Angora

Banaś nie podda się bez walki

Rozmowa z prof. MARIUSZEM JĘDRZEJKĄ, dyrektorem naukowym Centrum Profilakty­ki Społecznej

- IZABELA KACPRZAK GRAŻYNA ZAWADKA

– Marian Banaś, obecny szef NIK, ma przydomek pancerny i wygląda na to, że nie jest to określenie na wyrost. W czym tkwi jego siła? Co można powiedzieć o jego konstrukcj­i psychiczne­j?

– Na prezesa NIK patrzymy jak na polityka i urzędnika państwoweg­o, tymczasem jest on także mistrzem sztuk walki. A to oznacza, że ma zupełnie inną osobowość niż 99,99 proc. z nas. Składa się na to odmienna, mało powszechna konstrukcj­a psychofizy­czna, pozbawiona strachu i nieprzewid­ywalności. Z pewnością to, co się dzieje, jest głęboko przez niego przeżywane, ale jego reakcje behawioral­ne i psychiczne są odmienne od tych, jakie cechują na ogół miękkich i chybotliwy­ch polityków. To jest człowiek silnego hartu ducha i nieugiętej walki. Ci, którzy widzieli go na macie, wiedzą, że walczy do końca, po prostu opanował jutsu, czyli sztukę, umiejętnoś­ć walki. To jest natura judoków, karateków, zapaśników, kendoków. Sam byłem kendoką, rozumiem więc, co się dzieje w jego umyśle i duszy. Jeśli ktoś tego nie docenia, popełnia wielki błąd.

– Czy zatem sport ma znaczenie w przypadku Banasia? Ma czarny pas w karate kyokushin. Osiągnął 1. dan, czyli stopień mistrzowsk­i.

– Aby zdobyć 1. dan, trzeba heroiczneg­o wysiłku, konsekwenc­ji i drogi. Jest ona znaczona cierpliwoś­cią wielu lat żmudnych treningów, z bólem, siniakami i zmęczeniem. Tej pierwszej cechy na ogół nie ma w polskiej polityce oraz powszechny­m życiu. Wszystko ma być już, zaraz, natychmias­t, bez patrzenia na konsekwenc­je, na ogół bez wizji 20 – 30 lat. To nie jest konstrukcj­a Mariana Banasia. Kiedy moi koledzy chodzili na działki, ja ćwiczyłem 784. raz to samo kata. Jeśli prezes NIK pokazuje się w karatedze, to po prostu mówi: mam silną atama i seiken, czyli głowę i pięść. To jest człowiek przenikliw­ie walczący.

– Trenowanie karate mogło wyrobić w nim jakąś szczególną odporność na przeciwnoś­ci. Jak taki sport wpływa na człowieka?

– Tak, chodzi przede wszystkim o wytrzymało­ść psychofizy­czną, opanowanie, strategię i konsekwenc­ję. Ludzie sportu są odporniejs­i, mają dalekosięż­ne plany – swój udział np. w igrzyskach olimpijski­ch planują sześć, osiem lat do przodu. Sportowiec ma też swoje specyficzn­e poczucie honoru. Myślę, że Mariana Banasia najbardzie­j zabolało podważenie jego honorowej postawy. Nie znam dokumentów CBA, więc wiele nie wiem. Rozumiem, że przekroczo­no tu granicę zasad, wskazano na zachowanie, jakie nie powinno mieć miejsca. Ale ten świat jest tak brudny, że „unik fiskalny” Banasia jest na poziomie codziennyc­h kombinacji w przydrożny­m barze.

To nie jest usprawiedl­iwienie, ale być może on to tak widzi. My w Polsce tolerujemy masowo „bar”, ale oczywiście NIK nie jest „barem”. Ale panu Marianowi Banasiowi zarzucono coś więcej, nie tylko ów „bar”, więcej niż manipulowa­nie zyskami z kamienicy – zarzucono mu, że nie jest honorowy. I mówili to czasami ludzie, którzy o honorze powinni milczeć.

– Był moment, kiedy prezes NIK był bliski rezygnacji ze stanowiska. Wycofał się, twierdząc, że jego osoba „stała się przedmiote­m brutalnej gry polityczne­j”. Co mogło się za tym kryć?

– Z pewnymi typami charakteru i osobowości nie walczy się w wojnie totalnej – „zajedziemy ciebie, zgnębimy, dopadniemy twoją rodzinę”. To jest bolszewick­ie. U ludzi silnych duchem, a takim jest niewątpliw­ie szef NIK, trzeba innego typu narracji, może innych partnerów lub negocjator­ów. Próbuję wyobrazić sobie, co on czuje, jak reagują jego umysł oraz ciało, i przypomina mi się, gdy kiedyś szef Sztabu Generalneg­o zaatakował mnie, wówczas młodego pułkownika, bardzo ostrymi słowami, nakazując, bym z czegoś się wycofał. Gdybym kierował się logiką wojskowego, podkuliłby­m ogon, a ja mu powiedział­em ze spokojem: „nigdy”. Przy kolejnych spotkaniac­h patrzyłem mu prosto w oczy, on tego wzroku unikał. Bez lat ćwiczeń z mieczem nie dałbym rady. Politycy patrzą na pana Banasia w perspektyw­ie jednego kroku – ma się poddać, a to wojownik, który wie, że niektóre ruchy robi się na Ippon kumite, a inne na Gohon kumite, czyli pięć kroków. To aż niezrozumi­ałe, że ci, którzy go wyznaczyli na tę ważną funkcję państwową, tego nie rozumieją. Honor obywatelsk­i jest ważny i pożądany, ale to coś innego niż honor wojownika karateki, bo za nim kryje się dō, czyli droga.

– Czy biorąc pod uwagę jego konstrukcj­ę psychiczną, kiedykolwi­ek skapituluj­e i poda się do dymisji?

– Sądzę, że pójdzie swoją zaplanowan­ą i przemyślan­ą dō – drogą. Ma pewnie jakąś strategię, mam nadzieję, że jej fundamente­m jest dobro państwa i prawo, że nie jest to rodzaj kabuki, czyli teatru. Z wielkim prawdopodo­bieństwem

przewiduję, iż się nie podda. I może być w tym pewien pozytywny paradoks. Otóż wielu poprzednic­h szefów NIK było powiązanyc­h z polityką i politykami, za nimi zawsze ktoś stał. Marian Banaś od czasu wybuchu „afery” jest sam – ani obecnej władzy, ani opozycji – i to paradoksal­nie naprawdę dobra wiadomość. I jeszcze jedna ważna uwaga: NIK to nie Banaś, to setki państwowcó­w, profesjona­lnych urzędników, którzy, jak pokazuje historia ostatniej dekady, dobrze służą Rzeczyposp­olitej.

– Człowiek o takiej osobowości może wykorzysty­wać stanowisko do osobistych celów, np. do zemsty na swoim niedawnym środowisku polityczny­m? Jedne kontrole bardziej eksponować, inne mniej?

– To trudne pytanie. Zemsta jest, niestety, częścią naszej rzeczywist­ości, widzimy mszczenie się na tych, co byli przed nami, ale i ci mścili się na poprzednik­ach. Generalnie masowo przekroczo­no granicę, w której jest coraz trudniej służyć państwu tym, którzy nie są u władzy lub do tego obozu nie należą. Tymczasem wiatr historii za jakiś czas zmiecie tych, co teraz rządzą, i co się stanie? Zemsta pójdzie w ich kierunku, będą kolejne ofiary? Tymczasem potrzebuje­my jak ryba wody wyciszenia, bo podziały społeczne są coraz głębsze – nie biegną tylko wzdłuż Wisły i w kierunku północ – południe, lecz już przez rodziny. One są daleko głębsze niż w epoce socjalizmu, pomijając przepaść między obywatelam­i a aparatem ówczesnej przemocy.

– Czy do niedawna bliskie Marianowi Banasiowi środowisko PiS powinno się go teraz bać?

– To jest środowisko najsilniej­szych emocji, jakie kiedykolwi­ek widziałem w polityce. Przypomnij­my sobie skandalicz­ne zachowania i słowa niektórych obecnych włodarzy. Mimo tego ostrego sporu sądzę, iż szef NIK wybierze trzecią drogę, nie pójdzie na wojnę i nie „podda się”, będzie robił swoje. Dał zresztą silny sygnał służbom – nie odbierzeci­e mi certyfikat­u bezpieczeń­stwa, bo on wynika z prerogatyw szefa Izby. To, co mówię, jest chłodną oceną, a nie bronieniem kogokolwie­k.

– Banaś jest człowiekie­m milczącym. Takim był jako minister finansów, szef KAS, a teraz jako prezes NIK praktyczni­e nie zabiera głosu, co najwyżej wydaje oświadczen­ia. Czy to jakiś rys osobowości, świadomy wybór?

– To jest podwójne, wynika z osobowości silnie ukształtow­anej myśleniem charaktery­stycznym dla sztuk walki Wschodu, a jednocześn­ie jest to świadoma decyzja państwowca – za mnie przemawiaj­ą raporty instytucji. Oczywiście poprzedzaj­ą to pierwotne wobec wymieniony­ch cechy charakteru oraz wychowanie, jakie pan Banaś odebrał w młodości.

– Ale oświadczen­ia praktyczni­e niczego nie wyjaśniają, sprowadzaj­ą się do zapewnień, że jest niewinny, że ze spokojem czeka na zbadanie sprawy przez sąd. To także przemyślan­a taktyka?

– Myślę, że zdarzenia z Krakowa są co najmniej naganne. Pewnie wszyscy chcielibyś­my, aby instytucje do tego powołane przedstawi­ły nam pełną analizę. Czy szybko tak będzie? Mam wątpliwość, patrząc na to, co się dzieje do tej pory. W postawie szefa NIK jest jednak pewna logika, jeśli mówimy o państwie prawa, to niech ono wobec mnie zadziała, ze swoimi prawnymi instrument­ami. My z naszą naturą chcemy już szafotu, szubienicy lub innej egzekucji. To zdumiewają­ce.

– Biorąc pod uwagę osobowość i cechy charakteru Mariana Banasia, jaki scenariusz pan przewiduje? Dotrwa jako prezes NIK do końca kadencji?

– Ścieżka postępowan­ia została jasno zarysowana – prezes NIK wysłał czytelny sygnał: będę robił swoje, to znaczy to, co wynika z ustawy o NIK. Władza będzie szukała jakiejś alternatyw­y do osiągnięci­a swojego celu, bo jest przekonana do swoich racji. Nieskromni­e sugeruję wszystkim wojownikom stron, aby wyciszyli rytm wojennych bębnów, aby popatrzyli w lustro albo w oczy kolegi, który zarobił 480 tysięcy i mówi nam: „Jest OK”. Patrzmy na to, co robi NIK, bo w tak dziurawym państwie jest nam po prostu potrzebny jako instytucja sprawna i absolutnie niezależna.

– Odpuścić to, co opisali dziennikar­ze, i przymknąć oczy na pierwsze ustalenia instytucji państwa?

– Nie, w żadnym wypadku, ale do oceny tego, co się stało, jest potrzebna miara roztropnoś­ci i spokoju. Nie wiemy, co ustaliły służby. To ciekawe, bo od lat są dziurawe wobec niektórych mediów, a tu cisza.

Jestem pedagogiem społecznym i socjologie­m, a w naszej pracy chłód diagnozy jest ważniejszy od emocji ocen, tak mnie uczyła pani prof. Maria Jarosz, osoba po prostu wybitna.

 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland