Telefon do Banasia
Doniesiono mi, że prezes NIK Marian Banaś ma zakneblowane usta. Zadzwoniłem do niego.
– Panie prezesie, pracownicy NIK dostali ostatnio ponad trzy i pół miliona złotych nagród. Za co?
– Za ciężką pracę. Wykrycie i upublicznienie kosmicznych wydatków w resorcie ministra Ziobry i Patryka Jakiego wymagały wielkiej odwagi. Nagrody te znamionują odwagę i benedyktyńską pracę inspektorów NIK.
– Polskie społeczeństwo wierzy, że wykrycie przekrętów, a może i przestępstw w więziennictwie, na którego temat obecny europoseł Jaki napisał doktorat, stanowią akt wielkiej odwagi. Nie obawia się pan zemsty?
– Już takowej doświadczyłem, dlatego w ostatniej chwili wycofałem rezygnację z funkcji prezesa.
– I powiedział pan: Wy mnie, a ja was? – Nie jestem mściwy, lecz dociekliwy. – No to do roboty, za nic kolejne nagrody nie wpadną.
– NIK cały czas ostro pracuje. Nie wiemy, gdzie poszły datki dla ofiar wojennych w Syrii zbierane przy otwartej kurtynie przez ówczesną minister Beatę Kempę. Zbadamy celowość wydanych milionów przez podkomisję smoleńską ministra Macierewicza. Pracuje
pięć lat, a o wynikach ani słychu, ani widu. Media rozpisują się o rozkradaniu Polskiego Funduszu Narodowego, a tam na koncie spółki Skarbu Państwa zgromadziły pół miliarda. To działka wicepremiera Glińskiego. Ile wydano na promocję Polski w Stanach? Ile kosztowały ławeczki na 100-lecie niepodległości? Te informacje doprowadzają do wściekłości i tak nie może pozostać.
– Ambitne plany. Jednak są potężniejsze afery, jak chociażby GetBack, gdzie utopiono dwa i pół miliarda złotych, SKOK-i, skąd wyparowało pięć miliardów, że nie wspomnę o nadszarpniętym wizerunku prezesa PiS, który miał naciągnąć kuzyna z Austrii na grube pieniądze, a prokurator boi się Kaczyńskiego przesłuchać. Jest pan gotów zmierzyć się z tak potężnymi siłami?
– Mnie oskarżono o wyimaginowane malwersacje podatkowe, o prowadzenie hotelu na godziny, o związki z ludźmi z marginesu. Ja nie uszczupliłem Skarbu Państwa na miliony, a moje ewentualne małe niedopłaty podatkowe to kropla w morzu. Ale ja jestem patriotą. Parlament powierzył mi prowadzenie kontroli najpoważniejszych spraw państwa i z misji muszę się wywiązać. Nie mogę tolerować ogromnych, ale zbędnych wydatków, kiedy nie ma na oświatę, na szpitale, brakuje dla nauczycieli i przedszkolanek, a strefa ludzkiej biedy i nędzy rośnie. Nie pomogą tu decyzje o podniesieniu pensji minimalnej, bo ta ma pochodzić z kasy pracodawcy. Jeżeli rząd ma nadwyżki – niech dopłaci tej biedocie.
– Panie prezesie, życzę jak najwyższych nagród.
Tę rozmowę planował przeprowadzić HENRYK KIN z Białegostoku (adres internetowy do wiadomości redakcji)