Nowe rozdanie na 2020 rok?
Już tylko godziny dzielą nas od magicznej nocnej godziny, która wprowadzi nas w 2020 rok. Za kilka chwil, przy strzelających szampanach, będziemy składali sobie życzenia, aby ten nadchodzący rok był lepszy od tego, który niebawem przejdzie do wspomnień.
W ostatnich chwilach odchodzącego 2019 roku pewnie niektórzy powrócą do swoistego rozrachunku, analizy zysków i strat, które naznaczyły minione 365 dni. Z takim „rachunkiem sumienia” będą się mierzyli także ci, których zaliczamy do sterników Łodzi Piotrowej, i myślę tu o wszystkich, którym Bóg dał władzę pasterskiej posługi, począwszy od skromnego kapłana w małej wiejskiej parafii, na dostojnikach w purpurach, których dane nam jest spotykać od wielkiego święta, skończywszy. Nie zamierzam dokonywać oceny ich duszpasterskich dokonań, bo zwyczajnie nie mam do tego prawa, i dlatego pozostawiam ludziom Kościoła ocenę tego, co udało im się dobrego zrobić, ale i tego, co było dziegciem czy – jak inni by to określili – wyrzutem sumienia.
Ksiądz w cywilu może tylko przedstawiać swoje przemyślenia i sygnalizować, w jakim kierunku mógłby iść Kościół, aby w przyszłości nie kłuł w oczy skandalami, a kapłani by zawsze się kierowali dobrem owieczek powierzonych ich opiece.
W minionym roku po wielokroć starałem się sygnalizować przeszkody utrudniające duszpasterskie oddziaływanie, którego celem winna być zawsze pomoc wiernym w pielgrzymce do jedności z Chrystusem, Drogą i Bramą naszej nadziei. Niestety, jeszcze pewnie wiele lat upłynie, zanim Kościół przyjmie, że powinien zrzucić garb celibatu i nieprzejrzystości w kwestiach materialnych, bo to one niszczą tę instytucję. Tydzień temu pisałem o samotności, w której niektórzy ludzie przeżywali minione święta. Kapłani przeżywają samotność na co dzień i niech teraz nikt w odpowiedzi nie używa sloganów, którymi już karmi się kandydatów do kapłańskiej posługi, że lekiem na ten stan jest gorliwa modlitwa i świadomość, że cała parafia jest rodziną dla człowieka w koloratce. To pustosłowie, któremu kłam zadaje życie za plebanijną firanką.
Jeden z senatorów, pytany o przyczyny skandali z udziałem księży, bez wahania stwierdził, że u źródła tych zachowań widać samotność, w jakiej żyją kapłani. Zaraz potem podał ciekawy pomysł, aby zamieszkali razem, tworząc coś na kształt zakonnej wspólnoty, a na posługę w parafiach mogliby zwyczajnie dojeżdżać w miarę potrzeby. Może to jest dobra rada, takie tymczasowe rozwiązanie, bo celibat i tak kiedyś przejdzie do historii.
Opuszczone w takim rozwiązaniu przykościelne plebanie i inne przynależne do nich budynki mogłyby znaleźć inne zastosowanie, np. jako: – dom dla samotnych matek; – ośrodek opieki paliatywnej, w których mogliby w formie wolontariatu angażować się wrażliwi parafianie; – wiejskie przedszkole bądź żłobek. Puste salki, które przed laty robiły za klasy do nauki religii, sprawdziłyby się jako świetlice, w których dzieciaki i dorośli także mieliby miejsce do rozwijania swoich pasji czy chociażby okazjonalnych spotkań. Przydzieleni do danej parafii kapłani mogliby zajmować część takiego budynku w formie służbowego lokum, w którym na co dzień pełniliby dyżury (biuro parafialne), aby załatwiać bieżące sprawy związane z duszpasterską posługą. Może to jest kierunek, pomysł, nad którym Kościół powinien się pochylić.
To mogłoby zapoczątkować nowe rozdanie i dobry kierunek, czego szczerze życzę Kościołowi na nadchodzący 2020 rok i na kolejne lata także.