Podejrzanych dwóch
Fajbusiewicz na tropie
W Chojnicach w województwie kujawsko-pomorskim przy ulicy Świerczewskiego 33 od kilkudziesięciu lat mieszkała pani Janina K. Pracowała w PGR-ze. Zajmowała małe jednopokojowe mieszkanko na pierwszym piętrze. W domu poza panią Janiną żyło jeszcze pięć rodzin. Na parterze działały pralnia i sklep. Do kamienicy prowadziły dwa połączone korytarzem wejścia – jedno od Świerczewskiego, drugie – od ulicy Mestrima. Przejście to stanowiło popularny skrót dla mieszkańców tej dzielnicy. Pani Janina była osobą samotną, ale utrzymywała serdeczny kontakt z rodziną.
19 października 1985 roku kobieta spędzała czas z wnuczką. Poprzedniego dnia nocował u niej syn Krzysztof. Rano o 8.10 pojechał do domu, ale wrócił około godziny 11 i przywiózł ze sobą córeczkę. Zostawił ją u babci, którą mała bardzo lubiła. Trudno było zresztą pani Janiny nie lubić. Była osobą pogodną, otwartą, życzliwą ludziom, miała talent do nawiązywania kontaktów nawet z obcymi. Zawsze skora do pomocy, świetnie się trzymająca starsza pani (urodzona w 1911 roku wyglądała – zdaniem sąsiadów – najwyżej na sześćdziesiąt lat) chętnie zapraszała bliższych i dalszych znajomych na herbatkę.
W miasteczku krążyły plotki, jakoby pani Janina była osobą majętną. Nie było to, jak się okazało w śledztwie, prawdą. Starsza pani miała niecodzienny zwyczaj przeszukiwania okolicznych śmietników. Nie było absolutnie takiej potrzeby, ale pani Janina miała przecież prawo do drobnych dziwactw. 19 października kobieta też zaglądała do śmietników. Widziano ją przy tym zajęciu około godziny 15. Ale przedtem zjadła obiad z sąsiadką i zabrała na spacer swoją wnuczkę. Starszy sierżant Janusz H. widział babcię z wnuczką koło restauracji „Rybna”. Chwilę potem spotkał je syn pani Janiny i zabrał córkę do domu. Widział też, jak matka skierowała się w stronę swojego mieszkania. Trochę po drugiej po południu grający na podwórku w piłkę nożną Marcin zauważył na podwórku posesji nr 33 panią Janinę wchodzącą do kamienicy. Było to 19 października 1985 roku o godzinie 15.30. Ośmioletni Marcin, bawiąc się, widział też nieznajomego mężczyznę, który najpierw wyglądał przez okno z pierwszego piętra, a potem wyszedł podwórkiem w stronę ulicy Mestrima. Miał czarne włosy, 170 – 175 cm wzrostu, był młody (20 – 25 lat), z bladą, poznaczoną bliznami twarzą, bezbarwną i brzydką. Ubrany był w brązową marynarkę, czarny golf, dżinsy „wycirusy” i czapkę z daszkiem zrobioną na drutach. Mały Marcin widział też panią Janinę wchodzącą do kamienicy przy Świerczewskiego 33. Był ostatnią osobą, która widziała kobietę żywą. Chwilę wcześniej inny sąsiad starszej pani widział kogoś, kto wchodził do domu przy Świerczewskiego 33. Był to mężczyzna w wieku 50 – 55 lat o owalnej twarzy i dziobatej, śniadej cerze i jasnoblond włosach z łysinką. Ów człowiek
Portrety pamięciowe mężczyzn podejrzanych o morderstwo miał też charakterystyczny nos – dziwnie zakrzywiony. Podejrzany ubrany był w sposób nierzucający się w oczy (popielata kurtka w jodełkę i niebieskie drelichowe spodnie). Mężczyzna ten najprawdopodobniej był znany pani Janinie. Wpuściła go do mieszkania. Nieznajomy udusił ją, a potem usiłował zgwałcić jej zwłoki. Morderca splądrował mieszkanie i zabrał budzik radziecki „Jantar”, zegarek damski na rękę marki „Łucznik”, kuchenkę elektryczną, 750-watową grzałkę.
Kto zabił życzliwą ludziom starszą panią, nie wiadomo do dziś. Wiesz coś o tej zbrodni, pisz:
rzecznik@bg.policja.gov.pl