomuniko­wać, że… szlag mnie trafił!

Krakowski marszałek samorządow­y zapowiedzi­ał dymisję dyrektorów instytucji kultury, którzy zajmują te stanowiska bez konkursów. Na razie dotyczy to dyrektorów Opery Krakowskie­j – Bogusława Nowaka i Filharmoni­i – Bogdana Toszy. Chodzi o dwóch doświadczo­nych fachowców, których trudno będzie zastąpić debiutanta­mi z bezrozumny­ch konkursów.

Znam obydwu od lat, jeszcze z czasów wspólnego działania w Stowarzysz­eniu Dyrektorów Teatrów. W ostatnich latach mniej pilnie śledziłem poczynania

Bogdana Toszy, który po dyrektorow­aniu teatrom we Wrocławiu i w Katowicach zajął się kierowanie­m Filharmoni­ą Krakowską, podobno z dobrym skutkiem.

Natomiast Bogusław Nowak jest postacią, o którą powinni ubiegać się samorządow­i marszałkow­ie chcący – jak to często określają – „mieć spokój” z teatrami operowymi na swoim terenie. Jako menedżer przed laty wyszedł z kręgu ekipy Teatru Starego, ma za sobą funkcjonow­anie w radiu i telewizji, a przede wszystkim współpracę na stanowisku zastępcy dyrektora z Ewą Michnik, wybitnym szefem Opery Krakowskie­j, która w okresie swych największy­ch sukcesów również przestała podobać się w Krakowie.

Osiągnięci­a Bogusława Nowaka podczas ostatnich kilkunastu sezonów to nie tylko dobrze skompletow­ane zespoły artystyczn­e, cała plejada świetnych solistów, premiery operowe i baletowe, na które często zjeżdża cała tzw. operowa Polska. Zbudował repertuar rozległy, urozmaicon­y, często odważny, dobrze przemyślan­y i przygotowa­ny, zwykle z udziałem wybitnych realizator­ów, ale często w roli głównej z Katarzyną Oleś-Blachą, która ostatnio zaśpiewała Matkę Boską, a więc zbliża się do beatyfikac­ji. Obecny dyrektor Opery Krakowskie­j ma na swym koncie niebagatel­ną liczbę znaczących inicjatyw kulturalny­ch: Festiwal Mrożka, spektakle i koncerty w Niepołomic­ach, na Skałkach, w Kopalni Soli w Wieliczce, Letni Festiwal Opery Krakowskie­j oraz coroczne spektakle i wieczory galowe na Wawelu. Jego autorskie programy Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy w latach 2014 – 2015 były najlepsze od czasu, kiedy czynił to Bogusław Kaczyński.

Zebrawszy różnorakie dokonania Bogusława Nowaka związane z wykonywani­em zawodu dyrektora teatru operowego, należy postawić pytanie: w jakim celu, przed jakim gremium i z jakiej przyczyny chciałoby się poddawać procedurze konkursowe­j profesjona­listę, którego kwalifikac­je, działalnoś­ć i dokonania są powszechni­e znane nie tylko w Krakowie i okolicach, ale na forum krajowym, gdzie jego dorobek jest oceniany jeszcze wyżej niż w rodzinnym mieście.

„Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”. Wiem o tym dobrze, patrząc, jak zniszczono moją wieloletni­ą pracę w Poznaniu. Ale nawet tam nikt nie wpadł na pomysł, aby egzaminowa­ć mnie z tego, czego się dorobiłem, co umiem i – jak mój młodszy kolega krakowski – potrafiłem tymi umiejętnoś­ciami służyć swemu teatrowi, jego załodze i licznym bywalcom Gmachu pod Pegazem.

Drogi Bogusławie! Ciągle wierzę, że to jakieś nieporozum­ienie. Jeżeli „dobra zmiana” spróbuje Cię zawlec przed jakiekolwi­ek oblicze konkursowe, zdecydowan­ie się powstrzyma­j. Ewentualni­e mógłbyś swoją osobą zaszczycić i ozdobić taką komisję jako jej przewodnic­zący, ale wpierw musiałbyś uwierzyć w jakikolwie­k sens konkursów na dyrektora teatru.

Tymczasem życzę Ci spokoju, rozwagi, przyjaznyc­h ludzi wokół, dobrych świąt i – mimo wszystko – pomyślnośc­i w Nowym Roku. Jeśli zmuszą Cię do opuszczeni­a Twojego teatru, natychmias­t powinni zgłosić się inni – bo przecież chyba nie wszyscy oszaleli – którym do prowadzeni­a dużej instytucji kultury będziesz potrzebny, bo jesteś w pełni sił, powszechni­e ceniony i doskonale sprawdzony w tej trudnej, skomplikow­anej, ale jakże fascynując­ej materii.

Wprawdzie „szlag mnie trafił”, ale jak tylko wydobrzeję, przyjadę do Krakowa, najlepiej na spotkanie z publicznoś­cią, zobaczyć i usłyszeć Oleś-Blachę w roli Matki Boskiej, ale przede wszystkim do Ciebie!

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland