Choinka cała w szpilkach – od Louboutina
Pracująca dla bogaczy brytyjska dekoratorka świąteczna zdradza, jak zdobi ich domy na Boże Narodzenie.
Adele Gregson prowadzi w Cheshire firmę The Christmas Decorators, zajmującą się dekoracjami świątecznymi. Zarabia tysiące funtów, a klientami są znani i bogaci. Jej praca polega na tym, by sprawić, żeby w okresie świątecznym domy zleceniodawców wypełniła magia. Takie czary kosztują nawet 40 tys. funtów – i nieważne, że właściciel domu podziwia dzieło dekoratorów zaledwie przez kilka godzin, bo zaraz rusza do kolejnej swojej luksusowej rezydencji. Kiedy Gregson pierwszy raz powiedziała klientowi, że wybrana dekoracja z bombek będzie kosztować 8 tys. funtów, sama była zaszokowana. Teraz już wie, że kiedy zleceniodawca coś zaplanuje, to zapłaci każdą sumę bez mrugnięcia okiem. Dla najbogatszych pieniądze nie grają żadnej roli, chcą po prostu, by ktoś ozdobił ich dom.
Firma Gregson wykonywała już zlecenia dla biznesmenów z pierwszych stron gazet i dla celebrytów. Nie zawsze zna nazwisko klienta, bo wielu z nich chroni prywatność. Wtedy w ich imieniu kontaktują się z projektantką konsjerże lub pracownicy ochrony. Przez osiem lat działalności zdarzało się jej już spełniać najbardziej ekstrawaganckie życzenia. Pewna osoba zażyczyła sobie na przykład czerwonej choinki ubranej w buty i torebki od Christiana Louboutina. Za ile? Za 20 tys. funtów.
Miała też zamówienie na ośmiometrowe anioły i batalion żołnierzy z „Dziadka do orzechów” maszerujący przez ogród. Pewien milioner powiedział jej, że chce, żeby jego choinka była widoczna z kosmosu. Gregson założyła na nią 140 kompletów lampek, ale dla zleceniodawcy było ich nadal za mało. Ktoś inny zażyczył sobie, żeby na całej posiadłości rozstawić 36 białych, masywnych głów jeleni. Kazał też rozwiercić sufit, żeby zamocować więcej światełek. Gdy dekoratorka wyraziła obawy, usłyszała, że to w końcu święta, a potem wszystkim zajmie się projektant wnętrz.
Przygotowanie posiadłości do świąt zajmuje ośmiu osobom co najmniej trzy dni. Lampki na dachu i ogromne girlandy wiesza się za pomocą podnośników. Oświetlenie jednego drzewa może kosztować nawet 10 tys. funtów, jeśli zawiśnie na nim 33 tys. lampek. Na kolejnych drzewach wzdłuż podjazdu wiesza się na przykład 10 tys. lampek, a w ogrodzie umieszcza wielką oświetloną bombkę. Do tego zbytkowne dekoracje w każdym pokoju i kwota za usługę szybko robi się zawrotna.
Bywa, że klient zamawia udekorowanie kilku posiadłości rozsianych na całym świecie i wtedy zespół dekoratorów musi udać się w podróż. W zeszłym roku polecieli do Australii na... dwie godziny, bo tyle wystarczyło, żeby zrealizować zamówienie. Osiem tygodni przed Bożym Narodzeniem dwudziestoosobowy zespół pracował ostatnio dla 120 klientów. Jego członkowie nie mogą brać telefonów do pracy i podpisują umowę o poufności. Zanim zostaną zatrudnieni, firma zbiera o nich liczne informacje. Dla multimilionerów prywatność i bezpieczeństwo są priorytetowe, więc prace w ich domach odbywają się pod nadzorem, a ochroniarze chodzą za dekoratorami z pokoju do pokoju. Pracownicy firmy szykującej święta często mają zakaz otwierania drzwi do niektórych pomieszczeń i nie mogą zadawać pytań. Wnieść mogą wyłącznie pudełka z dekoracjami, które najpierw dostarcza się do pomieszczenia ochrony, gdzie są dokładnie sprawdzane.
Podczas gdy większość rodzin sięga po zakurzone bombki ze strychu, dekoracje wykonywane przez firmę The Christmas Decorators są robione na zamówienie – w jej własnych chińskich fabrykach realizujących zamówienia przez okrągły rok. Ozdoby, które proponuje się klientom, są nie do kupienia w sklepach. I choć dekorowanie domów trwa kilka tygodni, przez resztę roku Gregson projektuje i sprowadza dekoracje z całego świata. W ciągu dwóch tygodni po Bożym Narodzeniu zdejmuje się ozdoby, a potem rozpoczyna planowanie na kolejny rok, więc firma ma zajęcie przez dwanaście miesięcy. (AS)