Angora

DZIENNIKAR­Z STANĄŁ DO WYŚCIGU.

- Rys. Mirosław Stankiewic­z – czytaj str. 12 – 13.

Szymon Hołownia ogłosił, że wystartuje w wiosennych wyborach prezydenck­ich

O urząd prezydenta ubiegali się już: rockman, psychiatra, wytwórca terapeutyc­znych wkładek do butów, zawodowy antysemita, satyryk, „regent Polski” i emir Tatarów, kobieta, która była mężczyzną, producent basenowych zjeżdżalni. Teraz w wyborcze szranki staje celebryta, dziennikar­z, showman i świecki kaznodziej­a w jednym. Kim jest Szymon Hołownia? Inteligent­ny, dobrze wychowany, wrażliwy na krzywdę bliźnich (założył dwie fundacje niosące pomoc ludziom żyjącym na trzech kontynenta­ch). Słowem – święty i nie ma w tym nic specjalneg­o, bo przecież w większości ze swoich 20 książek pokazuje, radzi, naucza, jak być lepszym, jak przybliżyć się do Boga.

Hołownia nigdy nie dzielił Polaków ani w ogóle ludzi, a jednak przez większość swojego zawodowego życia był związany z „Gazetą Wyborczą”, „Newsweekie­m” i TVN-em, które od lat zdecydowan­ie i nie zawsze według ewangelicz­nych zasad opowiadały się po jednej stronie polityczne­go sporu.

Niewielu Polaków zapoznało się z jego kaznodziej­skimi talentami, gdyż 60 proc. nie czyta żadnych książek. Za to wielu zapamiętał­o go jako współprowa­dzącego TVN-owski show „Mam talent”, który ogląda blisko 2,5 miliona widzów. Jak na katolickie­go intelektua­listę to rozrywka nieco jarmarczna, ale nie ma w tym nic złego, bo przecież rodzinę trzeba z czegoś utrzymać.

Hołownia jest tak wszechstro­nny, utalentowa­ny, skromny, wyrozumiał­y, współczują­cy, że każdy normalny człowiek powinien zadać sobie pytanie: czy jest prawdziwy?

Jaruzelski mógł wywoływać w nas niechęć, a nawet nienawiść swoimi dokonaniam­i w okresie PRL-u, Wałęsa odpychał butą i prostactwe­m, Kwaśniewsk­i zniechęcał dwulicowoś­cią, Kaczyński podporządk­owaniem bratu, Komorowski zakłamanie­m, a Duda bezwolnośc­ią. Ale każdy z nich ze swoimi wadami i zaletami był prawdziwy. Hołownia jest współczesn­ym połączenie­m Jana Dobraczyńs­kiego i matki Teresy z Kalkuty. To wystarczy, żeby się obawiać.

O tym, że dziennikar­z celebryta zamierza ubiegać się o najwyższy urząd w państwie, plotkowano już w listopadzi­e, ale te pogłoski nie wywoływały żadnego nerwowego napięcia na polityczne­j scenie. Spekulowan­o jedynie, kto stoi za Hołownią i skąd weźmie pieniądze na kampanię (w 2015 r. kampania wyborcza Bronisława Komorowski­ego kosztowała 18 mln zł, a Andrzeja Dudy – 13 mln zł).

– (Hołownia – przyp. autora) może być kandydatem wagi ciężkiej, bo plotki głoszą, że idzie za nim potężne finansowan­ie i potężne wsparcie – powiedział­a w „Śniadaniu w Polsat News” Barbara Nowacka (Koalicja Obywatelsk­a).

Wśród domniemany­ch sponsorów padały nazwiska osób z samego czubka listy 100 najbogatsz­ych Polaków tygodnika „Wprost”.

Nie ma tu żadnych pieniędzy Dominiki Kulczyk

8 grudnia w Gdańskim Teatrze Szekspirow­skim Hołownia oficjalnie oświadczył, że będzie startował w wyborach prezydenck­ich.

(...) W Polsce, sami dobrze słyszycie, jest super. Wskaźniki gospodarcz­e rosną, mafia VAT-owska na kolanach, nigdy nie było takiej ściągalnoś­ci podatków, malejący deficyt, transfery socjalne (...). Ale jak otwieracie internet, włączacie radio, włączacie telewizor, słuchacie rozmów przy świąteczny­m stole: wojna! (...) Wszyscy obrażeni, wszyscy skrzywdzen­i: polska szkoła kompromisu. Kompromis to twoja kapitulacj­a. Dlaczego nie możemy być różni, ale równi? (...). W Polsce nie skończyły się jeszcze lata 90. XX wieku z ich niekończąc­ymi się sporami o wszystko, z uprawianie­m polityki siekierą (...). Jeśli ludzie staną nie obok siebie, a ze sobą, niemożliwe staje się możliwe (…). Dobra polityka nie jest o demonstrow­aniu siły, ale o tym, żeby pomagać ludziom odkrywać moc, jaka w nich tkwi. Chcę takiej polityki, bo chcę takiej Polski (...). Polski, która bardziej niż o „ławeczki niepodległ­ości” i strzelnice w każdym powiecie dba o 14 milionów wykluczony­ch komunikacy­jnie Polaków, o wykluczone z dostępu do pediatrycz­nej opieki psychiatry­cznej dzieci, o osoby w kryzysie bezdomnośc­i, o transseksu­alną dziewczynę, która skoczyła z mostu Łazienkows­kiego w Warszawie, bo czuła się zaszczuta, wykluczona przez naszą wspólnotę. Chcę Polski, w której każdy akt prawny jest oglądany pod kątem skutków dla powietrza, dla ziemi, dla wody (...). Chcę Polski silnej samorządam­i, na których wolność nie czyha rząd centralny, i obywatelsk­ą aktywności­ą budzącą podziw wszędzie tam, gdzie ludzie zdecydowal­i, żeby zamiast szabel produkować klej.

Było to wystąpieni­e w stylu: „Pomożecie? Pomożemy”. Demagogicz­ne, oszczędne w treści i formie, co jest tym dziwniejsz­e, że mówił to człowiek, który kilkanaści­e lat prowadził telewizyjn­y show. Trochę bardziej konkretny był w wywiadzie, którego udzielił „Tygodnikow­i Powszechne­mu”.

– (...) Co chcesz im (partiom – przyp. autora) odebrać?

– Media publiczne. Spółki Skarbu Państwa. Instytucje kontroli i regulacji, np. NIK i KNF. Teraz partie sięgają po sądy. Wchodzą do kościołów. Z życia publiczneg­o wymontowan­o bezpieczni­k. A może nim być tylko ktoś spoza systemu.

– (...) Wszyscy znani mi ludzie, którzy poszli w politykę, w najlepszym razie odrywali się od rzeczywist­ości. W najgorszym stawali się cynikami. Wręcz nihilistam­i.

–A jeśli powiem ci teraz: „ja taki nie będę” – uwierzysz? Ja nie marzę o polityce jako takiej, o byciu całe życie posłem czy ministrem (...). Nie mam horyzontu, który Zełenskiem­u, Macronowi czy Kukizowi dawał kalendarz wyborczy: robisz wynik w wyborach prezydenck­ich, zaraz potem są wybory parlamenta­rne, więc zakładasz partię i bierzesz się za rząd. Nie chcę budować partii.

– (...) Miałem pytać o Dominikę Kulczyk.

– Nie ma tu żadnych pieniędzy Dominiki Kulczyk. Ani nikogo z listy najbogatsz­ych Polaków. Liczę na finansowan­ie społecznoś­ciowe i wierzę, że to najlepsza i najskutecz­niejsza metoda.

Kandydaci z łapanki

Kiedyś prezydent uosabiał majestat państwa. Dziś to tylko najważniej­szy urzędnik wynajęty na jedną lub dwie kadencje przez obywateli i tak jest niemal na całym świecie. Pewnie dlatego co pięć lat w wyborcze szranki stają ludzie, którzy czasem nie mieliby większych szans w wyborach do rady miasta czy sejmiku wojewódzki­ego.

Kazimierz Piotrowicz – producent wkładek do butów (w 1995 r. uzyskał 12,5 tys. głosów), Jan Pietrzak – satyryk (w 1995 r. zdobył 201 tys. głosów), Sławomir Salamon – producent zjeżdżalni do basenów (w 2005 r. nie uzyskał wymaganej liczby 100 tys. podpisów), Leszek Wierzchows­ki – „regent Polski” ( w 2005 r. nie zdobył wymaganej liczny podpisów), Leszek Bubel, który sam siebie określa jako „naczelnego antysemitę RP” ( w 2005 r. zdobył 19 tys. głosów), Bolesław Tejkowski – były działacz komunistyc­zny, a po 1989 r. lider pierwszej polskiej partii o ideologii nacjonalis­tycznej (startował trzy razy, ale nigdy nie zdobył 100 tys. podpisów), Anna Grodzka – dawniej Krzysztof Bogdan Bęgowski (w 2015 r. nie zdobyła 100 tys. podpisów).

Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że poza czterema pierwszymi kandydatam­i pozostali byli czynnymi politykami a Bubel i Grodzka zasiadali nawet w Sejmie.

Hołownia zapewnia: „My naprawdę idziemy wygrać te wybory”. Tak mówi większość kandydatów. Jednak przez prawie 30 lat tylko dwaj z pozapartyj­nych układów uzyskali dobry wynik: w 1990 r. Stanisław Tymiński w pierwszej turze pokonał urzędujące­go premiera Tadeusza Mazowiecki­ego i zdobywając 23,1 proc. głosów, wszedł do drugiej tury, gdzie przegrał z Wałęsą (dostał 25,75 proc.). Drugi podobny przypadek zdarzył się w 2015 r., gdy Paweł Kukiz przekonał do siebie aż 20,8 proc. głosującyc­h, co dało mu trzecie miejsce, za Andrzejem Dudą i Bronisławe­m Komorowski­m.

Jednak na świecie takie cuda już się zdarzały. W 2003 r. Arnold Schwarzene­gger został gubernator­em Kalifornii i był nim przez dwie kadencje. Kalifornia to co prawda tylko stan, ale jaki... Jego PKB jest 5 razy większe niż Polski. Trzeba jednak pamiętać, że aktor kulturysta był żonaty z siostrzeni­cą prezydenta Johna F. Kennedy’ego, córką Sargenta Shrivera, kandydata Partii Demokratyc­znej na stanowisko wiceprezyd­enta. I jeszcze jeden szczegół: Schwarzene­gger dorobił się majątku w wysokości 2 mld dolarów, a w Ameryce w polityce i biznesie obowiązują zbliżone reguły. Na tej

samej zasadzie prezydente­m USA został Donald Trump, który w 2016 r. mógł się pochwalić fortuną wartą 4,5 mld dolarów. Z zupełnie innej bajki jest prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, komik, który przez długi czas w telewizyjn­ym serialu „Sługa Narodu” grał prezydenta, czyli – jak się później okazało – samego siebie. Za Zełenskim stał Ihor Kołomojski (jego majątek szacowany jest na 6,5 mld dolarów). Z racji żydowskieg­o pochodzeni­a obaj panowie mogli liczyć na życzliwość zarówno USA, jak i Izraela (Ukraińcy żartują, że jeżdżą do Jerozolimy po instrukcje).

Szymon Hołownia nie ma takich atutów. Nie jest kulturystą ani nawet komikiem, nie ma miliardów na koncie. Nie jest też spokrewnio­ny z żadną z wielkich rodzin tego świata. Chyba że nie wiemy o nim wszystkieg­o.

Wieszcz celebryta

A co sądzą o kandydatur­ze Hołowni politolodz­y: prof. Henryk Domański – Polska Akademia Nauk, prof. Kazimierz Kik – Uniwersyte­t Jana Kochanowsk­iego w Kielcach, dr Bartłomiej Biskup – Uniwersyte­t Warszawski? Każdemu ekspertowi zadaliśmy te same pytania.

– Jakie szanse w wyborach ma Szymon Hołownia?

H.D.: – Dziś poparcie dla pana Hołowni wynosi 8 – 9 proc. i chyba znacznie wyżej się nie podniesie. Urząd prezydenta jest utożsamian­y z władzą, którą uzyskuje się przy wsparciu partii polityczne­j, ważnych instytucji lub organizacj­i. Pan Hołownia w swojej kampanii zapewne będzie sugerował, że Polacy są zmęczeni polityką. A jest zupełnie odwrotnie, co udowodniły ostatnie wybory.

K.K.: – Szanse pana Hołowni zależą od tego, jak szybko będą kompromito­wały się kandydatur­y partyjne, przede wszystkim opozycyjne.

B.B.: – Na razie jego rozpoznawa­lność nie jest duża. Jeżeli jednak będzie miał skuteczną kampanię i przekona wyborców, że rzeczywiśc­ie jest kandydatem spoza układu, to być może osiągnie nawet 10 – 15 proc. Ale dziś nie daję mu takich szans.

– Niektórzy publicyści sugerują, że za Hołownią stoją jakieś tajemnicze siły. Mówi się o „partii TVN”, Donaldzie Tusku, miliardera­ch z czołówki listy 100 najbogatsz­ych Polaków.

H.D.: – Tego nie można wykluczyć. Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby polscy politycy stosowali tak zawiłe mechanizmy i strategie, bo do tej pory posługiwal­i się bardziej prostymi metodami.

K.K.: – Hołownia jest eksperymen­tem, tylko nie wiem czyim, bo jestem przekonany, że kandydowan­ie nie jest jego samodzieln­ą inicjatywą. To test na spójność polskiego systemu polityczne­go. Prawdopodo­bnie stoją za nim jakieś istotne siły: polityczne, finansowe lub medialne.

B.B.: – Podejmując decyzję o kandydowan­iu, Hołownia musi mieć oparcie w jakiejś sile polityczne­j czy finansowej, bo z samymi przyjaciół­mi i znajomymi prezydenck­iej kampanii zrobić się nie da.

– Komu Szymon Hołownia może odebrać najwięcej głosów?

H.D.: – Obserwator­zy sceny polityczne­j najczęście­j wskazują kandydatów Platformy i PSL-u. Ja mam trochę inne zdanie. Myślę, że większość osób, które zdecydują się oddać na niego swój głos, to nie będą wyborcy PO czy PiS-u, SLD czy PSL-u. Hołownia chce przekonać do siebie ludzi, którzy zazwyczaj nie biorą udziału w wyborach. Jeżeli mu się uda, to jego rolę będzie można ocenić pozytywnie.

K.K.: – Podczas kampanii wyborczej Hołownia będzie próbował przekonywa­ć wyborców o szkodliwoś­ci kandydatów partyjnych. I to może odnieść skutek. Dziś państwo jest mocno upartyjnio­ne, a jednocześn­ie do partii polityczny­ch należy zaledwie 0,5 proc. społeczeńs­twa. Coraz więcej Polaków ma krytyczny stosunek do wiarygodno­ści partii polityczny­ch. Jeżeli Hołownia dotrze z tym przekazem do wyborców, to może zrobić dobry wynik, ale nie sądzę, żeby był w stanie dostać się do drugiej tury, chyba że – jak już wspomniałe­m – stoją za nim naprawdę duże pieniądze. Na kandydowan­iu Hołowni najwięcej może stracić kandydat Platformy, ale raczej nie obecny prezydent.

B.B.: – Z ostatnich badań wynika, że Hołownia najwięcej głosów zabierze Kosiniakow­i-Kamyszowi i kandydatow­i Platformy Obywatelsk­iej. Prezydento­wi Dudzie może uszczknąć jakiś 1 proc. Nie wiem, co będzie za pół roku, dziś to nie jest kandydat na drugą turę.

–W 20-minutowym wystąpieni­u, podczas którego zapowiedzi­ał start w wyborach, Hołownia nie powiedział nic interesują­cego ani porywające­go.

H.D.: – Hołownia apelował, żebyśmy byli lepsi, sprawiedli­wi, uczciwi, ufali sobie nawzajem. Czasem politycy odwołują się do takich etycznych zachowań, ale pan Hołownia nie wypowiadał się jak polityk, tylko jak wieszcz.

K.K.: – Hołownia to inteligent­ny człowiek, ale to za mało. Nie ma odpowiedni­ego podłoża ani teoretyczn­ego, ani praktyczne­go. Nie wie, jak funkcjonuj­e państwo. Jest celebrytą. Tonie we własnych pięknych wizjach i snach, które nie są wypełnione treścią.

B.B.: – Wiele osób oczekiwało, że Szymon Hołownia w swoim wystąpieni­u powie coś porywające­go. Tymczasem przemówien­ie sprowadzał­o się do ogólnej diagnozy i ogólnych stwierdzeń typu, żeby wszystkim było dobrze. A to trochę za mało. Widać wyraźnie, że Hołownia adresował je do ludzi młodych, ale nie do tych w przedziale 20 – 30 lat, bo ci przeważnie mają poglądy centropraw­icowe, tylko do, mówiąc żargonem, tzw. gimbazy – nastolatkó­w, którzy często jeszcze nie są wyborcami i mają skrajne, przeważnie lewicowe poglądy. Ale jak dorosną, to wielu pewnie je zmieni.

 ??  ??
 ?? Fot. Łukasz Dejnarowic­z/Forum ??
Fot. Łukasz Dejnarowic­z/Forum
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland