Kocia szopa
Dookoła świata
Ze wszystkich miejsc w Pekinie, w których gnieżdżą się bezdomne zwierzęta, żadne nie wywołuje tylu emocji, co stumetrowy bunkier w pobliżu kampusów uniwersyteckich w dzielnicy Haidian. Pomieszczenie jest zaopatrzone w światło elektryczne, są w nim budki, drapaki, posłanka i miski z jedzeniem. W części piwnicy zorganizowany jest oddział „intensywnej opieki” dla chorych pensjonariuszy. Wielu mieszkańców tego nieformalnego schroniska zwanego „Kocią szopą” znalazło już nowe domy, ale wciąż przybywają kolejni. Zajmuje się nimi ponad stu wolontariuszy. Twierdzą, że z kontaktów z kotami czerpią więcej korzyści niż ich podopieczni z kontaktów z ludźmi. Zwierzęta oferują im nie tylko towarzystwo, ale również rodzaj terapii. Jedną z opiekunek jest Yin Yi, doktorantka w Centralnym Instytucie Badawczym Żelaza i Stali. Gdy w 2015 roku przyjechała z prowincji do stolicy, metropolia wpędziła ją w depresję. Przyzwyczajona do życia w otoczeniu rodziny, sąsiadów i przyjaciół, cierpiała z powodu samotności, spędzając co dzień po 10 godzin w laboratorium. By poprawić sobie nastrój, szukała możliwości jakiejś pracy społecznej, najchętniej na rzecz zwierząt. Wtedy usłyszała o „Kociej szopie”. Spędzała tam wszystkie ranki i weekendy. W ciągu sześciu miesięcy koty wyleczyły ją z depresji i zyskała nowych ludzkich znajomych wśród innych wolontariuszy. Chińczycy, którym zwierzęta służyły głównie za pożywienie, w ciągu ostatniego ćwierćwiecza wraz ze wzrostem zamożności i westernizacją kultury diametralnie zmienili swój stosunek do nich. Coraz więcej mieszkańców, szczególnie dużych miast, ma domowych pupili, a wartość produkcji i usług dla psów i kotów wzrosła w ostatnich latach o ponad 50 proc. Badanie opublikowane w akademickim piśmie „Journal of Hebei Youth Administration Cadres College”, przeprowadzone na 5 mln osób pracujących z dala od rodzinnych stron, pokazało, że prawie 60 proc. z nich narzeka na brak emocjonalnej stabilizacji, deficyt troski i miłości. Dla Chińczyków wykorzenionych ze swojego środowiska, poświęcających się karierze zawodowej, czworonożni towarzysze są świetnymi lekarzami. – Wypełniają lukę duchową, oferując pewnego rodzaju rekompensatę za problemy, z jakimi młodzi ludzie spotykają się w życiu – mówi Sun Quanhui, naukowiec działający w międzynarodowej organizacji pozarządowej World Animal Protection. (EW)